Dzisiaj przypada 95. rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. Dlatego będzie po polsku. Ten artysta po raz pierwszy gości w tej rubryce. Jest to najważniejszy przedstawiciel polskiej poezji śpiewanej, dlatego też pojawia się w tak szczególnym dniu. Marek Grechuta, polski piosenkarz, poeta, kompozytor i malarz, z wykształcenia architekt to bohater naszej muzycznej opowieści. Łączył w swojej muzyce elementy rocka, jazz-rocka, rocka progresywnego z poezją śpiewaną, szczególnie w początkowym okresie twórczości. W 1963 roku artysta podjął studia architektoniczne na Politechnice Krakowskiej, gdzie poznał Jana Kantego Pawluśkiewicza, z którym założył Kabaret Architektów Anawa (z francuskiego en avant – naprzód), który wkrótce się przeobraził w zespół towarzyszący mu na występach. Publiczny debiut muzyczny Grechuty miał miejsce w październiku 1967 roku, zajął wtedy drugie miejsce wśród wokalistów na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie, a wygrał piosenką „Tango Anawa”. Rok później na VI Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu zdobył nagrodę dziennikarzy za piosenkę „Serce”, a w1969 roku na VII KFPP jedną z głównych nagród (Nagroda TVP) za piosenkę „Wesele”. Z zespołem Anawa nagrał dwie swoje pierwsze płyty – „Marek Grechuta & Anawa” w 1970 oraz „Korowód” w 1971 roku. W 1971 roku na IX KFPP w Opolu Grechuta zdobył także główną nagrodę za piosenkę „Korowód”.
W tym samym roku Grechuta opuścił zespół Anawa i założył inny zespół o nazwie WIEM (W Innej Epoce Muzycznej). Z tą formacją nagrał dwa albumy: „Droga za widnokres” oraz „Magia obłoków”. W 1976 roku Marek Grechuta rozpoczął współpracę z Piwnicą pod Baranami, która trwała blisko 10 lat. W latach 1977 – 1994 i w 2003 roku artysta ponownie współpracował z grupą Anava. W 2003 roku na potrzeby albumu „The Best Of”, grupy Myslovitz, zgodził się nagrać z muzykami nową wersję utworu „Kraków” (pochodzącą z albumu „Miłość w czasach popkultury”), którą osobiście przearanżował pod zespół Anawa. Było to ostatnie nagranie poważnie chorego już wtedy artysty. A dzisiaj przypominam jeden z pierwszych przebojów Marka Grechuty z jego debiutanckiego albumu, ale z nieco zmienionym tekstem. Posłuchajmy i popatrzmy.