sobota, 2 grudnia, 2023

„Przez przeszłość możemy zobaczyć i zrozumieć naszą teraźniejszość. To, jak bardzo nie zmieniliśmy się w swoich zachowaniach”

0
„Przez przeszłość możemy zobaczyć i zrozumieć naszą teraźniejszość. To, jak bardzo nie zmieniliśmy się w swoich zachowaniach”
Udostępnij:

Od lat interesuje się historią. Uczestniczył w licznych międzynarodowych konferencjach o tematyce historycznej, w których wzięli udział naukowcy z całego świata. Jest członkiem Stowarzyszenia Miłośników Jasła i Regionów Jasielskiego oraz Jasielskiego Towarzystwa Naukowego. Oprócz tego pracuje nad tłumaczeniem sagi o Gislim, a w minioną środę odbył się jego wykład na temat gier i sportów wikingów w Jasielskim Domu Kultury. O tym co robi można by mówić w nieskończoność – działa nieustannie. Z Remigiuszem Gogoszem, jaślaninem, zapalonym pasjonatem historii , rozmawiała Weronika Samborska.

Skąd wzięło się u Ciebie zamiłowanie do historii?

Moje zainteresowanie historią rozpoczęło się już w podstawówce. Zawdzięczam to zarówno nauczycielce Bożenie Okońskiej, jak i mojemu ojcu, który w młodości opowiadał mi fragmenty historii Polski. W liceum zrodziła się myśl, by rozpocząć studia w tym kierunku. Historia zwyciężyła wtedy nad japonistyką, którą również brałem pod uwagę. Do trzeciego roku studiów nie zależało mi na dobrych wynikach w nauce. Mój stosunek do nauki niczym nie różnił się od tego, jaki mieli inni studenci – od sesji do sesji. Pod koniec trzeciego roku za namową kolegi uczestniczyłem w Trzecim Kongresie Mediewistów w Łodzi, który odbywa się cyklicznie co trzy lata. W przyszłym roku będzie to już piąte spotkanie, w Rzeszowie, którego jestem jednym z organizatorów.

Na czym polegają takie spotkania?

Jest to konferencja mediewistów, czyli naukowców zajmujących się badaniem średniowiecza. W wydarzeniu uczestniczą nie tylko historycy, ale również archeolodzy, historycy sztuki, muzykolodzy, literaturoznawcy i lingwiści. W przyszłym roku spodziewamy się, że w konferencji weźmie udział blisko 300 uczestników. Jest to jedna z największych konferencji jeśli chodzi o wydarzenia mediewistyczne.

Co dały Ci te spotkania?

Na miejscu przekonałem się, że jestem najmłodszym uczestnikiem konferencji, w dodatku z małym doświadczeniem. Spotkałem się jednak z miłym przyjęciem ze strony wszystkich mediewistów. Traktowali mnie na równi, nie było między nami bariery: wykładowca – student, która jest przyjęta na uczelniach (jak się potem okazało głównie w Polsce). Była to doskonała okazja, by o swojej pracy magisterskiej porozmawiać z ludźmi o bogatej  wiedzy i doświadczeniu. Miesiąc później wziąłem również udział w konferencji zorganizowanej przez mojego profesora, Leszka P. Supeckiego pt. „Paganism and Christianity in the Old Norse and Old Slavic World”, w której uczestniczyło jedynie 15 osób. Pojawili się na niej ludzie z Niemiec, Islandii, Wielkiej Brytanii, Rosji i oczywiście klika osób z Polski, w tym ja. Zbieg okoliczności i pomoc jednego z profesorów sprawił, że udało mi się wziąć udział w programie Erasmus i pojechać do Bonn na studia. Tam, pierwszy raz miałem do czynienia ze Skandynawią. Uczestniczyłem w zajęciach na Wydziale Uniwersytetu Filologii Germańskiej i Skandynawistyki, gdzie wykładał również profesor Rudolf Simek, który pomógł mi w tym wyjeździe.

