niedziela, 8 grudnia, 2024

Festiwal Biegowy w Krynicy oraz najcięższe w historii Cyklokarpaty w Szczawnicy

0
Festiwal Biegowy w Krynicy oraz najcięższe w historii Cyklokarpaty w Szczawnicy
Udostępnij:

Festiwal Biegowy w Krynicy, który odbył się w dniach 9-11 września br., to jedna z największych imprez biegowych w Polsce. W ciągu 3 dni w różnego rodzaju konkurencjach wzięło udział ponad 12 tys. osób. Nie mogło zabraknąć tam zawodników Jasielskiego Stowarzyszenia Cyklistów oraz mieszkańców powiatu jasielskiego.

Do wyboru było mnóstwo tras biegowych o dystansach od 600 m do 100 km. Powinienem zacząć od najcięższej opcji czyli Iron Run, aby pochwalić chłopaków. Jednak zostawię to na sam koniec ponieważ pierwszeństwo należy się naszym zawodniczkom, czyli Kasi Osice, Kindze Walaszczyk, Ewelinie Borowskiej-Pawluś oraz Elżbiecie Marchewce. Każda z niewiast biegła inny dystans.

Kasia Osika wystartowała na trzech dystansach. W piątek pobiegła ciężki odcinek 15 km z dwukrotną wspinaczką na górę Roma, gdzie zajęła 22 miejsce Open wśród kobiet oraz 5 miejsce w kategorii 18-29 lat. W sobotę wystartowała na dystansie sprinterskim 3 km, zajmując 40 miejsce open wśród kobiet. W tym samym dniu wzięła też udział w innym sprincie typowo babskim czyli Biegu Deptaka dla Kobiet gdzie zajęła 81 miejsce.

Kinga Walaszczyk wybrała dystans półmaratonu (21 km). Bieg odbywał się w ostatnim dniu festiwalu biegowego, gdzie trasa w znacznym stopniu pokrywała się z trasą maratonu. Kinga linię mety przekroczyła jako 97 kobieta w klasyfikacji Open, zaś w kategorii wiekowej 18-29 lat zajęła 26 miejsce. Nadmienię tylko, że profil trasy był pofałdowany, więc wielu zawodników, którzy zbyt mocno wystartowali w końcowych kilometrach miało problem z dotarciem do mety. Upał i nie jedna góreczka dały o sobie znać.

Została nam Ewelina. Można powiedzieć kobieta ze stali, gdyż wybrała dystans 100 km. Dość, że musiała biec ogromną ilość kilometrów, to jeszcze wstawała w nocy aby stawić się na starcie na Deptaku w Krynicy o godz 3.00. O tej porze wśród blasku księżyca i gwiazd wyruszali zawodnicy na niesamowicie ciężką trasę, która biegła przez Jaworzynę Krynicką, Runek, Halę Łabowską, miejscowość Rytro, szczyt Prehyba, Radziejowa, Wielki Rogacz, miejscowość Piwniczna. A potem znów przez górki do Wierchomli, Szczawnika i na metę usytuowaną w tym samym miejscu co start czyli na deptaku w Krynicy. Ewelina całą trasę pokonała w czasie 14 godz 55 min 13 sek., przybiegając na 17 miejscu Open wśród kobiet oraz na 4 miejscu w kategorii wiekowej 40-44 lat. Na początku artykułu wspomniałem też o Elżbiecie. Ona również wybrała ten sam dystans, jednak nie ukończyła go. Na trudno technicznym zbiegu w okolicach 27 km, wywróciła się ulegając kontuzji, przez co musiała wycofać się z dalszej rywalizacji. Mocno obalała dobiegła do Rytra, gdzie był drugi punkt kontrolny na 34 km i tam zakończyła rywalizację. Będąc już przy tym dystansie oprócz dziewczyn, na starcie pojawili się też Mirek Pawluś, Marcin Węgiel, Piotr Stróżyk, Piotr Majewski i Kania czyli Łukasz Szumiec. Oni wszyscy ukończyli ten morderczy bieg. Najlepiej wypadł Łukasz Szumiec zajmując 6 miejsce Open, oraz 4 w kategorii 30-39 lat, który dwa razy stał na podium. Dystans ten nagradzany był do 10 miejsca. Wspomnę tylko, że Łukasz potrzebował 10 godz 3 min 36 sek. na dotarcie do mety. Marcin Węgiel przybiegł ponad 2 godz za Łukaszem zajmując 55 miejsce Open i 6 w kategorii wiekowej mężczyzn. On również stał na podium odbierając nagrodę za swoją kategorię wiekową. Jego czas to 12 godz 41 min 31 sek. Mirek Pawluś, który tuż przed metą zostawił swoją żonę, z którą biegł przez 99,5 km, postanowił na ostatnich metrach powalczyć ostro z zawodnikiem będącym tuż przed nim. Równo wbiegli na metę osiągając ten sam czas. Mirek został wyżej sklasyfikowany niż konkurent, zajmując 204 miejsce Open i 59 w kategorii mężczyzn 40-49 lat. Jego czas wyniósł 14 godz 55 min 04 sek. Piotr Majewski biegł 15 godz 32 min 21 sek. Czas ten uplasował go na 269 miejscu Open i 77 w kategorii mężczyzn 40-49 lat. Piotr Stróżyk linię mety przekroczył kilkadziesiąt sekund później zajmując 270 miejsce Open i 78 w kategorii mężczyzn 40-49 lat.

