Po niemal półrocznej przerwie powracam do nagrań Phila Collinsa. Jeden z moich ulubionych wykonawców karierę muzyczną rozpoczął jako perkusista, najpierw w 1968 roku w rockowej grupie Flaming Youth, a od 1970 roku w Genesis, w którym początkowo był także drugim wokalistą w piosenkach śpiewanych przez Petera Gabriela. Po odejściu Gabriela od 1976 roku Collins pełni (z kilkuletnimi przerwami) funkcję wokalisty zespołu.
W latach 80. Phil rozpoczął i z powodzeniem kontynuował karierę solową, która wpłynęła także na komercyjny sukces Genesis. Według Atlantic Records całkowita liczba sprzedanych płyt Collinsa wyniosła w 2002 ponad 100 mln egzemplarzy. Pierwszy solowy album artysty „Face Value” ukazał się 9 lutego 2981 roku. Płyta przyniosła również pierwszy wielki hit w solowej twórczości muzyka – „In the Air Tonight”. Wydany 1 listopada 1982 roku, drugi krążek „Hello, I Must Be Going!”, ugruntował pozycję Collinsa, jako mogącego funkcjonować także poza macierzystą grupą artysty. Dla mnie największą wartość liryczną i muzyczną, posiada czwarty solowy album Collinsa „…But Seriously”. Płyta ukazała się 20 listopada 1989 roku. W warstwie tekstowej utwory poruszają palące problemy społeczne. Dziś przypomnę kolejny przebój z tego wydawnictwa. Posłuchajmy.