
Trzy lata temu dom pani Marii z Brzyścia, w gminie Jasło, doszczętnie zniszczyła lawina ziemi. Kobieta straciła dorobek życia. Pomogli ludzie i władze gminy. Za pieniądze z „powodziówki” wybudowała nowy dom, ale walka o przyszłość jej rodziny wciąż trwa.
Maria Załubska przez 13 lat mieszkała w Brzyściu, koło Jasła. Życie jej nie rozpieszczało, ale nie poddawała się. Z wielkim wysiłkiem i wieloma wyrzeczeniami wyremontowała dom, w którym sama wychowała trójkę dzieci. W 2010 r. ulewne deszcze podmyły skarpę, zwały błota spadły na dom. Pod naporem doszczętnie się rozsypał. Nie zostało nic oprócz niespłaconych kredytów.
Kobieta stanęła na nogi dzięki pomocy sąsiadów i władz gminy. Zaraz po tragedii rodzina ulokowana została w mieszkaniu w Ośrodku Zdrowia w Osobnicy. Dzięki pomocy wójta uruchomiono także specjalne konto, na które można było wpłacać pieniądze. Pani Maria pełna wiary w ludzi zaczęła budować nowe życie dla swojej rodziny. Schody pojawiły się po drodze.
Każdy z poszkodowanych w powodzi mógł liczyć na dotację rządową na odbudowę domu.
– To była jedyna szansa na powrót do normalności, bez tej pomocy nie mogłabym nawet marzyć o nowym domu – przyznaje pani Maria.
Wystąpiła z wnioskiem i dostała decyzję o odszkodowaniu, ale jej nie przyjęła. Zakwestionowała wycenę poniesionych szkód. W efekcie, kiedy inni „powodzianie” budowali nowe domy, albo kupowali mieszkania, kobieta walczyła o swoje.
– Udowodniłam, że wycena sporządzona przez rzeczoznawców była zaniżona o prawie 23 tys. zł, ale dostałam z tego tylko 12 tys. zł, ponieważ przy pierwszej decyzji kwota była naliczana z Vat-em, przy ostatniej, już po moich dwóch odwołaniach, kwota do wypłaty nie uwzględniała Vat-u – wyjaśnia pani Maria. – Dostałam w sumie 125 tys. 700 zł, czyli o 10 tys. zł mniej niż mi się należało. Wszyscy powodzianie i ludzie z usuwisk dostali pieniądze z doliczonym podatkiem Vat. Ja początkowo też miałam doliczany, potem już nie. To kara za to, że udowodniłam, iż rzeczoznawca zaniżył wycenę domu?
Nie mogła dłużej czekać i wzięła to, co jej przyznano.
– Musiałam szybko zacząć budować dom, bo dostałam nakaz opuszczenia mieszkania zastępczego do końca roku. Co miałam robić, wzięłam pieniądze i zabrałam się za budowę domu. Kredytu nie mogłam wziąć bo byłam na wychowawczym. Ale o należące mi się jeszcze 10 tys. 520 zł będę walczyć dalej. Odwołam się do Sądu Administracyjnego – podkreśla.
Budowa się przeciąga
Wybudowanie domu to jedno, jego wykończenie to drugie. Pani Maria ledwo wiąże koniec z końcem, ale się nie poddaje. Od marca wróciła do pracy, dojeżdża do Rzeszowa, jest kierownikiem pociągu na kolei. Teraz mogła wreszcie wziąć kredyt, ale gospodaruje nim bardzo oszczędnie i m.in. dlatego pewnych prac na budowie nie da się przyspieszyć.
– Dla mnie te 10 tys. zł to bardzo duże pieniądze. I skoro wszyscy je dostawali, to dlaczego ja mam z nich zrezygnować? – żali się kobieta. – Ja bym już dawno odpuściła, ale rodzina i znajomi mówią mi, że nie wolno mi się poddawać, jeśli jest o co walczyć. A przecież mam o co, bo za te pieniądze mogłabym wykończyć dom i się do niego przenieść. Nerwicy się już nabawiłam ale będę walczyć do końca.
Zgodnie z prawem?
