sobota, 7 grudnia, 2024

Pozwała gminę do sądu

0
Pozwała gminę do sądu
Udostępnij:

Woda w piwnicy, wilgoć i grzyb na ścianach. Tak od lat wygląda dom Marii Przybyłowskiej. Za ten stan obwinia gminę, że przez inwestycje przy drodze jej dom jest systematycznie zalewany. Wójt odpiera zarzuty. Ten spór rozstrzygnie sąd.

O sprawie Marii Przybyłowskiej z Toków w gminie Nowy Żmigród pisaliśmy w 2009 i 2013 r. – Dom jest w coraz gorszym stanie. To ruina. Woda wciąż pojawia się w piwnicy, uszkodzone są fundamenty, dom osiada, wszędzie jest wilgoć, a na ścianach jest grzyb. Odpada tynk, meble rozpadają się. Co z tego, że wietrzę, jak czuć stęchliznę. To wszystko ma wpływ na moje zdrowie – zaalarmowała ponownie naszą redakcję pani Maria. To jej rodzinny dom, wybudowany w 1949 roku. 14 lat temu przeprowadziła generalny remont – wymieniła okna, dach i ociepliła budynek. – Teraz załamują ręce i patrzę jak dorobek moich rodziców spływa z wodą i pokrywa się pleśnią i grzybem – mówi.

Dom niszczeje coraz bardziej

Problemy zaczęły się od momentu kiedy zasypany został odpływ z piwnicy i wówczas zaczęła podmakać. Po interwencji pani Marii w Urzędzie Gminy w Nowym Żmigrodzie komisja, która przyjechała zbadać sprawę, stwierdziła, że najlepszym rozwiązaniem będzie wykonanie odwodnienia całego domu i odkopanie zasypanej dreny. Tak też zrobiła. Jednak jej zdaniem było to zbędne. – To nic nie dało, bo dom dalej tonie w wodzie. Wydałam na to sporo pieniędzy, a efektów nie było żadnych – opowiada.

Zdaniem pani Marii sytuacja pogorszyła się w momencie kiedy gmina prowadziła prace związane z budową drogi, a później kanalizacją sanitarną. – Wykonywali je za blisko domu. Zniszczono dreny odprowadzające wodę z piwnicy i zasypano rów, którym spływała woda z pasa drogowego. Potem gmina zobowiązała się do zrobienia drenażu podłużnego wzdłuż drogi gminnej. Te prace nie zostały wykonane prawidłowo i było jeszcze gorzej. Naruszone zostały także kręgi w mojej studni. Przez to mój dom i budynki gospodarcze są zalewane wodami gruntowymi i opadowymi. Natomiast przez rozszczelnienie studni i jej zanieczyszczenie, zostałam pozbawiona wody do picia i innych celów – twierdzi mieszkanka Toków. W związku z tym, że w domu nie ma ujęcia wody, musi ją kupować albo prosi przyjaciół o dowóz.

P8021896 online

To nie przez gminne inwestycje

Sprawa Marii Przybyłowskiej ma sporą dokumentację w Urzędzie Gminy w Nowym Żmigrodzie. Mieszkanka Toków wielokrotnie pisała pisma, w których twierdziła, że to inwestycje przeprowadzone przez gminę przy drodze spowodowały zalewanie domu i degradację studni.

W związku z tym, że zdania włodarzy gminy a pani Marii były rozbieżne, wójt Grzegorz Bara początkiem 2015 roku zlecił firmie Mar-Eko z Tarnowa wykonanie ekspertyzy, która miała wskazać, czy prowadzone inwestycje miały wpływ na degradację budynku.

Wykazała ona, że budowa drogi czy kanalizacja nie spowodowała zniszczeń na działce i w budynku. Prace prowadzone były poza posesją pani Marii, poniżej działki, w odległości 7 metrów od studni, więc kręgi nie zostały naruszone. Autor opinii nie znalazł żadnych dowodów na to, że prace przy remoncie drogi czy budowie kanalizacji spowodowały obniżenie zwierciadła wody studni i pogorszenie jakości wody. Przypuszcza, że zanieczyszczenie wody w studni raczej pochodzi z inwentarza żywego utrzymywanego przez panią Marię Przybyłowską lub ścieków. Dom nie ma przyłącza kanalizacyjnego ani wodociągu, a w bliskiej odległości jest obornik, ubikacja – mówi Grzegorz Bara, wójt gminy Nowy Żmigród.

Autor opinii wskazał również, co może być przyczyną zalewania domu mieszkanki Toków. Czytamy m.in., że za to odpowiada „napływ wody opadowej pod fundamenty budynku od strony zachodniej i być może istnienie źródła w południowo-wschodnim narożniku tego budynku”.

Na potwierdzenie swoich słów, że to nie działania gminy powodują zamakanie budynku, wójt ma też wiele innych dokumentów, m.in. od firmy odpowiadającej za budowę kanalizacji, z którego wynika, że została wykonana zgodnie z dokumentacją projektową i w bezpiecznej odległości od studni. – To na właścicielu nieruchomości spoczywa wybetonowanie studni, żeby nie przeciekała, jej dezynfekcja, uszczelnianie, dbanie o nią. Nie wiemy jak wyglądał stan wody przed budową kanalizacji. Pani Maria twierdzi, że gmina nie chce jej pomóc. Chcemy jej pomóc, ale na pewne rzeczy, jak choćby usługi opiekuńcze, jeżeli takie są potrzebne, musimy mieć jej zgodę – zaznacza G. Bara.

Rozstrzygnie sąd

Pani Maria wielokrotnie interweniowała w gminie w tej sprawie, ale jak przyznaje na niewiele się to zdało, bo w odpowiedzi usłyszała, że to oni ponoszą odpowiedzialność za szkodę. Pisała też do rzecznika praw obywatelskich, Biura Interwencji Pomocy Prawnej prezydenta RP, które skierowało sprawę do wojewody podkarpackiego, a pani wojewoda do wójta gminy Nowy Żmigród.

Mieszkanka Toków ostatecznie postanowiła dochodzić swoich praw w sądzie i walczy o odszkodowanie. – Nie mam wyjścia. Dom niszczeje, a ja nie mogę na to patrzeć – stwierdza M. Przybyłowska.

To dobrze, że tą sprawą zajmie się sąd i myślę, że przyniesie to rozstrzygnięcie. Z naszych dokumentów wynika, że naszą inwestycją nie spowodowaliśmy zniszczeń na działce pani Marii – dodaje G. Bara.

Marzena Miśkiewicz/”Nowe Podkarpacie”

Tekst ukazał się w numerze 35 Tygodnika regionalnego „Nowe Podkarpacie” z 30 sierpnia br.