
Fajka to synonim elegancji i wyciszenia. Palenie jej jest celebrowanym rytuałem, przyjemnością, chwilą zadumy. Miłość do kurzenia połączyła grupę jasielskich dżentelmenów, którzy na bazie wspólnego hobby założyli klub, by regularnie spotykać się i relaksować przy fajce.
Wydawać by się mogło, że fajka czasy świetności ma już dawno za sobą. Kojarzy się raczej z poważnymi panami ze starych fotografii. Tymczasem miłośników fajki nie brakuje, aczkolwiek „pykające” ją grono jest elitarne – skupia ludzi, dla których kurzenie stanowi element filozofii życia.
Relaks i rozmowy
W ubiegłym roku fajka spontanicznie połączyła kilku entuzjastów, którzy powołali do życia nieoficjalny Jasielski Klub Fajki. Prezydentem klubu został Jacek Owiński: – Fajką interesuję się od dwunastu lat. Od kilku, odkąd przyjaźnię się ze Zbyszkiem Bednarczykiem, producentem fajek z Przemyśla, zgłębiam tajniki tej dziedziny. Mamy już przygotowane dokumenty, które pozwolą oficjalnie zarejestrować nasz klub. W Polsce działa wiele innych klubów, które zrzeszają miłośników fajek.
Obecnie do klubu należy siedem osób. Hasło „jutro kurzymy o 18.00” wystarczy, by dać impuls do spotkania się i rozmawiania przy fajce. – Kiedy pierwszy raz zapaliłem fajkę, byłem nieco rozczarowany. Spodziewałem się czegoś innego. Dopiero po jakimś czasie, po degustacji różnego rodzaju tytoniu, poczułem głębię smaku fajki. Przyjemność dopełniają spotkania, rozmowy i relaks – dodaje prezydent klubu.
Jacek Dietl pierwszą fajkę kupił w czasach studenckich za namową kolegi. – Był rok 1981. Byliśmy wówczas w Przemyślu, tuż po śmierci Ludwika Walata, czołowego producenta fajek. Kupiłem wtedy prawdziwą fajkę walatówkę, którą mam do dzisiaj. Były znaczone i miały swój numer – opowiada. – Kurzenie jest przyjemnością, rytuałem. Odstresowuje i daje możliwość wyłączenia się ze świata. Kurząc, nie można się spieszyć! Poza tym, palenie fajki to okazja do spotykania się. Gdy kurzymy, to rozmawiamy głównie o fajkach – dopowiada.
Rytuał
Palenie fajki należy celebrować. Jest to rytuał, który z perspektywy laika może wyglądać na dość skomplikowany. Wymaga wewnętrznego spokoju, dużej ilości wolnego czasu i otwarcia się na nowe doznania. Uwaga! Fajczarzem nie będzie ktoś uzależniony od tytoniu!
A zatem – najpierw należy wybrać fajkę i odmierzyć odpowiednią porcję tytoniu, który trzeba rozkruszyć tak, aby palił się równomiernie. Zmniejszamy tym samym prawdopodobieństwo zgaśnięcia fajki w chwili nieuwagi. Następnie trzeba ubić tytoń w fajce za pomocą specjalnego drewnianego kołeczka tak, aby na dnie był usypany luźno, a coraz ciaśniej ku górze. To wcale nie jest łatwe, dlatego najlepszym sposobem jest nabijanie partiami.
Kiedy fajka jest przygotowana, można rozpocząć „pykanie” i rozkoszować się dymem. Fajkę pali się powoli, lekkimi i krótkimi wdechami, bez zaciągania się dymem. Wówczas można wydobyć z tytoniu jego głębię. Ważne jest utrzymywanie w kominie fajki odpowiedniej temperatury, by nie przepalić tytoniu, który może całkowicie stracić swoje walory smakowe.
– W ubiegłym roku byliśmy na spotkaniu „100 fajek papieża Jana XXIII”. Jan XXIII palił fajkę i papierosy, dlatego jest patronem fajczarzy. Pewien ksiądz powiedział nam, że papież zawsze mawiał, że palenie fajki jest jak modlitwa. Pykanie to niesamowity relaks. Kiedy człowiek jest zestresowany, zmęczony po całym dniu, przy fajce może się doskonale odprężyć, odłączyć od świata i skupić tylko na kurzeniu – mówi prezydent jasielskich fajczarzy.
