sobota, 2 listopada, 2024

Kto zatruł studnie?

0
Kto zatruł studnie?
Udostępnij:

– Jesteśmy przerażeni, nasze studnie są tak zanieczyszczone, że nie da się brać z nich wody – denerwują się mieszkańcy Wolicy. Czy zostanie to uznane za zbiorowe zatrucie spowodowane działalnością firmy przetwarzającej odpady komunalne? Policja prowadzi śledztwo.

O protestach mieszkańców wsi Wolica koło Jasła pisaliśmy już tutaj: Mieszkańcy Wolicy znów protestują

Od kilku lat bezskutecznie protestują przeciwko rozbudowie istniejącego tam zakładu przetwarzającego odpady. Teraz sprawa nabrała dodatkowych „rumieńców” – woda z ich studni nie nadaje się spożycia.

Przypomnijmy:

Kilka lat temu w Wolicy zaczęła się rozbudowa zakładu, odbierającego z gminy odpady komunalne. Początkowo było to niewielkie przedsięwzięcie, ale z czasem interes dobrze się rozwijał i właściciel zaczął rozbudowywać zakład. W 2009 roku mimo protestów mieszkańców okolicznych domów wójt gminy Jasło wydał firmie pozytywną decyzję środowiskową. Przyznał wprawdzie, że uciążliwość istnieje, ale był przekonany, że po rozbudowie powinna zniknąć. Starosta też wydał stosowne pozwolenie na prowadzenie działalności. Protesty nic więc nie dały i inwestycja ruszyła pełną parą. Właściciel firmy Ekomax, Jerzy Kotulak, w oparciu o dotację unijną postanowił rozbudować zakład. Mieszkańcy Wolicy zaczęli znów protestować, stąd prawdopodobnie pojawił się pomysł by swoją nową inwestycję ulokować w Gamracie. Tam też pojawiły się protesty, głównie działających na tym terenie przedsiębiorców. Inwestor nie dostał wymaganej zgody środowiskowej i chcąc nie chcąc wrócił do Wolicy. Mimo iż wciąż nie ma zgody na uruchomienie nowej instalacji, już ją wybudował i przetestował. Buduje także hale przyjmowania odpadów.

Jak można się było spodziewać mieszkańcy znów protestują przeciwko rozbudowie funkcjonującego zakładu. Mają dość smrodu, zanieczyszczenia środowiska i wiecznego hałasu. Obawiają się, że może być jeszcze gorzej. Inwestor planuje uruchomienie instalacji do suszenia biologicznego i stabilizacji tlenowej, która – jak zapewnia – będzie wyposażona w biofiltr do oczyszczania powietrza, co zmniejszy uciążliwości odorową zakładu.

– Zmniejszy? Ale smrodu nie zlikwiduje. To tak, jakby ktoś perfumami chciał zabić smród. Nie zgadzamy się na taką inwestycję – jednym chórem mówili nam w maju mieszkańcy Wolicy.

– Tak nie da się żyć. Czasem smród jest nie do wytrzymania, nawet zamykanie okien niewiele pomaga. Spać w nocy nie można, bo taki huk. Od czasu do czasu sprzątają, jak ma przyjechać jakaś kontrola, ale nieraz śmieci fruwają w powietrzu tygodniami – podkreślała Małgorzata Wójtowicz, mieszkająca w sąsiedztwie zakładu.

Gdyby zaśmierdziało raz w miesiącu, coś tam czasem huknęło, to nic byśmy nie robili, ale są takie dni, że trudno wytrzymać, fetor jest straszny. To nie jest firma Ekomax tylko Ekosmród – denerwował się Jacek Wiatr, kolejny protestujący mieszkaniec Wolicy. – My mamy zdychać, siedzieć w smrodzie, bo ktoś chce zarabiać pieniądze? Niech zarabiają, ale nie kosztem naszego zdrowia.

Protestujący podkreślali również fakt, że zakład położony jest na wzniesieniu, dlatego mieszkańcy położonych niżej domów nie piją wody ze swoich studni, bo jest niezdatna do spożycia.