Czego się tam uczyłeś?

– Z historycznych przedmiotów mieliśmy II wojnę światową i Wczesnośredniowieczne źródła łacińskie do historii Niemiec. Czytaliśmy i tłumaczyliśmy kroniki z języka łacińskiego na niemiecki. Z profesorem, który zorganizował mój wyjazd, miałem zajęcia  w ramach seminarium, które dotyczyło bogów w Eddzie poetyckiej (Gotterlieder der Lieder Edda). Jednym z przedmiotów, który wzbudził moje zainteresowanie był: Sagi o Islandczykach. Uczyłem się również starowysokoniemieckiego, który używany był około roku 1000. To połączenie łaciny z niemieckim – bardzo piękny język. Inny przedmiot to Wstęp do staroislandzkiego, który dał mi pierwsze pojęcie o języku dawnych Skandynawów.

Jak sobie poradziłeś?

– Na początku było ciężko. Ale z czasem radziłem sobie coraz lepiej. W wolnych chwilach zbierałem materiały do pracy magisterskiej: Henryk Sandomierski jako krzyżowiec. Przed wyjazdem zaaplikowałem do letniej szkoły w Danii. Kurs, którego tematem było Pogaństwo i chrześcijaństwo w staronorweckiej literaturze („Paganism and Christianity in the Old Norse textual literature”), trwał dwa tygodnie i miał charakter interdyscyplinarny: łączył archeologie, literaturoznawstwo, historię i socjologię. Codziennie uczestniczyliśmy w wykładach i ćwiczeniach, trwających ponad 7 godzin. Musieliśmy więc dać coś od siebie. Byłem jedynym Polakiem w czterdziestoosobowej grupie.

Co dalej?

– Wracając z kursu, będąc już pod koniec czwartego roku, wiedziałem co chcę robić. Po obronie pracy magisterskiej zdecydowałem się na doktorat. Wybór tematu nie był łatwy. Nie znałem na tyle literatury, by stwierdzić, który z tematów jest ciekawy. Wymyśliłem klika, które mnie w jakiś sposób zainteresowały i z nimi udałem się do profesorów, których poznałem podczas konferencji z prośbą o poradę. Drogą selekcji ostatecznie wybrałem temat dotyczący gier i sportów wikingów. Brzmi on: “Hver er sterkastr?” Sports and Games of the Northmen in the Middle Ages. Role, rules and aspects. Study into Old Norse Saga Literature with the special focus on saga age Iceland./ “Któż jest najsilniejszy?” Sporty i gry Skandynawów w średniowieczu. Rola, zasady i aspekty. Studium staronordyckiej literatury ze szczególnym uwzględnieniem Islandii w czasach sag. Jak się okazało od ponad 100 lat nikt wcześniej nie zajmował się tym zagadnieniem. Dostępna była wtedy tylko jedyna książka, wydana przez Bjorna Bjarnasona o sportach dawnych Islandczyków.

Jak przebiegało pisanie pracy? Gdzie szukałeś materiałów?

– Przez pierwszy rok robiłem ogólny „research”, czyli rozeznawałem się w literaturze i w tym co mogę znaleźć w Polsce dzięki uprzejmości kolegów. Zimą skupiłem się na szukaniu możliwości wyjazdu. Wiedziałem, że bez niego nie będę w stanie napisać czegokolwiek. Problem ze znalezieniem literatury w Polsce był i jest ogromny. Składałem podania do Danii, Szwecji, Norwegii i Islandii. Dostałem wtedy stypendium od Ministerstwa Edukacji Islandii na naukę języka islandzkiego w programie „Icelandic Studies for Foreign Students”. Tam spędziłem osiem miesięcy. Oprócz zajęć, czas wolny spędziłem w bibliotece, szukając dalej materiałów do pracy. Z przedmiotów wybrałem korpus literatury staroislandskiej, archeologię islandzką w średniowieczu i religię nordycką. 8-miesięczny kurs islandskiego pozwolił mi wziąć tekst do ręki i bez większych problemów przeczytać go ze zrozumieniem.

