środa, 13 listopada, 2024

Wójt winny!

0
Wójt winny!
Udostępnij:

 Sąd Okręgowy w Krośnie uznał, że Mariusz Pykosz, wójt gminy Osiek Jasielski naruszył nietykalność cielesną i znieważył obraźliwymi słowami Tadeusza Łąckiego, nauczyciela szkoły w Samoklęskach. Wójt czuje się niewinny i twierdzi, że wyrok skazujący to absurd

Zapewne mało kto, a może nawet nikt nie przewidywał takiego finału sprawy, do której doszło ponad dwa lata temu w Osieku Jasielskim. A poszło o wizytę delegacji nauczycieli i rodziców dzieci z Zespołu Szkół Integracyjnych w Samoklęskach w gabinecie wójta gminy Mariusza Pykosza. Najpierw był akt oskarżenia przeciwko wójtowi, a później dwie sprawy sądowe – pierwsza w Sądzie Rejonowym w Jaśle, a druga, apelacyjna – w Sądzie Okręgowym w Krośnie.

Najpierw sąd w Jaśle w czerwcu tego roku uznał, że Mariusz Pykosz dopuścił się naruszenia nietykalności cielesnej Tadeusza Łąckiego, nauczyciela szkoły w Samoklęskach. Wójt również znieważył T. Łąckiego słowem „gnoju”. Zdaniem sądu, pokrzywdzony, w tym czasie pełnił obowiązki służbowe. Mariusz Pykosz skazany został na 2,4 tys. zł grzywny i 2 tys. zł dla poszkodowanego nauczyciela, jako obowiązek naprawienia szkody.

Nagrywana rozmowa

Wójt, czując się niewinny, odwołał się od wyroku. Rozprawa apelacyjna odbyła się w ubiegłym tygodniu w Sądzie Okręgowym w Krośnie. Sędzia Janusz Szarek przypomniał ustalenia sądu pierwszej instancji.

14 czerwca 2013 r. w Zespole Szkół Integracyjnych w Samoklęskach odbyło się posiedzenie rady pedagogicznej. – Nauczyciele zdecydowali, że wystąpią do wójta gminy z prośbą o przyznanie godzin na prowadzenie w szkole świetlicy. Wcześniej wójt im odmówił tłumacząc, że zajęcia te powinny być prowadzone przez nauczycieli w ramach tzw. godzin karcianych wynikających z Karty Nauczyciela – mówił sędzia J. Szarek.

Cztery dni później, 18 czerwca, na umówionym spotkaniu, w gabinecie wójta pojawiła się delegacja rodziców wraz z trzema nauczycielami. Wśród nich był również Tadeusz Łącki, nauczyciel wychowania fizycznego, a wówczas również radny gminny.

Jak się okazało, spotkanie było nagrywane na dyktafon przez Tadeusza Łąckiego. Pozostałe osoby nie miały o tym pojęcia. Płyta z nagraniem rozmowy, choć była wśród materiałów dowodowych, została odtworzona dopiero na rozprawie apelacyjnej w Krośnie. Stało się to na wniosek wójta i jego obrończyni. Cały zapis trwa 37 minut. Wójt prezentował swoje stanowisko, obiecał, że przedstawi prośbę rodziców i nauczycieli na sesji rady. Z kolei druga strona nie zgadzała się z argumentacją wójta, że dyrektor w Samoklęskach nie stara się o pozyskiwanie środków unijnych na szkołę. Z czasem dyskusja stawała się coraz bardziej gorąca i przypominała raczej przekrzykiwanie na targu niż spotkanie w urzędzie. Dochodziło też do wymiany zdań między Łąckim a Pykoszem. Z nagrania wynika, że z ust wójta padły w kierunku nauczyciela wf stwierdzenia: „niech się pan przymknie”,niech się pan nie odzywa”.

Co się stało?

Spotkanie zakończyło się, wszyscy wyszli z gabinetu wójta, a na samym końcu, jak to ustalił sąd w Jaśle, wyszedł T. Łącki. Miał on powiedzieć „do widzenia”, a wójt na to odpowiedzieć „dobranoc”. Wówczas doszło do przepychanki słownej, w której oskarżony miał się zwrócić „chodź tu” i wciągnąć Tadeusza Łąckiego za rękaw koszuli do gabinetu. Miał go też chwycić rękami za szyję i powiedzieć, „że kiedyś go zabije” i zwrócić się do niego „gnoju”. Z kolei na nagraniu słychać szamotaninę i krzyki nauczyciela, a także jego słowa „nie jestem dla pana gnojem”.

