W czasach mojej młodości źródłem powszechnej wesołości oraz złośliwych komentarzy były relacje z kolejnych zjazdów PZPR. Co nas wtedy najbardziej bawiło? Ano partyjna celebra. Z góry wiadomo było, jaki będzie wynik głosowania nad przyjęciem programu, ale starano się stworzyć pozory demokracji i spontaniczności.
Najzabawniejszy był zawsze moment, gdy po zgłoszeniu iluś tam wniosków na trybunę wkraczał „głos ludu”. Najczęściej był to młody człowiek o okrągłej i gładkiej buzi, z czołem pozbawionym jakichkolwiek zmarszczek spowodowanych myśleniem. Z płomiennym wzrokiem zapatrzonym w świetlaną przyszłość wygłaszał „swoją”, choć od lat niezmiennie taka samą formułkę. Brzmiała ona zazwyczaj tak: „Towarzysze, zgłaszam wniosek o przyjęcie programu zjazdu w wersji przedłożonej przez Komitet Centralny. Program ten jest najlepszym programem dla Polski i pozwala nam wszystkim z ufnością patrzeć w przyszłość”. W tym momencie zebrani wstawali i „burza oklasków przechodząca w owację” oznaczała przyjęcie programu przez aklamację.
Czasami tylko było jeszcze śmieszniej, gdy jeden z delegatów w trakcie dyskusji nad wykonaniem kolejnej pięciolatki wstał i powiedział z ogromnym zaangażowaniem: „Towarzysze, choćbyśmy mieli pracować 10 lat, to plan 5 letni musimy wykonać”.
Przeczytałem relacje tutaj oraz odsłuchałem zapis audio z ostatniej sesji tutaj
Ożyły wspomnienia, znów poczułem się młody…..
Janusz Rak