
Wciąż nie ma porozumienia między władzami parku a mieszkańcami gminy Krempna odnośnie planu ochrony Magurskiego Parku Narodowego. Ludzie boją się, że będą musieli zrezygnować z uprawy roli. – To katastrofa, bo będę musiała sprzedać krowy, nie będę miała z czego żyć – mówi mieszkanka Kotani.
O kontrowersjach, jakie wzbudza Plan Ochrony Magurskiego Parku Narodowego pisaliśmy początkiem br. Mieszkańcy sprzeciwiają się wielu kwestiom. Największe zaniepokojenie budzą strefy buforowe w wielkości 200 metrów od granicy parku na gruntach prywatnych, w której nie będą mogły powstawać żadne budynki mieszkalne oraz przebieg korytarzy migracyjnych dla zwierząt. Ich zdaniem będą mieć negatywny wpływ na jakość ich życia.
Zostanę bez pola!
Krystyna Műller z Kotani utrzymuje się z rolnictwa. Ma ponad 4 ha ziemi, 20 krów, których mleko oddaje do mleczarni. – Najgorsze jest to, że korytarz migracyjny chcą zrobić koło mojego domu. Wtedy nie będę miała dostępu do swojego pola. Nie widziałam, żeby zwierzyna tędy chodziła. Jedynie lisy, które zagryzają mi kury. To samo jest ze strefą buforową, którą ma być objęte moje pole. Jeżeli powstanie plan to zostanę bez kawałka pola. Nie będę miała z czego krów wyżywić – żali się pani Krystyna. Sześć lat temu wybudowała dom, niedawno rozpoczęła budowę obory dla bydła. Teraz boi się, że będzie musiała zrezygnować z hodowli. Tym bardziej, że w Kotani mieszka od urodzenia, chce tu pracować i rozwijać swoją działalność. – Dla mnie to katastrofa, bo wtedy będę musiała wszystkie krowy sprzedać, nie będę miała z czego żyć. Nie będę mogła wypasać, kosić, nic jeżeli dojdą strefy buforowe. Jeżeli korytarz powstanie koło mojego domu to nie mogę się ogrodzić, a jeszcze wyczytałam w planie, że jakby parkowi coś nie pasowało, to nawet mogą mnie wysiedlić – mówi mieszkanka Kotani.
Pani Krystyna złożyła w parku pismo, w którym sprzeciwia się lokalizacji stref buforowych na jej polu i przebiegu korytarza migracyjnego wzdłuż jej posesji. – Wydaje mi się, że zanim robili plan, to powinni zrobić zebranie z ludźmi i porozmawiać o tym, a oni zrobili to po swojemu. Nie jest lekko, bo nie tak miało być, gdy park powstawał. Przez strefę zajęta jest prawie cała Kotań. Nie będziemy mieli tu z czego żyć. Trzeba będzie szukać pracy, bo nie będę miała dostępu do pola. Park powinien to zrozumieć, bo tu mieszkają ludzie, ale widzę, że na to nie patrzą – stwierdza Krystyna Műller.
Nie jest zatwierdzony
Prace nad planem ochrony Magurskiego Parku Narodowego trwają i są w trakcie negocjacji z lokalną społecznością. Jego sporządzenie to wymóg ustawy o ochronie przyrody. Ostatecznie zatwierdza go minister ochrony środowiska, ale nie zrobi tego dopóki negocjacje nie przyniosą kompromisu. Nie jest to takie proste. Dotychczas odbyło się kilka spotkań z mieszkańcami. Nie były one łatwe, a niejednokrotnie ich przebieg był bardzo burzliwy. Cały czas do dyrekcji MPN wpływają wnioski od ludzi. Najwięcej, bo blisko połowa, dotyczy usunięcia strefy wolnej od zabudowy, następnie m.in. likwidacji korytarzy ekologicznych, zmniejszenia lub likwidacji obszarów ochrony ścisłej. – Nie są one wiążące do zatwierdzenia planu ochrony, ale mogą istotnie wpłynąć na jego korektę – mówi Lesław Leśniak, p.o. dyrektora Magurskiego Parku Narodowego. – Wnioski, które są rozsądne bierzemy pod uwagę. Próbujemy coś zmieniać w planie, bo jego wykonawca dał 3-letnią rękojmię i w tym czasie możemy wykazywać błędy czy usterki, które zobowiązał się usunąć.
Największy sprzeciw budzi wspomniana 200-metrowa strefa buforowa, w której m.in. mieszkańcy nie będą mogli się budować. – Sprawa strefy ciągle jest rozpatrywana i dyskutowana i nie ma decyzji czy zostanie ostatecznie zatwierdzona. Jeżeli będzie zbyt mocny sprzeciw okolicznej ludności, to ona raczej nie zostanie zatwierdzona – wyjaśnia dyrektor.
Kolejna kwestia to korytarze migracyjne dla zwierząt. Dyrektor stanowczo zaprzecza jakoby w miejscu przebiegu korytarza rolnicy nie mogli uprawiać pola czy wyprowadzać bydła. – Jedynie nie można grodzić pola siatką. Nieraz mieszkańcy nie wiedzieli nawet o jego istnieniu, a zwierzyna przechodziła przez ich działki i nikomu to nie przeszkadzało. Niech przemieszcza się spokojnie z jednej ostoi do drugiej. Po to się to robi. Tyle, że wstawienie korytarza do planu ochrony Natury 2000 wykluczy możliwość zabudowy w tym miejscu – zaznacza L. Leśniak.
Nie działamy przeciwko ludziom
Zadaniem parku jest ochrona przyrody i po to tworzony jest ten plan, który będzie obowiązywał przez 20 lat. – W dzisiejszym świecie, gdzie antropopresja (negatywny wpływ działalności człowieka na środowisko naturalne – przyp. red.) jest tak duża, nie da się chronić pewnych gatunków zwierzyny czy roślin jeżeli nie będzie się im pomagać. Przyrodnik jest tak jak lekarz, przede wszystkim nie powinien szkodzić – mówi dyrektor parku. Dlatego często nie godzą się na dziką zabudowę przy granicy parku, daleko od osiedli ludzkich. – Nie działamy przeciwko ludziom. Park daje im pracę, ściąga turystów i nie wiem dlaczego część mieszkańców uważa, że jest dopustem bożym i czyni szkody. Najgłośniej krzyczą ci, którzy chcą postawić dom pod lasem, na granicy parku, a my mówimy nie. Niektórym się to nie podoba. Dlatego chcemy dyskutować, aby znaleźć kompromis, żeby wszystkie strony były zadowolone – stwierdza L. Leśniak.
Kiedy Plan ochrony MPN zostanie zatwierdzony? Trudno określić. Może to potrwać nawet kilka lat.
Marzena Miśkiewicz/Nowe Podkarpacie
Tekst ukazał się w numerze 44 z dnia 2 listopada br. Tygodnika Regionalnego Nowe Podkarpacie