Palenie trwa od kilkunastu minut nawet do kilku godzin. Podczas kurzenia czas płynie wolniej, a w powietrzu unosi się przyjemny aromat dymu…
Za piękny zapach odpowiedzialny jest tytoń. Na rynku można nabyć wiele jego rodzajów, natomiast jasielscy fajczarze wybierają aromatyzowany. Choć, jak przyznają, znawcy fajki rekomendują naturalny.
Po zakończeniu palenia należy o fajkę zadbać. Służą do tego odpowiednie przybory, np. wycior do czyszczenia. Z wnętrza kominka fajki trzeba usunąć nagar (osad po paleniu – przyp. red.) i tym samym zabezpieczyć fajkę przed przepaleniem.
Rzecz gustu
Wybór fajki to sprawa indywidualna. Jedno jest ważne – fajka musi leżeć w dłoni. Najlepsze wyrabiane są z wrzośca – miododajnej rośliny ozdobnej rosnącej nad Morzem Śródziemnym. Bulwa, z której produkuje się fajki, znajduje się pod ziemią. Modne są też modele z pianki morskiej. Wiele fajek powstaje z drewna, m.in. z dębu, gruszy, jabłoni, buka czy klonu.
Wytrawny fajczarz posiada w swojej kolekcji przynajmniej kilka fajek. Jedną pali maksymalnie raz dziennie i daje jej później odpocząć. Jacek Owiński ma 30 fajek.
– Nietrudno się nauczyć palić fajkę. Jeżeli ktoś jest jednak negatywnie nastawiony do palenia, to nie należy go do tego zmuszać ani na siłę zarażać pasją. Przejście na etap palenia fajki to jakaś forma wyższa, wyraz gotowości do uspokojenia się – zaznacza Jacek Dietl.
Kto najdłużej
Dla miłośników fajek organizowane są różne zawody, a co dwa lata mistrzostwa Polski. Uczestnicy dostają wtedy po trzy gramy tytoniu, który mogą załadować zaledwie raz. W ciągu minuty wolno im wykorzystać maksymalnie dwie zapałki. Żadnego używania przyborników! Jeśli fajka zgaśnie – koniec gry. Oczywiście wygrywa ten, kto najdłużej pyka. Rekordzistą Polski jest kobieta, która paliła fajkę przez 3 godziny i 45 minut. Tegoroczny rekord to 1 godzina 45 minut.
Jasielscy fajczarze również jeżdżą na zawody. Podczas ostatnich, które odbyły się w Przemyślu, najdłużej palił Tomasz Kasprzyk – ponad 43 minuty. Fajczyć zaczął dwa lata temu. – Mój tato palił fajkę. Kiedy znalazłem tę jego, postanowiłem spróbować. To była stara fajka, pęknięta z boku. Do klubu wciągnął mnie prezydent Jacek Owiński i powiedział, że z taką fajką nie pociągnę długo. Teraz mam sześć fajek. Pykanie sprawia mi ogromną przyjemność, wycisza. Mogę się także delektować wybornym smakiem tytoniu – dodaje.
Początkującym fajczarzem jest za to Stanisław Pankiewicz, najnowszy nabytek grupy, który zaskoczył wszystkich na zawodach z Podhalańczykami. Był wtedy najlepszy, fajkę palił ponad godzinę. – Paliłem wtedy fajkę po raz pierwszy. Jest to coś niesamowitego – przyznaje.
Tak fajnie pachnie…
Palenie fajki nie służy, niestety, zdrowiu. – Na pewno jest mniej szkodliwe od papierosów. Papierosem się zaciągam, a tu niekoniecznie, bo fajkę się pyka. Ponadto z fajką można spędzić miłą godzinkę takiego swobodnego pykania… – stwierdza J. Dietl.
Fajczarzy często można spotkać w jednej z restauracji na jasielskim rynku. Jak są odbierani? – Kiedyś zastanawialiśmy się, czy to nie przeszkadza osobom, które siedzą obok nas, bo dymimy dosyć mocno. Tymczasem wiele osób pyta, kiedy znowu przyjdziemy, bo to tak fajnie pachnie… – kwituje z uśmiechem J. Dietl.
Marzena Miśkiewicz/Nowe Podkarpacie
Tekst ukazał się w Tygodniku Regionalnym Nowe Podkarpacie z dnia 23 grudnia br.