Z Alicją Zając, senator RP, wdową po śp. senatorze Stanisławie Zającu o ekshumacjach ciał ofiar katastrofy smoleńskiej, czy powinno się do tego wracać i czy dojdzie do wyjaśnienia przyczyn wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku rozmawia Marzena Miśkiewicz
M.M.: Rozpoczęły się ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej. Czy warto wracać do tych wydarzeń, czy to nie jest rozdrapywanie ran?
A.Z.: Dopóki nie będzie wyjaśniona przyczyna katastrofy smoleńskiej, wszystkie fakty i okoliczności jakie miały miejsce, to musimy się tym zajmować. Obecnie wiele instytucji pracuje nad tym bez rozgłosu. Jest to właściwa metoda, gdyż nie chodzi o wydanie szybkiego raportu, tak jak to zrobiono, który był w części przepisanym z raportu Anodiny, ale o rzetelną ocenę przyczyn, czy sytuacji jaka miała tam miejsce. Wiele rodzin myśli tak jak ja. Gdybyśmy wiedzieli, będąc w Moskwie w pierwszych dniach po katastrofie, że tak będzie później, to nigdy byśmy stamtąd nie wyjechali. Czekalibyśmy do końca na wyjaśnienie.
Dziś wiemy, że w dokumentacji medycznej są nieprawdziwe dane. Z 9 ekshumacji 6 ciał było pomylonych. To czego możemy się spodziewać w przypadku kolejnych 83? Nie wyobrażam sobie i dlatego wiele rodzin nie myśli o tym. Chcemy zakończyć tę sprawę. Tak jak powiedział prezes Jarosław Kaczyński, że kiedyś zakończymy sprawę Smoleńską, ale wtedy kiedy będziemy wiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, co do nas należało. Żyjący mają obowiązek w sposób godny pogrzebać swoich zmarłych. Tego nie było w przypadku tych ekshumacji, które już się odbyły. Zwłoki były zbezczeszczone – zanieczyszczone. Nie wiem czy to wszystko będzie ujawniane po kolejnych sekcjach.
Zna Pani termin ekshumacji ciała męża?
Nie znam terminu. Poznam go, kiedy zwrócę się o to pisemnie do Prokuratury Krajowej. Dzisiaj w rodzinie zadajemy sobie pytanie, czy będziemy na tyle silni, aby pójść na cmentarz i uczestniczyć w wyjęciu trumny, transporcie do badań. Dziś mogę powiedzieć, że nie będę uczestniczyła w żadnych innych procedurach, bo to jest ponad ludzkie siły. Czasem ktoś mnie pyta, co zrobię kiedy w trumnie nie będzie ciała Staszka. A co my możemy zrobić? Po prostu musimy czekać na kolejne ekshumacje. Tak będzie gdy pomyłki będą w przypadku innych ekshumacji. Liczę na to, że przynajmniej część ciał zmarłych jest w tych grobach, w których powinna być, a co będzie czas pokaże.
Czy zwracała się Pani o ekshumację do prokuratury?
Nie składaliśmy pisma. Część rodzin zrobiła to zaraz na początku po przeczytaniu dokumentów niejawnych. Widzieli, że to opis zupełnie innej osoby niż zmarła. My nie składaliśmy. Ale dziś widzimy, że ta procedura musi być dokończona i takie są decyzje prokuratury.
Wstępne wyniki sekcji zwłok prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego żony wykazały „wielonarządowe obrażenia ciała typowe dla wypadków komunikacyjnych”. Czy to wyklucza hipotezę o zamachu, o której mówi wielu polityków PiS?
Po takim wstępnym badaniu nie sądzę, żeby można było stawiać takie hipotezy, ponieważ różne wycinki ciała i narządów zostały przekazane do badań i będą trwały dłuższy czas. Dopiero po ich zakończeniu będzie można to stwierdzić.
W aktach niejawnych były również zdjęcia mojego męża po śmierci i w opisie u wszystkich jest takie sformułowanie – obrażenia wielonarządowe. Na tych zdjęciach widać, że to nie była taka śmierć, że samolot spadł i wszyscy zostali w swoich fotelach, dotrwali do momentu dopóki nie zostali wyjęci. Wiele ciał było mocno uszkodzonych, ale większość była w takim stanie, że można było je godnie pochować. Ubrania, które były zawiezione do Moskwy wróciły, a dziś wiemy, że te ciała, które były ekshumowane były w czarnych workach. Dlaczego? Z braku szacunku do zmarłych, z niechęci do Polaków, z braku czasu czy z czyjegoś polecenia. Przez sześć lat zadajemy sobie takie pytania. Ta sprawa może nie tkwi w nas tak na co dzień. Teraz wszyscy czekamy na kolejne informacje, kiedy pracuje komisja, włączają się polskie uczelnie, które wcześniej nie zajmowały się tą sprawą. Myślę, że poznamy te fakty w niedługim czasie.
Wierzy Pani w to, że poznamy przyczyny katastrofy?
Teraz są nowe informacje np. że samolot miał wadę techniczną, że powinien być częściej badany. Wcześniej się o tym nie mówiło. Wychodzi wiele faktów. Po co niszczono dokumenty? Straciliśmy zaufanie do tych urzędów, które pracowały, bo poznaliśmy fakty, które świadczą o tym, że robili to nierzetelnie, wręcz z niechęcią do sprawy. Próbowano skłócić rodziny, teraz też się próbuje, że jedni chcą ekshumacji, inni nie. Być może po jakimś czasie prokuratura wycofa się i nie trzeba będzie wszystkich 83 ekshumować. Jesteśmy na początku drogi, choć minęło 6 lat.
Wywiad ukazał się w wydaniu nr 48 z dnia 30 listopada br. Tygodnika Regionalnego Nowe Podkarpacie