Trochę krótszy odcinek, gdyż liczący 64 km wybrało dwie osoby czyli Marcin Wiącek (Wielebny) oraz Jarek Borda-Sieczkowski. Chłopaki całą trasę rywalizowali ze sobą. Szybszy okazał się Jarek, który 10 minut wcześniej przekroczył linię mety od Wielebnego. Potrzebował na to 9 godz 8 min i 52 sek. i uplasował się na 81 m Open oraz 12 w kategorii mężczyzn 40-49 lat. Marcin Wiącek, który zmagał się z kryzysem od 34 km na metę wparował po 9 godz 18 min 51 sek., zajmując 95 m Open i 47 w kategorii 30-39 lat. No cóż, nie da się biegać co dwa tygodnie ciężkich ultra. Kiedyś trzeba odpocząć, więc brak regeneracji wyszło podczas krynickich zawodów.

Większą połówkę z 64 km czyli dystans 34 km wybrał Przemek Myśliwiec i Darek Bielamowicz. Przemek na mecie pojawił się po 4 godz 6 min i 20 sek. zajmując 52 miejsce Open i 9 w kategorii mężczyzn 40-49 lat. Darek, który jest dużo młodszy od niego i dopiero pierwszy raz ma styczność z takim odcinkiem w ciężkim terenie zajął 234 miejsce Open i 45 w kategorii mężczyzn 18-29 lat. Jego czas wyniósł 4 godz 55 min i 42 sek.

Wspomnę tylko, że dystans 64 km i 34 km biegł po trasie 100 km. Osoby, które wybrały 64 km, startowały o godz 8.00 rano z Rytra, natomiast 34 km swój początek miał w południe w Piwnicznej. Meta znajdowała się w Krynicy na deptaku. Trasy 100 km oraz 64 km ukończyło mniej niż połowa zawodników. Ogromna ilość przewyższeń, oraz upał przełożyły się na rezygnację osób lub nie zmieszczenie w wyznaczonych limitach czasowych.

