sobota, 7 grudnia, 2024

Walka o przejezdną kładkę

0
Walka o przejezdną kładkę
Udostępnij:

Mieszkańcy osiedla Gądki w Jaśle od lat walczą o dopuszczenie przejazdu dla samochodów osobowych przez kładkę na Wisłoce. To ułatwiłoby im życie, a jednoczenie skróciło czas dojazdu karetek pogotowia. Aż 466 osób popisało się pod wnioskiem w tej sprawie skierowanym do burmistrza i jasielskich radnych.

O dopuszczenie przejazdu dla samochód osobowych przez kładką na rzece Wisłoce, mieszkańcy osiedla Gądki w Jaśle zabiegają od wielu lat. Do swoich domów dojechać mogą ulicą Biecką, nadkładając 3,5 km drogi albo przez osiedle Niegłowice wydłużając trasę o 4,5 km. To jednak nic przy fakcie, że w razie nagłej potrzeby karetka pogotowia, jeśli tylko nie ma korków na mieście, dojedzie do nich z kilkuminutowym opóźnieniem.

Stara historia bez zakończenia

Blisko 10 lat temu wydawało się już, że sprawa zostanie wkrótce załatwiona, tymczasem mijają kolejne lata i nic się nie zmienia. Teraz zdesperowani w swoich żądaniach mieszkańcy zebrali 466 podpisów pod wnioskiem, który złożyli na ręce burmistrza.

„Dostosowanie mostu do ruchu samochodów osobowych poprawiłoby w sposób znaczący komunikacje mieszkańców osiedla z resztą miasta, skracając znacząco czas przejazdu samochodami. W razie zagrożenia zdrowia i życia czas dojazdu karetki pogotowia również w sposób znaczący zostałby skrócony, co ma znaczenie ze względu na dużą liczbę osób starszych zamieszkujących osiedle” – napisali w swoim piśmie. Pod wnioskiem podpisało się 446 osób.

– Sprawa ciągnie się już tyle lat, może w końcu uda się w końcu zapisać tę inwestycję w budżecie miasta na rok 2014 – podkreślił Antoni Biernacki, jeden z reprezentant w protestujących mieszkańców osiedla Gądki,.

Reprezentanci wnioskujących przyszli na poniedziałkową sesję Rady Miejskiej Jasła (25 listopada br.), by spróbować przekonać o swoich potrzebach włodarzy miasta. Nie mieli jednak okazji do szerszych wypowiedzi. Powołując się na procedury oraz fakt, że szkoda ich czasu na to, by siedzieli do końca sesji, czekając na punkt „wolne wnioski”, na prośbę burmistrza Andrzeja Czerneckiego, załatwiono sprawę szybko podczas ogłoszonej w tym celu krótkiej przerwy w obradach. Burmistrz zadeklarował jednak, że zajmie się tym tematem.

Nie można przechodzić nad taką liczbą osób, które widzą potrzebę tej inwestycji do porządku dziennego i nie zauważyć tego – przyznał w rozmowie z nami Andrzej Czernecki, burmistrz Jasła. – Od lat mówiliśmy o tej inwestycji, projekt dopasowania konstrukcji kładki, pod potrzebę puszczenia nią ruchu samochodów osobowych przygotowany był jeszcze w 2004 r. Później to zostało zaniechane, teraz trzeba będzie wrócić do tego projektu. Myślę rok 2014 będzie tym, w którym powinniśmy tę inwestycję wprowadzić do budżetu. Zadeklarowałem mieszańcom, że będę rozmawiał z Radą by znalazły się środki finansowe na remont tej kładki.

Jak podkreślił burmistrz sprawa nie jest jednak tak prosta, jakby się mogło wydawać. Po uruchomieniu przejazdu przez most, pojawi się problem z wyprowadzeniem ruchu z Gądek, gdzie osiedlowe drogi są zazwyczaj dość wąskie. – Ale o tym będziemy rozmawiać z mieszkańcami. Skoro są tak zdeterminowani, by walczyć o ten przejazd, to chyba uciążliwości związanych ze zwiększonym ruchem samochodów osobowych są wkalkulowane przez nich w tę potrzebę – dodał.

