Wczorajsze spotkanie związkowców z szefami Pektowinu nie wniosło nic nowego do sprawy. Dziś dyrekcja ma prowadzić indywidualne rozmowy z protestującymi pracownikami.
W zapowiedzianym wcześniej spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele pracodawcy i związkowcy. Prezesa koncernu Naturex nie było, a na jego obecność najbardziej liczyli związkowcy.
– Podejrzewamy, że prezes nie wie o tym, co tu się wyprawia – podkreślali kilkakrotnie w rozmowach z nami.
Wczorajsze spotkanie nie wniosło nic nowego, chociaż jak przyznają związkowcy, przedstawiciele pracodawcy próbowali wprowadzić łagodzącą atmosferę. Emocji jednak nie brakowało.
– Mówili, że rozumieją problem, że chcą się dogadać, ale to nie pokrywa się z tym, co faktycznie jest robione – mówi Jolanta Rączka, jedna z czwórki pracowników byłego wydziału marketingu. – Chwilami nas ponosiło, wyładowaliśmy emocje, ale przecież jesteśmy tylko pracownikami i trudno jest od nas wymagać trzymania nerwów na wodzy, jeśli mamy taki poważny problem – dodaje.
– Panowie uznali, że po wnikliwej analizie sytuacji w Pektowinie, nie znaleźli dla nas innego stanowiska, tylko stanowiska robotników pomocniczych. I że powinniśmy się cieszyć, że w ogóle mamy pracę – relacjonuje Danuta Cichoń. – Oczekuje się od nas, byśmy sami zaproponowali stanowiska, na których chcemy pracować. Obawiamy się jednak, że cokolwiek zaproponujemy, to odpowiedź będzie jedna: to nierozsądna i nie do przyjęcia propozycja.
Związkowcy zakładają, że pracodawca ma dobrą wolę, ale wygląda na to, że przez jakiś czas będzie jeszcze trwało „odbijanie piłeczki”.
– Obu stronom zależy na rozwiązaniach korzystnych dla wszystkich – podkreśla Edmund Gondek, przewodniczący Związku Zawodowego Solidarność. – Pracodawca ceduje decyzje personalne na organizacje związkowe, przyznaje się, że oni tak naprawdę nie wiedzą co zrobić i dobrze będzie, jeśli to my im podpowiemy.
Robert Reschke, dyrektor zarządzający w Pektowinie, znów nie znalazł wczoraj chwilki czasu na rozmowę z nami. Na pytanie kiedy będzie miał czas, by krótko skomentować sytuację, rozłożył tylko bezradnie ręce.
Podpowiedzą dyrekcji
Dziś związkowcy mają rozmawiać z dyrekcją. Zainteresowani pracownicy już wiedzą, jakie stanowiska pracy dla siebie wskażą pracodawcy.
– Odpowiadające naszym kwalifikacjom i do tego przydatne w firmie – podkreśla Cichoń.
– Nie mamy, nie wiadomo jakich wygórowanych oczekiwań, ale nie robotnik pomocniczy – dodaje Rączka.
Sprawa trafiła już do sądu pracy.
Do sprawy wrócimy.
Ewa Wawro
Przeczytaj artykuł: Mobbing w Pektowinie?