 Co było po powrocie z kursu?

– Wróciłem do Polski i skupiłem się na pisaniu pracy. Oczywiście brałem udział w różnych konferencjach, zdobywając doświadczenie. Przez dwa semestry prowadziłem zajęcia na kulturoznawstwie na Uniwersytecie Rzeszowskim: Przedchrześcijańskie wierzenia ludów średniowiecznej Europy. Było to bardzo ciekawe i potrzebne doświadczenie dydaktyczne.

Od jakiegoś czasu tłumaczysz sagę o Gislim. Skąd wziął się pomysł?

– Będąc w Islandii doszedłem do wniosku, że skoro znam już trochę ten język, to warto to wykorzystać i przetłumaczyć jakąś sagę. Z grubo ponad setki sag, na język polski przetłumaczonych jest jedynie kilka z nich. Saga, nad którą obecnie pracuję, była już kiedyś tłumaczona z języka niemieckiego. Moim zdaniem, tłumaczenie to nie jest zbyt dobre. Autor wykorzystuje pojęcia, które odbiegały od rzeczywistości. Poza tym, wydanie nie było opatrzone naukowym komentarzem, który ja zamierzam napisać.

 Dlaczego akurat wybrałeś sagę o Gislim?

– Była to pierwsza saga, którą przeczytałem jeszcze na studiach w Bonn. Bardzo mi się spodobała, a poza tym, jest to jedna z najsłynniejszych sag rodowych. Wyszła nawet ekranizacja na jej podstawie. Opowiada o Gislim, człowieku, który musiał zabić jednego szwagra, by móc pomścić śmierć innego. Za ten uczynek zostaje wygnany z kraju, a każdy kto go spotyka, może go zabić bez żadnych konsekwencji. Kraj ten był w tamtych czasach bardzo specyficzny. Nie było wtedy instytucji nadrzędnej, która sprawowałaby władzę. Była to czysta demokracja, gdzie spory rozstrzygano między sobą. Gisli, pomimo swojej sytuacji, zdecydował się nie wyjeżdżać z kraju. Przez trzynaście lat ukrywał się na wyspie. Oczywiście w zakończeniu tej historii ginie, jak prawie każdy główny bohater sag.

Jak przebiega tłumaczenie?

Staram się tłumaczyć tak, by tekst był dla czytelnika jasny i przejrzysty oraz by tłumaczenie oddawało to, jak faktycznie wygląda saga. Samo słowo saga oznacza historię, opowieść. Były one pisane tak schematycznie, że mamy pewne specyficzne zwroty, słowa oraz stylistykę, których charakter musi pozostać niezmieniony. Każda ich modyfikacja, zlikwidowałaby esencję samej sagi. Gdy zacząłem ją tłumaczyć, dostałem propozycję jej publikacji w nowopowstającej serii Nordicum, wydawnictwa Templum. Seria ta będzie podzielona na trzy części: tłumaczenia, książki (monografie, prace magisterskie) oraz materiały pokonferencyjne, zbiory artykułów.

Kiedy planowana jest data publikacji?

Tekst musi być czysto naukowy, z komentarzem, wstępem, wyjaśnieniem. Zajmuje to dużo czasu, a poza tym obecnie skupiam się na finalizacji mojej dysertacji. Podejrzewam, że będzie to koniec 2015 roku.

Jesteś również członkiem Stowarzyszenia Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego i Jasielskiego Towarzystwa Naukowego. Jak oceniasz zainteresowanie historią w naszym mieście?