Problemy komunikacyjnej w tej części miasta rozwiązać ma planowana duża inwestycja, obejmująca dwa mosty i drogę powiatową Szopena-Polna-Trzcinica. Przygotowana jest już wspólna koncepcja miasta i powiatu, jako rozwiązanie docelowe do aplikacji o środki unijne na lata 2014-2020. – Mamy świadomość, że tylko takie rozwiązanie docelowe ma sens, a te zmiany, które można teraz jeszcze wprowadzić na Gądkach, będziemy traktować, jako rozwiązanie tymczasowe – podkreślił Czernecki.

Mieszkańcy obwiniają Dziedzica?

Pocztą pantoflową przekazywana jest informacja, mówiąca o tym, że głównym blokującym inwestycję był przez ostatnie lata Zdzisław Dziedzic, przewodniczący osiedla Gądki. Potwierdza to nawet fakt, że protestujący mieszkańcy nie zwrócili się do niego z prośbą o podpisanie się pod wspomnianą listą.

– To jakaś bzdura! Od 1992 r. starałem się o to, by przez most był możliwy przejazd – odpiera zarzut Zdzisław Dziedzic. – Jeszcze dwa miesiące temu byłem w starostwie prosząc w imieniu mieszkańców osiedla, by chociaż dla karetek był możliwy przejazd.

Blisko 10 lat temu, Dziedzic zamówił ekspertyzę u projektanta mostu, na którą powoływał się w wypowiedzi dla nas burmistrz Czernecki. Zapłacili za nią sami mieszkańcy osiedla.

Początkowo konstruktor wyraził zgodę, opracowana była już nawet wstępna koncepcja, mówiącą o tym, że do istniejącej kładki dowieszona zostanie konstrukcja przejścia dla pieszych oraz zamontowane światła dopuszczające przez most ruch wahadłowy dla samochodów osobowych. Niestety później projektant wycofał się z tego stanowiska, twierdząc, że byłoby to zbyt dużym obciążeniem dla mostu – relacjonuje Dziedzic. – A przecież w Krośnie, jadąc drogą na Białobrzegi, koło oczyszczalni ścieków, przejeżdża się przez prawie identyczny most, projektowany przez tego samego projektanta. Ruch ograniczony jest do 1,5 tony i jest bezpiecznie. A u nas podczas powodzi przez most przejeżdżała koparka ważąca 8-10 ton i nic złego się nie stało.

A co z utrudnieniami dla mieszańców spowodowanymi nasilonym natężeniem ruchu po drodze osiedlowej?

– To wszystko przecież można jakoś sensownie uregulować, ograniczyć przejazd wyłącznie dla karetek pogotowia i samochodów osobowych mieszkańców osiedla, zrobić ruch wahadłowy, progi zwalniające. Nie widzę tu żadnego problemu – podkreśla Dziedzic.

Nie wszyscy są za

Przeciwnikami udostępnienia przejazdu prze kładkę, a co za tym idzie zwiększenia ruchu w tej części miasta są mieszańcy innych osiedli w Jaśle. – Przecież Gądki to ostanie takie miejsce w jaśle, teren rekreacyjny, gdzie ludzie z całego miasta przychodzą tu na spacery z całymi rodzinami, jest gdzie wyjść z naszymi psami. Ja będą jeździć samochody, to już nie będzie mowy o cisza i spokoju – mówi spotkana przez nas na spacerze na Gądkach pani Beata z Jasła.

Do sprawy wrócimy.

Tekst w wersji papierowej dostępny będzie w najbliższym wydaniu tygodnika Nowe Podkarpacie.

Ewa Wawro