Zauważyli do już dwa lata temu, kiedy z kranów kilku położonych najbliżej zakładu domów zaczęła lecieć śmierdząca woda. Rok temu jedna z mieszkanek wsi zadzwoniła do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska ze zgłoszeniem, że jej woda jest czymś zatruta. W ślad za tym z WIOŚ poszło pismo do właściciela Ekomaxu z prośbą o ustosunkowanie się do zarzutu. Dwa tygodnie później delegatura w Jaśle otrzymała odpowiedź, z której jasno wynikało, że proces gromadzenia odpadów prowadzony jest zgodnie z posiadanymi zezwoleniami. I tak urzędnicza, papierkowa kontrola, została zakończona.

Wkroczyła policja

W latach 70. ubiegłego stulecia na terenie obecnego Ekomaxu była hodowla trzody chlewnej. – Wówczas PGR wykopał tam dwie olbrzymie głębokie studnie, jako tzw. gnojownice. I to do nich wpływa teraz ten cały bród, nie tylko podczas deszczu. Teraz te studnie są jednym wielkim szambem. Są jak kroplówka, która rozprowadza do krwioobiegu substancje lecznicze, a tutaj zatruwają żyły wodne w naszej okolicy – twierdzi Wiatr. – Mamy badania 10 studni z okolicy. Wyniki są fatalne, u mnie np. jest ponad sto razy przekroczona dopuszczalna norma bakterii coli.

W ubiegłym miesiącu mieszkańcy Wolicy zaczęli składać na policji doniesienia o zanieczyszczeniu ich studni przez Ekomax. Wygląda na to, że sprawa zostanie potraktowana jak zbiorowe zatrucie.

– Prowadzimy dochodzenie w sprawie nieodpowiedniego postępowania z substancjami zagrażającymi osobom i środowisku na terenie jednej z prywatnych firm w Wolicy zajmującej się odbiorem odpadów komunalnych – mówi Łukasz Gliwa, oficer prasowy KPP w Jaśle. – Policjanci sprawdzają m.in. czy gospodarka odpadami na terenie zakładu ma wpływ na zanieczyszczenie przydomowych studni znajdujących się na prywatnych posesjach położonych w jego pobliżu. Funkcjonariusze ustalają również czy warunki w jakich składowane, przetwarzane i usuwane są odpady mogą zagrażać życiu lub zdrowiu wielu osób lub spowodować zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach.

Wszczęte dochodzenie prowadzone jest pod nadzorem jasielskiej prokuratury. W wyjaśnienie sprawy policja angażować będziemy m.in. Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Jaśle oraz Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.

Tylko testują?

Z pisma przesłanego przez WIOŚ do wójta gminy Jasło wynika, że Ekomax ma decyzję wodno-prawną na odprowadzanie odcieków powstałych w hali do sortowania odpadów do cieku wodnego, a wody opadowe odprowadzane są do kanalizacją deszczową wyposażoną w odstojniki i separator oczyszczający je z zanieczyszczeń. Na wolnym powietrzu zakład może gromadzić wyłącznie złom, plastik, makulaturę, opony i szkło. Jak podkreśla jasielska delegatura WIOŚ, na podstawie informacji przesłanych przez właściciela firmy, działalność zakładu nie stwarza zagrożenia dla ludzi i środowiska.

Fakt, że nowa lina do sortowania odpadów nie została jeszcze zgłoszona do odbioru przez WIOŚ tłumaczony jest faktem, że inwestycja jest jeszcze nieukończona. W budowie jest hala przyjęcia odpadów stanowiąca element tej instalacji i dopiero po jej wybudowaniu Ekomax zwróci się o zgodę na uruchomienie całej linii. Inwestor poinformował, że dotychczas nowa linia była wprawdzie już uruchomiana, ale w ramach testów urządzeń, a podstawowa praca zakładu oparta jest na starej linii sortowej. Podkreślił również – co skrupulatne ujęto w piśmie do wójta – że cała uciążliwość związana z funkcjonowanie zakładu ogranicza się wyłącznie do działek inwestora.