Byli kolegami

Wójt potwierdza, że Tadeusza Łąckiego zna od dawna. Kiedyś grali w piłkę i byli kolegami. Później relacje między nimi zdecydowanie popsuły się. Cały czas twierdzi, że jest niewinny. – Nigdy nie znieważyłem pana Łąckiego słowami „gnoju”. Owszem, potwierdzam, że podczas spotkania dyskusja była gorąca. Zaproponowałem panu Łąckiemu, żeby sobie usiadł, bo wszyscy siedzieli, tylko on nie. Cały czas stał przy drzwiach, patrząc na mnie. Zresztą on tak się zachowuje, bo go znam – powiedział wójt w sądzie w Krośnie.

Co widziała świadek?

Zdaniem obrończyni wójta, podczas spotkania w urzędzie Tadeusz Łącki nie miał statusu funkcjonariusza publicznego. – Nie było protokołu z posiedzenia rady pedagogicznej, która zainicjowała spotkanie z wójtem. Samo pismo, które było redagowane przez radę pedagogiczną 14 czerwca, nie było w formie uchwały. Treść czekała na odpowiedź w formie pisemnej. Udział nauczycieli to ich inicjatywa oddolna – stwierdziła adwokat Małgorzata Żyła.

Według obrony, Sąd Rejonowy w Jaśle, nie zadał sobie zbyt wiele trudu, by przesłuchać jako świadka kobietę, która podobno widziała jak wójt wciągał z korytarza do jego gabinetu T. Łąckiego. Wszyscy, którzy zeznawali w tej sprawie, opierali się na jej zeznaniach, jakoby ona była tego naocznym świadkiem. Kobieta miała podobno wyjechać na stałe za granicę. Okazało się to jednak nieprawdą. – W aktach sprawy jest oświadczenie mamy tej pani, że będzie w lipcu. Niestety. Sąd Rejonowy w Jaśle nie zaczekał, nie chciał przesłuchać tego bardzo ważnego świadka. Tym bardziej, że wcześniej ten świadek zeznał, że nic takiego nie widział – bronił się wójt.

Naiwne tłumaczenia

Zarówno prokuratura jak i Tadeusz Łącki wraz ze swoją pełnomocniczką twierdzą, że apelacja wójta jest bezzasadna. – Nie można zgodzić się z tym, że nie korzystał ze statusu funkcjonariusza publicznego. Za naiwne wydają się tłumaczenia, że to Łącki go prowokował stojąc cały czas i nie chcąc usiąść, patrząc na niego w taki czy inny sposób – stwierdziła Agata Granda.

To absurd

Sędzia Janusz Szarek ogłosił wyrok we wtorek, 1 grudnia. Podtrzymał wyrok Sądu Rejonowego w Jaśle, uznając, że jest on prawidłowy.

Po ogłoszeniu wyroku, wójt nie krył zdziwienia. – Myślę, że jest to jakiś absurd. Sąd w Krośnie potwierdził źle przeprowadzoną procedurę w Sądzie Rejonowym w Jaśle. Przecież tam nie został przesłuchany najważniejszy świadek. Ponadto na etapie pierwszej instancji świadkowie sami sobie przeczyli. Jeden ze świadków zmienił zeznania. Nie sprawdzono też wiarygodności pewnych osób. W sądzie pierwszej instancji dano wiarę tylko zeznaniom pana Łąckiego. Nie dano wiary świadkom z urzędu gminy, bo to są moi pracownicy, ale uwierzono koleżankom z pracy pana Łąckiego. Czy to jest w porządku? – skomentował wyrok na gorąco wójt Pykosz.

Złoży kasację

Wyrok jest prawomocny. Wójt zapowiedział, że choć z nim się nie zgadza, to się do niego oczywiście zastosuje. Nie przeprosi jednak Tadeusza Łąckiego, bo jak mówi, nie ma za co. Sam broni również nie składa. – Po uzyskaniu pisemnego uzasadnienia złożę kasację do Sądu Najwyższego. Napiszę również do Rzecznika Praw Obywatelskich – dodał M. Pykosz.

Tadeusza Łąckiego na ogłoszeniu wyroku nie było.

Ufają wójtowi

W ubiegłorocznych wyborach samorządowych Mariusz Pykosz wygrał batalię o fotel wójta już w pierwszej turze. W pokonanym polu pozostawił dwóch kontrkandydatów. Zdobył blisko 57 procentowe poparcie, otrzymując 1302 głosy.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami, wójtowi nie grozi utrata stanowiska. Utrata prawa wybieralności następuje, gdy ktoś zostanie skazany za przestępstwo umyślne z oskarżenia publicznego, na karę pozbawienia wolności.

Andrzej Józefczyk/Nowe Podkarpacie

Tekst ukazał się w najnowszym wydaniu Tygodnika Nowe Podkarpacie z dnia 2 grudnia br.