
Mały zielony parking w Jaśle stał się bohaterem osiedlowych sporów. Postawiony kilkanaście dni temu znak drogowy radykalnie zmniejszył liczbę miejsc postojowych. W tle pojawia się tradycyjna urzędnicza „przepychanka”. Kto ma rację?
Przy ulicy Krasińskiego w Jaśle, będącej boczną odnogą drogi o tej samej nazwie, dwa lata temu miasto wybudowało tzw. zielone parkingi. Zastąpiły zaniedbane, nieestetyczne pobocze drogi. Tym sposobem wygospodarowano kilkanaście dodatkowych miejsc parkingowych. Wszyscy byli zadowoleni oprócz właścicieli posesji przylegającej do jednego z wyznaczonych miejsc postojowych. Już sam pomysł parkingu pod ich oknami im się nie spodobał, ale w końcu musieli go zaakceptować. Do tej pory parking nie był oznakowany. Kierowcy intuicyjne stawali tak, by nie blokując przejazdu pozwolić także innym na zaparkowanie w tym miejscu. Kilkanaście dni temu na zlecenie Urzędu Miasta w Jaśle, ustawiono trzy znaki drogowe: jeden informujący, że to jest parking, na którym należy ustawiać samochód równolegle do drogi, drugi – w tym samym ciągu – wyznaczający miejsca parkingowe dla motocykli i kilkanaście metrów dalej trzeci – koniec parkingu. Na drugi dzień za wycieraczkami zaparkowanych tam samochodów pojawiły się wezwania do Straży Miejskiej. Funkcjonariusze odwiedzili także parkujących tam mieszkańców sąsiednich bloków, pouczając o tym, jak należy parkować i ostrzegając przed mandatami, jakie będą wypisywać nieprzestrzegającym przepisów kierowcom.
– To jakaś głupota – mówi Jerzy Filipowicz, jeden z oburzonych zmianami mieszkańców osiedla. – Wcześniej mieściło się tu spokojne siedem, a nawet osiem samochodów. Teraz zaledwie trzy. A przecież parking jest na tyle szeroki, że nawet prostopadle zaparkowane auta nie utrudniają przejazdu. Dalej wzdłuż tej uliczki też są zielone parkingi i tam już znaków nie ustawiono, co pozwala na lepsze wykorzystanie miejsca przeznaczonego do parkowania. A tu taka głupota – denerwuje się pan Jerzy.
Miasto umywa ręce
Znaki postawione zostały na zlecenie Urzędu Miasta w Jaśle. Z przedstawionych nam wyjaśnień wynika jednak, że to wyłącznie decyzja Starostwa Powiatowego, a miasto nie ma z tym nic wspólnego.
– Burmistrz miasta Jasła wykonał postanowienie starosty jasielskiego w zakresie szczegółowego oznakowania fragmentu ulicy Krasińskiego bocznej. Starosta jasielski jest organem zarządzającym ruchem na drogach, których zarządcą jest burmistrz miasta Jasła – mówi Antoni Pikul, zastępca burmistrza.
Poszliśmy śladem odbitej w kierunku starostwa piłeczki.
– To zarządca drogi, w tym wypadku jest to miasto, wnioskuje do wydziału komunikacji starostwa powiatowego o zatwierdzenie nowej organizacji ruchu. Jeśli nie ma niezgodności z prawem, to my wydajemy taką zgodę – mówi Tadeusz Górczyk, etatowy członek zarządu powiatu jasielskiego. – W tym wypadku, dwa lata temu, miasto występując do nas o zgodę na budowę parkingu zielonego złożyło projekt uwzględniający tylko trzy miejsca parkingowe, równolegle do drogi. Od tego czasu miasto nie wnioskowało do nas o stosowne decyzje o oznakowaniu parkingu. Interweniowała natomiast w tej sprawie mieszkanka przyległej posesji. Dlatego starosta wydał decyzję zastępczą dostosowującą organizację ruchu do wydanego wcześniej pozwolenia na budowę – podkreśla Górczyk.
W ślad za tym do burmistrza trafiło pismo z siedmiodniowym nakazem postawienia znaków określających sposób parkowania. Wygląda na to, że urzędnicy miejscy nie chcieli wcześniej reagować, teraz musieli i stąd na osiedlu pojawiły się wspomniane oznakowania.
Smaczku sprawie dodaje historia wybudowania tej drogi. W 1989 roku Jasielska Spółdzielnia Mieszkaniowa oddała do użytku 3 budynki wielorodzinne wraz z tą drogą. – To mieszkańcy bloków zapłacili za jej budowę i przez lata płacili za jej eksploatację i utrzymanie. Z naszej drogi korzystali także bezprawnie, bez prawa służebności, mieszkańcy położonych w sąsiedztwie domów jednorodzinnych. Początkowo nie było problemów, jednak z czasem zaczęło przybywać samochodów, rosły koszty utrzymania, a sąsiedzi rozbudowywali swoje nieruchomości i uruchamiali działalność gospodarczą korzystając z dobrej lokalizacji i istniejącej spółdzielczej infrastruktury – wyjaśnia Janusz Przetacznik, prezes JSM.
W tej sytuacji, na wniosek spółdzielni, grunty wraz z drogą nieodpłatne przejęło miasto, a w zamian za to zobowiązało się do wykonania tak potrzebnych na osiedlu dodatkowych miejsc parkingowych.
Są pouczenia, będą mandaty
Już na drugi dzień po ustawieniu znaków musiała interweniować wezwana na miejsce Straż Miejska.
– Mieliśmy zgłoszenie, że kierowcy łamią przepisy. Nasi funkcjonariusze egzekwują tylko prawo i musieli zareagować – podkreśla Ryszard Mastej, komendant SM w Jaśle. – Na razie nie wydawaliśmy nikomu mandatów, tylko pouczenia, ale prawo jest prawem i musimy egzekwować jego przestrzeganie. Jeśli pouczenia nie wystarczą będziemy zmuszeni wypisywać mandaty.
–Ten parking, to bardzo uciążliwe sąsiedztwo – mówi Maria M., mieszkanka przyległej posesji. – Jak nie było tego parkingu był spokój, teraz nie da się żyć. W dzień parkują tyłem do nas i wszystkie spaliny idą prosto do naszych okien. To zaledwie trzy i pół metra. W nocy też nie jest lepiej, podjeżdżają, ryczą silnikami, hałasują, a do tego parkując świecą światłami prosto w nasze okno. To nie do wytrzymania, spać się nie da.
A gdyby ustawiali się skosem? – pytamy. – Projekt był przygotowany tylko na trzy samochody i nie zgodzimy się na to, by było inaczej – odpowiada pani Maria. – Odkąd postawiono znaki jest dużo ciszej i mniej spalin. Już tak często nie wjeżdżają i wyjeżdżają.
O ustawienie wspomnianego znaku ograniczającego liczbę parkujących samochodów właściciele domu walczyli od 2 lat. Jak widać w końcu im się to udało i teraz mają podstawy do wzywania Straży Miejskiej na interwencje, jeśli tylko zauważą, że ktoś źle zaparkował.
– Jak można brać pod uwagę żądania jednej rodziny lekceważąc przy tym dziesiątki innych mieszkańców osiedla? – pyta prezes Przetacznik. – Mieszkamy przecież w mieście i nie da się uniknąć problemów ze spalinami. A co mają powiedzieć mieszkańcy np. ulic Kołłątaja czy Kościuszki? Albo wielu innych ulic o dużym, natężeniu ruchu drogowego? A tu, na wniosek jednej mieszkanki, której przeszkadzają spaliny utrudnia się innym życie. I czy ta pani jadąc do swojego domu lub klienci kwiaciarni zlokalizowanej na jej posesji nie zostawiają swoich spalin pod oknami innych?
Takie argumenty nie przekonują jednak przeciwników zwiększenia liczby miejsc postojowych w tym miejscu.
– Dostałam na piśmie jednoznaczną odpowiedź od burmistrza, mówiącą o tym, że to nie jest parking dla mieszkańców osiedla, tylko ogólnodostępny dla wszystkich. A jeśli uznamy, że są jakieś nieprawidłowości to mamy natychmiast dzwonić z interwencją do Straży Miejskiej – twierdzi córka pani Marii. – Jeśli mieszkańcy bloków chcą dodatkowych miejsc parkingowych, to niech zwrócą się do spółdzielni.
Co na to prezes JSM?
– Spółdzielnia nie czyniła żadnych problemów sąsiadom, w tym mieszkańcom prywatnych posesji, ze swobodnego korzystania z naszej drogi oraz przy zmianie sposobu zagospodarowywania swoich nieruchomości. To były grunty Spółdzielni i w dobrej wierze przekazaliśmy je miastu wraz z drogą wierząc, że będą dobrze służyły społeczności lokalnej. Teraz, po wydzieleniu i zagospodarowaniu z tej przestrzeni publicznej gruntów wykorzystywanych wyłącznie przez właścicieli przylegających posesji, wybudowane parkingi są przeszkodą, utrudniają życie. Niestety okazuje się, że obecnie zwycięża partykularyzm, a zasady współżycia i zdrowy rozsądek znów są w odwrocie. Jestem przekonany, że właśnie na zasady współżycia powoływałaby się protestująca kobieta, aby uzyskać prawo służebności od Spółdzielni – komentuje prezes Przetacznik.
Do sprawy wrócimy.
Artykuły powiązane: Kulisy „zielonego parkingu przy Krasińskiego”. Chyba jeszcze nie wszystkie
Ewa Wawro
{gallery}galerie/parking_krasińskiego{/gallery}