Dwa podejścia

W tym miesiącu jasielski Sanepid wydał pozytywną opinię w sprawie planowanej inwestycji przez Ekomax. Zapytaliśmy inspektora sanitarnego, jak ta decyzja ma się do faktu, że policja pod nadzorem prokuratury, prowadzi śledztwo w tej sprawie. Okazuje się, że opinia Sanepidu przesłana do wójta, jest tylko papierkowych sprawdzeniem przedstawionej przez inwestora dokumentacji.

– Pod innym kątem wydaje się opinie uzgadniając jakieś przedsięwzięcie inwestycyjne, bo wówczas robi się tylko prognostyk na podstawie przedstawionej dokumentacji i przeprowadzonych operatów o uciążliwości – podkreśla Dariusz Pomprowicz, państwowy powiatowy inspektor sanitarny w Jaśle. – Opierając się na przedstawionej dokumentacji, określa się czy jest możliwe szkodliwe oddziaływanie na środowisko planowanej inwestycji. Przy ocenie zakładu, który jest dopiero na etapie projektowania, jeśli spełnia ono kryteria sanitarne, nie możemy zakazać budowy. Pod innym kątem prowadzi się dochodzenie w sprawie podejrzenia o zatrucie i czymś zupełnie innym jest nadzór bieżący funkcjonującego już zakładu. To czy studnie protestujących mieszkańców mają podwyższone miano bakterii coli, wcale nie musi być związane z działalnością tego zakładu.

Mieszkańcy Wolicy zwrócili się do Sanepid-u z wnioskiem o przebadanie przydomowych studni. Musieli oczywiście za to zapłacić.

– Po wpłynięciu wniosku niezwłocznie przeprowadziliśmy kontrole na miejscu oraz w zakładzie Ekomax – podkreśla Grażyna Tusińska, z-ca inspektora sanitarnego w Jaśle. – Przeprowadzona kontrola nie wykazała bezpośredniego związku pomiędzy prowadzoną działalnością, a zanieczyszczeniem studni przydomowych. Pan Kotulak ma pozwolenie od starostwa na odprowadzanie wód opadowych do potoku. W trakcie kontroli nie uznaliśmy za zasadne przeprowadzanie badań studni w ramach nadzoru urzędowego, w związku z tym mieszkańcy przeprowadzili badania wody w studniach na własny koszt.

Na prywatne zlecenie mieszkańców przebadano 7 studni. Wyniki są przerażające. W większości próbek dopuszczalne normy bakterii coli i enterokoków są znacznie przekroczone, a w jednym przypadku nawet stukrotnie. Zdaniem Tusińskiej otrzymane wyniki nie świadczą o tym, że zanieczyszczenie wody w studniach związane jest wyłącznie z działalnością zakładu. Żeby jednoznacznie wypowiedzieć się na ten temat należałoby odnieść się do sytuacji sprzed wniosku mieszkańców. – Musielibyśmy porównać te badania z wynikami badań przeprowadzanych wcześniej – podkreśla Tusińska.

Pani wiceinspeektor odwołuje się także do badań przyprowadzonych przez Sanepid po powodzi w 2010 r. Z przebadanych wówczas 206 studni, już po trzykrotnym chlorowaniu, aż 198 studni miało nadal zanieczyszczenia bakteriologiczne.

– Problem zanieczyszczeń studni wynika zazwyczaj z nieprawidłowego budowania ich przez ludzi – twierdzi Tusińska. – Żadna ze studni w Wolicy nie ma wymaganego kołnierza betonowego sięgającego do głębokości 1,5 m, który zabezpiecza przed zanieczyszczeniem wody. Do tego szczeliny w betonach powinny być zaspoinowane. Studnia powinna być przykryta i mieć odpowietrzenie. Drugą sprawą jest wcześniejsze, nagminne budowanie przez ludzi nieszczelnych szamb, które zanieczyszczają wody gruntowe. Nie mówiąc już o tak ważnej spawie, jaką jest konieczne coroczne czyszczenie i chlorowanie studni, czego użytkownicy studni niestety nie robią.