A teraz wspomniana najcięższa konkurencja czyli IRON RUN. Przypomnę, iż wybrał to Sławek Walaszczyk, Maciek Żyra, oraz Mirek Prędki. Składał się z 9 etapów w ciągu 3 dni. W każdym dniu do pokonania było 3 biegi. Na początek czyli w piątek chłopaki biegli o godz 15.00 dystans Krynickiej Mili, potem o godz 18.05 rozpoczęli rywalizację na odcinku 15 km, a na końcu o godz 22.35 startowali w nocnym biegu na 7 km. W sobotę o godz 7 rano wystartowali z Rytra na dystansie 64 km. Jeszcze dobrze chłopaki nie dotarli do mety, tyle co złapali oddech a już o godz 19.00 startowali na dystansie 3 km. Rywalizację drugiego dnia kończył start o godz 22.05 na odcinku 5 km. Trzeci dzień Iron Runa rozpoczynał się o godz 8.40 dystansem maratonowym. Trzeba było przez 42 km 195 km przebierać ostro nogami, aby zdążyć na kolejny start. O godz 14.30 do pokonania była kolejna konkurencja czyli bieg na szczyt Jaworzyny Krynickiej. Ostatnim biegiem jaki trzeba było zaliczyć aby zostać Iron Runem był Bieg na 1 km, który rozpoczynał się o godz 16.00. Podsumowując, cały Iron Run liczył 130 km. Ogromna ilość kilometrów oraz krótkie czasy na regenerację sprawiły iż grubo ponad połowa ludzi nie ukończyła tej konkurencji. Najlepszy okazał się Sławek Walaszczyk, który zajął 13 miejsce Open i 8 w kategorii mężczyzn poniżej 40 lat. Ogólny czas pokonania wszystkich dystansów wyniósł 14 godz 40 min 5 sek. Ponad pół godziny więcej potrzebował Mirek Prędki, który zajął 18 miejsce Open i 12 miejsce w kategorii mężczyzn poniżej 40 lat. Jego czas wyniósł 15 godz 18 min 42 sek. Maciek Żyra wycofał się po ukończeniu dystansu 64 km w drugim dniu zawodów. W trakcie trudnie technicznego zbiegu, wywrócił się na skalistym podłożu. Ogromny ból nogi sprawił, iż nie był wstanie wystartować w kolejnych biegach.

Sporo rozpisałem się o biegach, jednak nie można zapominać o CYKLOKARPATACH, Przed ostatnia edycja odbyła się w Szczawnicy 17 września tego roku. Ten kto startował w biegach w Krynicy miał nie cały tydzień na regenerację. A było ciężko, nawet bardzo ciężko. Trasę Hobby, Mega i Giga przygotowywały osoby z JSC, które w 100% wykorzystały potencjał Beskidu Sądeckiego. Trasę Hobby wyznaczyli rodzice Wielebnego czyli Maria i Konrad Wiącek. Osobiście przeszli na nóżkach dystans 32 km. Resztą czyli Mega i Giga zajął się Wielebny Marcin Wiącek. Drobnej korekty dokonał Grzesiek Prucnal dorzucając parę fajnych odcinków. Można powiedzieć, że wyszło fajnie i cała edycja została okrzyknięta jako NAJCIĘŻSZA odkąd tylko istnieją Cyklokarpaty. Kropke nad „i” postawiła pogoda a dokładnie padający deszcz. Po pokonaniu pierwszej górki o nazwie Bereśnik, a potem wyspinaniu się na Prehybe czekał śliski skalisty zjazd do Rytra. Było to nie lada wyzwanie, gdzie nikomu nie udało się zjechać w całości tego 8 km odcinka. Trzeba było pospacerować sobie, a nawet nauczyć zbiegać. Dla zmęczonych zawodników na 26 km trasy w Roztoce Ryterskiej czekał bogato wyposażony bufet. Obsługiwały go osoby z JSC czyli Ewelina Borowska-Pawluś, Mirek Pawluś, Piotr Majewski oraz Konrad Wiącek. Pomagał im Marcin Węgiel z ekipy Malinowy Nos oraz Grzesiek Więch z Magury Sport. Wyposażenie bufetu w pyszne ciasteczka, owoce i inne dobroci jak również izotoniki i wodę dostarczyła Jasielska Sieć Sklepów MPM. Ten kto nie skorzystał z bufetu i w ambicji jechał dalej, po kilku kilometrach żałował niemiłosiernie. Szeroka szutrowa droga coraz stromiej wznosiła się na szczyt. Im wyżej tym ciężej. A to nie koniec. Przełęcz żłobki na wysokości ponad 1000 m była myląca, gdyż po króciutkim wypłaszczeniu, czekał spacerek wspinaczkowy z rowerkiem po skalistym podłożu na szczyt Złomnistego Wierchu. I co?? Nie pojadłeś to cierp teraz. Siedziało sporo rowerzystów na mokrym podłożu i zbierało siły. Niektórzy chyba na windę lub ruchome schody czekali, znikąd nie widocznych. Tuż przed Prehybą trasa rozwidlała się. Giga ponownie zjeżdżało śliskim stokiem do Rytra aby ponownie odwiedzić ekipę JSC na bufecie i pospinać się tą samą drogą. Zawodnicy z krótszych dystansów podążali stamtąd do mety na początku technicznym, a potem szybkim zjazdem. W połowie drogi czekała wspinaczka zboczem Czeremchy aby po kilku kilometrach pędzić ponownie na maksa w dół. Za nim rozpoczął się drugi zjazd, czekał jeszcze bufet i punkt kontrolny. Oczywiście wyposażony przez Jasielską Sieć Sklepów MPM. Jadąc dalej, tuż przed metą, czekał króciutki ale bardzo stromy 25 % podjazd po nierównej kostce brukowej. Grzesiek Prucnal modyfikując nie wielką część trasy, zadbał o kondycję wszystkich. Pospinałeś się na dwie górki, to przed metą też odrobinkę ciężej popedałujesz aby posiłek regeneracyjny lepiej smakował.

