niedziela, 8 grudnia, 2024

Uratowali mężczyznę

0
Uratowali mężczyznę
Udostępnij:

Gdy wracali z Rzeszowa zobaczyli samochód leżący na dachu. Bez chwili wahania ruszyli z pomocą poszkodowanemu mężczyźnie. – Nic wielkiego nie zrobiliśmy – mówią asp. sztab. Andrzej Walczyk i asp. sztab. Piotr Źrebiec na co dzień pracujący w jasielskiej straży pożarnej

Wtorek, 12 września, godziny popołudniowe. Warunki do jazdy samochodem nie były najlepsze ze względu na padający deszcz. Asp. sztab. Andrzej Walczyk i asp. sztab. Piotr Źrebiec wracali wtedy z Rzeszowa do Jasła, byli na urlopie. W pewnym momencie na drodze wojewódzkiej na granicy miejscowości Bierówka – Warzyce zauważyli leżący na dachu, w rowie samochód. Natychmiast zatrzymali się, aby sprawdzić, co się stało. Pojazd był mocno zniszczony, a wewnątrz znajdował się uwięziony kierowca. Drzwi samochodu zostały zablokowane w wyniku zgniecenia i uderzenia w skarpę drogi. – Własnymi siły otworzyliśmy drzwi tak, aby wyciągnąć poszkodowanego. Mężczyzna nie miał widocznych ran, także mógł się poruszać o własnych siłach. Przeprowadziliśmy z nim wywiad, uskarżał się tylko na ból głowy. W pewnym momencie stracił przytomność, ale po kilkunastu sekundach ocknął się i zaprowadziliśmy go do naszego samochodu – relacjonuje przebieg wydarzeń Andrzej Walczyk.

Trudne warunki

Piotr Źrebiec powiadamiał służby ratownicze, jednocześnie monitorując stan poszkodowanego, natomiast Andrzej Walczyk rozstawił trójkąt ostrzegawczy przed zakrętem zabezpieczając teren zdarzenia. – Warunki były ciężkie, bo padał deszcz, nie mogliśmy go bezpiecznie położyć na jezdni, bo ruch na tej drodze jest duży. Pomagała też pani pielęgniarka, która dzwoniła na pogotowie i monitorowała stan zdrowia mężczyzny. Można powiedzieć, że miał bardzo dużo szczęścia – dodaje Piotr Źrebiec.

Po przyjeździe służb ratowniczych strażacy pomogli ratownikom medycznym przenieść poszkodowanego na nosze. Przekazali także informacje policji, aby zabezpieczyła z wraku samochodu dokumenty i sprzęt elektroniczny poszkodowanego. Po przybyciu jednostek straży pożarnej przekazali działania przybyłym na miejsce służbom ratowniczym.

Inni kierowcy, pomimo, że widzieli wypadek nie pomogli kierowcy.

Nic wielkiego nie zrobiliśmy

Piotr Źrebiec jest strażakiem od 30 lat, a Andrzej Walczyk od 25. Obydwoje pracują w Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Jaśle. Jak mówią nie czują się bohaterami, bo uważają, że każdy powinien zachować się w ten sposób. – My tylko pomogliśmy, nic wielkiego nie zrobiliśmy. W takiej sytuacji każdy powinien się pomóc drugiemu człowiekowi. Wiadomo nam jest łatwiej ze względu na doświadczenie. Wystarczy zatrzymać się i zapytać. Tutaj żaden z kierowców tak nie zareagował. Większość osób przyjeżdża, żeby zobaczyć co się stało i przeszkadzają w akcji ratowniczej – zaznacza P. Źrebiec. Zdaniem strażaków strach przed udzieleniem pomocy poszkodowanemu nie jest wymówką w takich sytuacjach. – Trzeba zachować zimną krew i trzeźwość umysłu, nie panikować, nie przestraszyć się. Nieraz zdarzało się, ze udzielaliśmy pomocy, ale po raz pierwszy w takim wymiarze. Nasz ksiądz kapelan st. bryg. Jan Krynicki podczas jednej z homilii w Dębowcu powiedział, że strażakiem się jest, a nie bywa. Myślę, że te słowa oddają wszystko – dodaje A. Walczyk.

Strażacy z jasielskiej komendy pokazali, jak należy postępować w sytuacjach, kiedy trzeba komuś pomóc. Przecież o ludzkim życiu decydują nieraz sekundy.

Marzena Miśkiewicz/Nowe Podkarpacie

Tekst ukazał się w numerze 39 Tygodnika regionalnego „Nowe Podkarpacie” z 27 września br.