Z podobnymi problemami jasielski Sanepid spotyka się często. – Wielokrotnie mamy do czynienia z sytuacją, że wokół studni są same łąki i lasy, a woda ma tak wysokie miano bakterii coli, że nie możemy wydać zgody na otworzenie działalności gastronomicznej z jej użyciem – dodaje Pomprowicz. – W przypadku Wolicy nie wiemy tak naprawdę, czy działalność zakładu miała wpływ na zanieczyszczenie studni, czy nie. Jeśli mielibyśmy udokumentowane, że wcześniej nie było zanieczyszczenia tych studni, to bez mrugnięcia oka wyegzekwowalibyśmy od właściciela zakładu działania naprawcze, aż do ograniczenia lub nawet wstrzymania działalności zagrażającej zdrowiu ludności. W tym przypadku nie ma jednoznacznych przesłanek do tego, by stwierdzić, że tylko i wyłącznie dzięki działalności tego zakładu studnie są zanieczyszczone. Nie kwestionujemy wyników badań wody w studniach i uważamy, że należy znaleźć racjonalne i skuteczne rozwiązanie problemu mieszkańców.

O prowadzonym przez policję śledztwie Pomprowicz dowiedział się od nas. – Problem jest poważny, większość studni jest indywidualnych i nie podlegają nadzorowi sanitarnemu. Z niecierpliwością czekam na wyniki śledztwa i będą one dla nas wiążące –- zapewnia.

Ruch należy do wójta

Obie strony – inwestor i mieszkańcy – wyczekują na wydanie przez wójta gminy decyzji środowiskowej, z tą różnicą, że ten pierwszy oczekuje zgody, drudzy odmowy.

– Sprawa jest bardzo trudna. Z pewnością sąsiedztwo zakładu jest uciążliwe i doskonale rozumiem mieszkańców, ale to nie jest takie proste. Jeśli odmówię wydania decyzji bez uzasadnionych podstaw, to inwestor może zaskarżyć moją decyzję i będzie miał do tego prawo – mówi Stanisław Pankiewicz , wójt gminy Jasło. – Rozpoczęte przez nas postępowanie w kwestii wydania decyzji na temat rozbudowy zakładu prowadzone jest przy otwartej kurtynie. O wszystkich dokumentach informujemy mieszkańców, zapoznają się z nimi na bieżąco, prowadzą szczegółowy monitoring naszych działań. Wszystkie uwagi, jakie do nas napływają są rozpatrywane i badane. Na dzień dzisiejszy nie mogę jednak powiedzieć, jaka będzie decyzja, ponieważ jeszcze nie mamy kompletu materiałów, przede wszystkim oceny tego raportu przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Rzeszowie.

Asekuracja wójta wydaje się zrozumiała, ale tym sposobem sprawa może przeciągać się miesiącami, jak nie latami. – Przewiduję, że do końca roku decyzja powinna zostać wydana – odpowiada na nasz zarzut Pankiewicz.

– Sam inwestor jest żywotnie zainteresowany tym, żeby to postępowanie zakończyło się jak najszybciej. I na pewno będzie naciskał na przyspieszanie decyzji – podkreśla Przemysław Myśliwiec, radca prawny Urzędu Gminy w Jaśle.

Co z gruntem?

Wracając do badań wody w studniach to Sanepid – po zgłoszeniach mieszkańców Wolicy o zatruciach – powinien chyba w pierwszej kolejności sprawdzić w imieniu starosty prawidłowość działania i wypełnianie przez firmę Ekomax postanowień zawartych w pozwoleniu wodno-prawnym. W tym celu należało wykonać badania wody w potoku, do którego są odprowadzane wody opadowe z działek należących do właścicieli Ekomaxu, np. 100 m powyżej i poniżej włączenia instalacji deszczowej firmy odprowadzającej wody opadowe do potoku w okolicach zakładu. Wykluczyłoby to ewentualnie możliwe odcieki. Bez tego badanie wody w studniach jest niemiarodajne. Nie ulega wątpliwości, że odcieki to też poważny problem. Jeżeli występuje takie podejrzenie, że są, to z urzędu powinno się wykonać badania gleby w okolicach zakładu. Skoro nikt o tym nie wspomina broniąc swoich racji, to czy były wykonane?

Do sprawy wrócimy.

W wersji papierowej tekst można przeczytać w dzisiejszym wydaniu tygodnika Nowe Podkarpacie

Ewa Wawro