środa, 16 października, 2024

Zaniedbany staw w Sobniowie

0
Zaniedbany staw w Sobniowie
Udostępnij:

Zarośnięty i zamulony staw na pewno nie jest wizytówką jasielskiego osiedla Sobniów. Mieszkańcy mają żal do władz miasta, które jest właścicielem stawu, że nie interesuje się zbiornikiem
Staw znajduje się w centrum osiedla, w pobliżu szkoły podstawowej i gimnazjum. Z głównej drogi jest mało widoczny i bardziej przypomina zaniedbaną, zarośniętą wysoką trawą działkę niż staw. Wygląda to fatalnie, a swoim wyglądem odstrasza.

To długoletni problem. Co rządy wszyscy obiecują, że coś z tym zrobią, a nikt nic nie robi. Mam dwójkę małych dzieci i obawiam się, że staw, który nie jest ogrodzony może stać się przyczyną tragedii. Podmakają brzegi, 20 lat temu zasadziliśmy wierzby, a dziś część z nich jest już w stawie, bo zwiększyła się jego powierzchnia. Do tego wprowadziły się tu bobry, które pustoszą zbiornik. Od lat staw nie jest czyszczony. Najgorzej jest wiosną i jesienią. Przez to, że pozatykane są mnichy, woda przelewa się brzegiem z jednego stawu do drugiego. Nikt się tym nie interesuje. Trzeba go wyczyścić, udrożnić i w końcu zainteresować sprawą. Powinien być ogrodzony, bo stwarza niebezpieczeństwo dla dzieci. U nas robi się coś dopiero wtedy, kiedy stanie się jakaś tragedia – mówi Krzysztof Jagielski, mieszkaniec osiedla Sobniów.

Stwarza niebezpieczeństwo

Zamulenie i sukcesywne zarastanie stawu to nie jedyny problem. Woda powoduje podmywanie brzegów i nasypu ziemnego, który oddziela go od sąsiedniego zbiornika, który jest własnością prywatną. Wysoki stan wody w stawie powoduje rozmiękczanie terenu, a to stwarza niebezpieczeństwo. – Kiedyś droga znajdująca się między stawami była dużo szersza, a teraz woda podmywa brzeg, bo jest jej za dużo. Poza tym już od wielu osób słyszałam, że ktoś przekręca rurę odpływową odprowadzającą nadmiar wody do stawu tak, aby nie mogła ona do niego swobodnie wpływać – dodaje mieszkanka Sobniowa.

Również podczas zebrania osiedlowego z władzami miasta mieszkańcy szeroko poruszali ten problem, a rządzącym zarzucali brak zainteresowania zbiornikiem i zadbaniem o jego stan. Bo staw jest własnością miasta Jasła.

Antoni Pikul, zastępca burmistrza Jasła, obiecuje, że powróci do problemu. – Faktem jest, że kanał będący częścią systemu odprowadzania wody deszczowej, który został wyremontowany, wcześniej był zatkany specjalnie, żeby woda nie przelewała się do stawu. Mnich, który powodował, że staw miał charakter przepływowy został zamknięty, a efektem tego jest to, że poziom wody podniósł się znacznie, stąd rozmakanie nasypu. Nie wiem kto to robi. Przy remoncie wymieniono rurę, która jest zakończona kolanem i w zależności od tego jak „temu komuś” pasuje, to ją przekręca i woda leje się do stawu albo nie – wyjaśnia.

Miasto ma plany

Trzy lata temu miasto opracowało koncepcję, która zakładała ujęcie wód opadowych spływających ulicą Sobniowską, potokiem od strony Łask do skrzyżowania ulic Sobniowskiej i Granicznej. Zaprojektowany został kolektor, którego budowę zrealizował w tym roku powiat jasielski i jedną z propozycji alternatywnych było, aby nadmiar wody, której kolektor nie byłby w stanie przyjąć byłby odprowadzany do stawu. Wyżej usytuowane stawy pełniłyby rolę polderów przyjmujących pierwsze uderzenie wody. W ten sposób nadmiar wody spływałby z jednego stawu do drugiego. – Nie uzyskaliśmy jednak na to zgody właściciela suchego stawu, leżącego poniżej miejskiego stawu – zaznacza A. Pikul. Ponadto padały inne propozycje rozwiązania tematu, np. aby ten staw zasypać i zrobić boisko dla szkoły. Pomysł ten jednak nie uzyskał aprobaty władz miasta, które widzą w stawie element systemu odprowadzania wody opadowej.
Planujemy przebudować stawy w kierunku Łask, których jesteśmy właścicielami, aby przystosować je do pełnienia funkcji suchych zbiorników. Wówczas będziemy rozmawiać z właścicielami działek, aby udrożnić przepływ między stawami. W najbliższym czasie obejrzymy dokładnie jak ta sprawa wygląda. W stawie utrzymywany jest wysoki poziom wody, która stoi, w związku z tym następuje powolne zarastanie i zamulanie zbiornika. Gdyby był przepływ to sytuacja byłaby inna. Sprawdzimy stan nasypu, przez który biegnie droga. Jeżeli potwierdzi się, że ziemia jest rozmiękczona, co stanowi niebezpieczeństwo, bo może w każdej chwili się uwieźć, zaczniemy działać. Wymusimy obniżenie poziomu wody i zaczniemy egzekwować swoje prawa co do tego stawu – zaznacza A. Pikul.

Marzena Miśkiewicz/Nowe Podkarpacie

Tekst ukazał się w numerze 44 Tygodnika Regionalnego Nowe Podkarpacie z dnia 28 października br.