Najcięższy maraton Cyklokarpat składał się z dystansu Hobby który miał długość 32 km i 1278 m przewyższeń, dystansu Mega gdzie przejechać trzeba było 57,3 km o przewyższeniach 2242 m oraz trasy Giga, która liczyła sobie 85 km i 3147 m przewyższeń.

Hobby wybrało 6 osób z JSC. W kategorii HM1 wygrał Piotr Gryzło, zaś w HM2 na najniższym stopniu podium stanął Michał Stanek. Kategoria HM3 została wygrana przez Jakuba Gryzło. Ponownie na dystansie Hobby odbyła się rywalizacja Ojca z Synem. Tym razem Piotrek okazał się lepszy i 14 sekund przed Jakubem przekroczył linię mety. Nawet nie chcę myśleć co było potem w domu. Szlaban na rower murowany. Krzysztof Kosiek w tej kategorii zajął 27 miejsce, a Mateusz Dachowski nie ukończył zawodów, gdyż jego rower uległ awarii nie wytrzymując trudów trasy. Tomek Gardzina startujący w kategorii HM4 zajął 14 miejsce.

Na dystansie Mega pojechało 3 osoby z JSC. W kategorii MM3 14 miejsce zajął Damian Faryj, zaś Marcin Wiącek był 27. Robert Śliwowski startujący w MM4 nie ukończył zawodów z powodu defektu roweru.

Najbardziej ciężki dystans Giga wybrało 6 osób. Jakub Siemiączko, który startował w kategorii GM2 nie ukończył zawodów, z powodu awarii roweru. Podobny pech przydarzył się Marcinowi Dziedzicowi, który w połowie trasy stracił hamulce i nie mógł dalej kontynuować jazdy. Tomek Leśniak zajął 3 miejsce w kategorii GM3, zaś Jakub Zbiegień był 15. Dodam tylko, że Jakub zaliczył paskudny upadek na śliskim zjeździe, jednak obolały kontynuował jazdę. Również rower spłatał mu psikusa, gdzie chwilę czasu poświęcił na zmianę dętki. Maciej Dziedzic nie ukończył zawodów z tego samego powodu co jego brat, czyli stracił hamulce na błotnistym zjeździe. W GM5 startował nasz Marusia- Marek Gorczyca. Zajął on 3 miejsce. Tak jak Kuba Zbiegień, Marusia organoleptycznie sprawdzał twardość skalistego gruntu, a ostatnie kilometry do mety pokonał bez hamulców.

Ostatnia edycja zawodów, a dokładnie FINAŁ odbędzie się w tą sobotę czyli 24 września 2016 w Wierchomli. Na zawodników czekają trasy Hobby, Mega i Giga a dla najmłodszych Kids Race. Dystanse troszkę łatwiejsze niż w Szczawnicy. Każdy znajdzie coś dla siebie, nawet koneserzy trudnego MTB. Serdecznie zapraszamy do wzięcia udziału.

Jasielskie Stowarzyszenie Cyklistów

{gallery}galerie/16_rok/cykliści_gorlice{/gallery}