Widać, że coś się dzieje, choć to ciągle za mało… Bardzo fajnym pomysłem była akcja komiksowa o Łukasiewiczu – ciekawa wersja przekazania historii, która trafia do młodych ludzi. Organizowane są również spacery historyczne. Pomysł idealny, ale wykonanie już trochę gorsze. Młodzież nie interesuję się taką formą spędzania wolnego czasu, chodzą na nie głównie osoby starsze, a to nie o to w tym wszystkim chodzi. Tego typu wydarzenia powinny zaciekawić młodych ludzi, wzbudzając w nich lokalny patriotyzm. Mamy piękną historię, jednak niedocenioną.

W środę w Jasielskim Domu Kultury odbył się Twój wykład pt. „Jak wikingowie zabijali czas? W świecie wikińskich gier i sportów”. Skąd pomysł na taki temat?

Mając obraz wikinga, widzimy kogoś, kto jest dość ostry i brutalny. W naszych oczach to barbarzyńca z rogami i toporem w ręku, który żyje wyłącznie z bitew i wojaczki. Tak naprawdę byli to zwykli ludzie, zachowaniem nie różniący się zbytnio od innych nacji tego okresu. Wiedli normalne życie, znajdując czas również na rozrywkę, która była na miarę ich czasów. Dodatkowo bardzo ciekawa.

Jakie gry były najbardziej powszechne w tamtych czasach?

Najpopularniejsze były zapasy glima. Miały one konkretne zasady, oponenci chwytali się głównie za spodnie, by następnie przerzucić przeciwnika tak, by ten upadł na kolano, bądź ziemię. Byli to reprezentanci regionu, którzy walczyli między sobą na zasadzie najsilniejszy z najsilniejszym. Wygraną był honor i poważanie wśród innych. Druga gra to gra w piłkę (knattleikr) – coś podobnego do współczesnego hurlingu i hokeju na trawie. Do gry używano kija i piłki, gdzie piłkę przerzucano między sobą. Trzecia to walki koni. Tutaj już nie było rywalizacji między ludźmi, a zwierzętami. Rzucanie zwierząt do walki było symbolicznym pokazaniem tego, że człowiek rządzi nad prawami natury, czyli że to właśnie on sprawia, że zwierzęta mogą walczyć dla niego. Koń reprezentował swojego właściciela. To on zyskiwał sławę, mając w posiadaniu takiego konia, który pokonuje wszystkie inne w regionie. Do innych gier w tamtych czasach możemy zaliczyć również pływanie. Dwóch przeciwników wypływało na wodę, topiąc się nawzajem. Ich formy rozrywki były naprawdę interesujące.

Założyłeś również własną firmę: DirectNord. Doradztwo i szkolenia w zakresie wiedzy o Skandynawii. Jakie są jej działania?

Wraz z Jakubem Morawcem, swoją ofertę kierujemy do instytucji naukowych, samorządowych, czy też firm. Są to szkolenia dotyczące samej Skandynawii: jak żyć w Skandynawii, jak z nią współpracować. Obecnie organizujemy szkolenie w Dąbrowie Górniczej o równouprawnieniu i posyłaniu dzieci do szkół w Skandynawii. Jakie są różnice, z jakimi problemami mogą się spotkać rodzice, którzy posyłają swoje dziecko do szkoły, jaki jest ogólny model nauczania w Skandynawii – to główne tematy podejmowane na tych szkoleniach. W ofercie mamy również programy wycieczek motywacyjnych do Skandynawii, skierowanych do firm prywatnych, czy przedsiębiorstw. Oprócz tej oferty, prowadzimy również wykłady dla dzieci, uczniów szkół podstawowych, gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych w całej Polsce. Organizowaliśmy Dzień Skandynawski w Pacanowie, byliśmy uczestnikami Nordaliów, czyli Skandynawskiego Festiwalu na Śląsku. Są również plany przeprowadzenia zajęć w Jaśle. Dodatkowo nawiązaliśmy współpracę z Festiwalem Słowian i Wikingów na Wolinie. Organizowane będą liczne gry, w których sam będę brał udział: wikińskie szachy, czy gra w piłkę na wzór tej z tamtych czasów.