Wójt gminy nie kryje zdziwienia postępowaniem Załubskiej. – Jestem zaskoczony tym, że tak to wszystko komentuje – mówi Stanisław Pankiewicz, wójt gminy Jasło. – To nieuzasadnione żale i pomówienia. Od początku pomagamy, jak możemy. Od maja 2010 r. do tej pory mieszka w komfortowych warunkach i nie płaci złotówki czynszu za to. Wcześniej, w swoim własnym budynku miała tylko pokój z kuchnią, a przez ostanie trzy lata mieszka w pięknym, trzypokojowym mieszkaniu ze wszystkimi wyposażeniem. A to nas kosztuje już ponad 8 tys. zł.
– A jak pan wytłumaczy fakt, że przy pierwszych dwóch decyzjach przyznana kwota była brutto, przy ostatniej już bez Vat-u? – pytamy.
– Nie my o tym decydowaliśmy. Wszystkie zasiłki wypłacone w 2010 r sporządzane były w oparciu o wyceny brutto. Decyzje zostały wydane i wykonane. Na ten czas było to prawidłowe działanie, nikt tego w urzędzie wojewódzkim nie kwestionował. Pani Załubska zakwestionowała pierwszą wycenę, zebrał się zespół ekspertów, zbadał sprawę i to oni dali nam nowe wytyczne, a my musieliśmy się tylko do nich zastosować – wyjaśnia Pankiewicz.
Wygląda na to, że pani Maria sama sobie zaszkodziła. Początkowo Urząd Wojewódzki nie kwestionował wyceny odszkodowań w kwotach brutto i takie otrzymywali wszyscy poszkodowani. Dla pani Marii to jednak jawne oszustwo.
– Nie mogę zrozumieć skąd te zarzuty. Przecież my się z nikim nie targujemy, nie kwestionujemy tego co rzeczoznawca wyliczy. Mieliśmy szkody wycenione nawet na 6 mln zł i zostały wypłacone – podkreśla wójt.
Może zostać!
Budowa nowego domu się przeciąga, a co za tym idzie termin wprowadzenia się do niego przesuwa się w czasie. Pani Maria już kilka razy wyprosiła w gminie zgodę na to, by mogła jeszcze trochę pomieszkań w Osobnicy, teraz usłyszała: koniec!
– Zastępca wójta, pan Lazar, powiedział mi, że ja celowo przeciągam przeprowadzkę i postawił mi ultimatum – mam się wyprowadzić do końca maja. A ja nie mogę jeszcze przeprowadzić się do nowego domu, bo jeszcze jest niewykończony, nie mam odbioru przez nadzór budowlany, nie mogę tam mieszkać, mogę tam tylko chodzić, remontować, ale spać z dziećmi nam nie wolno. Synek ma astmę, a tam, jak na budowie, wszystko jeszcze śmierdzi, na pewno mu to zaszkodzi – podkreśla Załubska.
Zdesperowana kobieta zamierzała demonstracyjnie zamieszkać z dziećmi w namiocie na działce.
– Studnia na działce jest, wygódka stoi, a spać będziemy w namiocie – mówi ze łzami w oczach.
Urzędnicy w gminie znów są zaskoczeni.
– Przecież wójt za każdym razem jej idzie na rękę i przedłuża na taki okres, na jaki żąda. Ale ona nie mówi, że chce na 2-3 miesiące tylko, że na 2-3 tygodnie, bo już ma na ukończeniu jakieś prace i lada dzień się przeprowadzi – dziwi się zarzutom Romana Wachel, kierownik GOPS.
Czy jeśli teraz wystąpi do gminy z prośbą o przedłużenie terminu, to czy dostanie zgodę?
– Mieszkała już trzy lata nie płacąc za czynsz, to nawet gdyby mieszkała jeszcze pół roku, to wytrzymamy – zapewnia Pankiewicz.
O obietnicy wójta pani Maria dowiedziała się od nas. Czym prędzej pojechała do gminy. Po rozmowie z wójtem zaraz do nas zadzwoniła.
– Pani redaktor, nie wiem jak dziękować za pomoc. Pan wójt obiecał, że nikt mnie nie wyrzuci, że on sam będzie tego pilnował, że mogę mieszkać spokojnie i żebym się nie martwiła… dziękuję – wyrzuca z siebie jednym tchem.
A my dziękujemy wójtowi za dotrzymanie słowa.
Ewa Wawro
{gallery}galerie/załubska{/gallery}