wtorek, 16 kwietnia, 2024

Przeżyłam dwa obozy

0
Przeżyłam dwa obozy
Udostępnij:

W sali Domu Ludowego w Szebniach 26 października br. odbyło się spotkanie autorskie z Zofią Macek oraz promocja książki „Przeżyłam dwa obozy”. Wydawnictwo jest drugą częścią, wcześniejszej publikacji pisarki pt.: „Hitlerowski obóz pracy przymusowej w Szebniach”.

Autorka w swojej książce opisuje postać osadzonej w obozie w Szebniach i Płaszowie siostry Franciszki Honoraty Bojda ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Starowiejskich w Starej Wsi, pomagającej współwięźniom, także tym przywiezionym z jasielskiego więzienia. Dokument historyczny posiada bogatą dokumentację fotograficzną, został opracowany przez pracowników szebieńskiej biblioteki.

Ponad stu mieszkańców gminy Jasło mogło również obejrzeć pokaz filmu pt. „Akcja Pensjonat”, dokumentu fabularyzowanego zrealizowanego przez Telewizję Obiektyw.

Film „Akcja Pensjonat” przedstawia historię uwolnienia więźniów z więzienia w Jaśle w nocy z 5 na 6 sierpnia 1944 roku. Sześciu żołnierzy Kedywu Armii Krajowej uwolniło 66 więźniów politycznych, umożliwiając ucieczkę kolejnym kilkudziesięciu. Akcja „Pensjonat” jest uważana za jeden z najważniejszych epizodów w dziejach historycznych Jasła.

Film jak i książka zostały dofinansowane z Grantu przyznanego Gminnej Bibliotece Publicznej w Jaśle z/s w Szebniach i TV Obiektyw przez Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach Programu „Patriotyzm Jutra” do zadania „Zdobyć więzienie w Jaśle czyli wszystko o akcji „Pensjonat”.

Autorka składa serdeczne podziękowania wszystkim, którzy przyczynili się do powstania wydawnictwa i przygotowania promocji.

Wkrótce odbędą się kolejne spotkania z Panią Zofią Macek. Pierwsze z nich odbędzie się w Zespole Szkół w Trzcinicy na które serdecznie zapraszamy.

Na zakończenie, aby zachęcić Państwa do lektury publikujemy fragment książki Zofii Macek pt. „Przeżyłam dwa obozy”.

„Wczesną wiosną 1943 r., nie pamiętam czy to był koniec lutego, czy początek marca (…) zostałam aresztowana przez „Gestapo”, jako zakładniczka za majora Wojska Polskiego Władysława Garlickiego, który wraz z rodziną, od 1940 r. mieszkał w naszym sąsiedztwie. Wyjeżdżając wiosną 1942 r., prosił nas o przechowanie jego mebli (…). Jak się później dowiedziałam, należał on do Armii Krajowej, był dowódcą AK na Podkarpaciu (…).

Aresztowana zostałam w Jasionowie k. Brzozowa, gdzie pracowałam od 1931 r. Wraz ze mną aresztowano siostrę żony W. Garlickiego, Irenę Węgrzynowską, przybyłą wraz z mężem inżynierem oraz córką Aliną z Borysławia.

Rano, około godziny ósmej zajechało pod nasz dom kilka samochodów (…). Usłyszałam mocne kopanie do drzwi. Gdy je otworzyłam, natychmiast do środka wdarło się kilku gestapowców z psem. Byłam przerażona. W jednym z pokoi naszego domu zakonnego był zabity i rozebrany nocą prosiak (dla domowego użytku). Według zakazów niemieckich groziła mi śmierć. Byłam wówczas przełożoną Domu Sióstr.

Na wstępie wyczytano nazwisko – powiedziałam, że to ja jestem. Zaczęli więc przeprowadzać rewizję w rzeczach państwa Garlickich, a zwłaszcza przeglądano dokładnie podręczniki Szkoły Oficerskiej, w której W. Garlicki był profesorem. Zażądali ode mnie listu, który otrzymałam kilka dni temu od pani Garlickiej, oczywiście pod fikcyjnym zwrotnym adresem. W obawie przed rewizją w dalszych pokojach, gdzie leżał ubity prosiak po krótkim zastanowieniu się i modlitwie, oddałam ten list. Były w nim zawarte życzenia imieninowe i zapytanie o matkę p. Garlickiej, mieszkającą obok naszego domu zakonnego. Po przejęciu tego listu, gestapowcy zaprzestali dalszej rewizji. Mnie natomiast kazali wyjść, wsiąść do auta, rzekomo miałam jechać do Brzozowa, gdzie mam odpowiedzieć na jedno pytanie. Gdy zatrzasnęły się drzwi samochodu, odetchnęłam z pewną ulgą, że pozostawili siostry w spokoju. Podczas „podróży” w cichości duszy modliłam się do Boga, powtarzając słowa psalmu: „W Tobie Panie nadzieję położył, niechaj nie będę pohańbion na wieki”.

Samochód nasz zatrzymał się w Brzozowie, przed jakimś urzędem, z którego właśnie wyprowadzono naszego sąsiada z Jasionowa, piętnasto czy szesnastoletniego Adama Rychlickiego ich konfidenta. Biedny chłopiec, gdy mnie zobaczył, wystraszył się okropnie i poczerwieniał, a ja sobie pomyślałam – biedne dziecko, tak dałeś się wciągnąć w brudną robotę, ogarnęło mnie względem niego serdeczne współczucie.

Wprowadzono mnie do jakiegoś biura, zapytano tylko o moje dane personalne i za chwilę wyruszyliśmy w dalszą drogę przez Jasienicę do Jasła. W Jasienicy znowu był dłuższy postój, gestapowcy jedli i popijali alkohol. Próbowałam wyjść na powietrze, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa, byłam słaba, właśnie przechodziłam grypę i miałam wysoką temperaturę. Zachwiałam się, z pomocą pospieszył gestapowiec z Jasła – Drzyzga. Chciał chwycić mnie za rękę, którą natychmiast hardo wyrwałam z jego ręki i powiedziałam: „Dziękuję za pomoc”. Zobaczyłam wtedy okrutny błysk w jego oczach, uniósł w górę zaciśniętą pięść, ale ją powoli opuścił i mnie nie uderzył…”

GBP w Jaśle z/s w Szebniach

{gallery}galerie/16_rok/dwa_obozy{/gallery}