Jaki jest cel tej działalności?

Oprócz szkoleń typowo nastawionych na praktykę życia w krajach skandynawskich, realizujemy się również w wykładach dla młodzieży. Myślę, że nie możemy zatracać się we współczesności, dlatego takie wykłady są przydatne. Musimy powracać do historii. Cały czas mamy te same zachowania. Przez przeszłość możemy widzieć naszą teraźniejszość i to, jak bardzo się nie zmieniliśmy.

Ciągle działasz, jak Ty to robisz?

Trzeba starać się realizować w tym, w czym jest się najlepszym. Ja akurat dobrze czuję się w historii. Po publikacjach i konferencjach widzę, że moja praca wzbudza zainteresowanie, co jest dla mnie wielką motywacją do dalszej pracy. Nie należy się bać, trzeba chcieć i szukać okazji. Wszystko leży na stole, wystarczy sięgnąć po to ręką. Moja historia pokazuje, że wszystko jest możliwe, wystarczy tylko chcieć i działać w tym kierunku.

Jakie plany na przyszłość?

W planach mam projekt – chcę połączyć dwie moje wcześniejsze prace, dotyczące wypraw krzyżowych. Temat brzmiałby: Pielgrzymi i krzyżowcy skandynawscy. Będę musiał w to włożyć wiele pracy, jednak zawsze to dobra okazja do nauczenia się nowych języków (arabski, bizantyńska greka itp.), wyjazdów do bibliotek i archiwów w krajach arabskich, czy też poznania kolejnej tajemnicy dziejów. Oprócz tego będę kontynuował tłumaczenie sagi, może jakiś wyjazd… wszystko jeszcze przede mną.

Remigiuszowi Gogoszowi dziękujemy za udzielenie wywiadu i życzymy powodzenia w realizacji swoich marzeń.

Weronika Samborska

Referaty, które Remigiusz Gogosz wygłosił podczas licznych konferencji:

05-06.04.2013 – Härnösand – Austmarr workshop, paper: Baltic sea and the Northern Crusades. A case study and main problems”

17-18.11.2012 – Kraków – „Zabawka – czy tylko dla dzieci? Gry i zabawki w kulturach świata”, paper: Hnefatafl i szachy, dwie główne gry w sagach skandynawskich.

05-11.08.2012 – Aarhus (Dania) – 15th International Saga Conference, paper.: The Role of the Game Meeting Places.

25-26.05.2012 – Sandomierz – “Kulturowa rola gry w szachy na przestrzeni dziejów”, paper: Chess and hnefatafl: two main board games in the Old Icelandic literature and culture.

23.04.2012 – Reykjavík – “HÍ Student Conference of Medieval North”, paper: Horse-fights: brutal entertainment of the Icelanders in the Middle Ages.

05.07.08.2011 – Wolin – „Barbarzyńcy u bram. VI Międzynarodowa Sesja Naukowa Dziejów ludów Morza Bałtyckiego”, paper: Atak Mieszka II na Saksonię w świetle kroniki hildesheimeńskiej.

27-29.09.2010 – Zakopane – “The Motif of Conversion in Old Norse and Latin Sources”, paper: Rights of pagans and convertion in works of Paweł Włodkowic.

09-11.10.2013 – Monachium – MITaP: 1st Munich Interdisciplinary Conference for Doctoral Students: Sport transmission between countries. Origins of sports and games in Iceland in the Middle Ages

Strony:

 http://patrimonium-europae.org/2013/06/13/remigiusz-gogosz/

 http://rzeszow.academia.edu/RemigiuszGogosz

 https://www.facebook.com/DirectNord

 Recenzent: http://historia.org.pl/author/remigiusz-gogosz/

 

 

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj