Referendum w sprawie likwidacji Straży Miejskiej w Jaśle uznano za nieważne, ale problemu pod dywan zamieść się nie da. Ponad 5 tys. głosów oddanych przez jaślan na „tak”, to dużo, za mało jednak by uznać wynik, jako wiążący dla władz miasta.
Pomysłodawcy całej akcji dołożyli wielu starań by takie referendum się odbyło. Pamiętamy też ich głośne akcje przeciwko fotoradarom. Cała Polska o tym słyszała. W mediach aż huczało, zjechały się nawet ogólnopolskie telewizje.
Zbyt późno zabrali się do dzieła, aby wykorzystać okazję, jaką były wybory samorządowe do uzyskania wyższej frekwencji, a co za tym idzie zwiększenia szansy na powodzenie referendum.
Do referendum jednak doprowadzili, ale … Na koniec organizatorom zabrakło wyobraźni, a może także środków finansowych i determinacji? Odpuścili temat, czy może aż tak byli pewni swego, że odpuścili konieczną kampanię informacyjną? Jakby nie patrzeć wynik ponad 20 proc. – przy braku kampanii informacyjnej – to naprawdę dużo. Przedreferendalne spekulacje i prognozy opinii publicznej były dużo niższe. Przy odpowiednim nagłośnieniu i zachęcie pewnie te 10 proc. więcej mieszkańców poszłoby zagłosować. Władze miasta usłyszałyby zapewne pospolite „szach-mat”. Tymczasem skończyło się na samym „szach-u”. Upss! Wcale się nie skończyło. Teraz głośnie „szach” rzucił burmistrz Ryszard Pabian. Ale reguły gry zmienił na swoje: Straż Miejska w Jaśle zostaje, bo jest potrzebna w mieście, ale musi przejść gruntowną reorganizację. Pan burmistrz wyznaczy cele i zadania, jakimi sprostać będzie musiała Straż Miejska. O redukcji etatów też coś wspomniał nieśmiało. Ma być dobrze i racjonalnie, nowocześnie, z duchem czasów. Zgodnie z zapowiedzią burmistrza plan naprawczy ma przygotować komendant. Jest na zwolnieniu. I co z tego, każdy może się rozchorować. Na szczęście są jeszcze dwaj zastępcy komendanta, którzy będą musieli „wypić to piwo”, w tym jeden który niedawno powrócił na to stanowisko z ponad dwuletniego urlopu bezpłatnego.
Łatwo nie będzie, są przecież przyzwyczajeni do funkcjonujących od lat zasad i sposobu pracy. No i kogo tu zwolnić, skoro ma być redukcja etatów, przecież każdy z nich ma rodzinę na utrzymaniu.
Przyznam otwarcie, że nie jestem zwolennikiem likwidacji Straży Miejskiej, ale zdecydowanie czas na zmiany w tej strukturze. I to poważne zmiany. Moim skromnym zdaniem opracowaniem działań „naprawczych” powinien zająć się ktoś z zewnątrz, ktoś spoza obecnego układu sił w Straży Miejskiej. Nie sam oczywiście, współpraca z komendantami, przy jasno określonych celach i zadaniach przez włodarzy miasta jest konieczna – bez tego skończyłoby się na koncercie życzeń. Wprawdzie ostateczne zdanie należeć będzie do burmistrza, ale czy to gwarancja szybkiego rozwiązania problemu? A co, jeśli przygotowany projekt reorganizacji (w wyznaczonym terminie do końca pierwszego kwartału) nie spodoba się naszemu włodarzowi lub nie spełni oczekiwań samorządu? Kolejny kwartał na przygotowanie nowej wersji? A potem kolejny rok testowania? Na żywym organizmie, jakim jest miasto?
Na koniec smutna, ale jakże realistyczna konstatacja: żeby nie wiem jak dobry program zmian wprowadzono, to i tak ludzie nie będą kochać mundurowych. Zawsze kojarzyć im się będą z pouczeniami, interwencjami, nakazami i mandatami … uniknąć się ich nie da, bo taka jest idea i specyfika pracy funkcjonariuszy pilnujących ładu i porządku w mieście. Za mundurem panny sznurem? To tylko w piosence. Albo na paradzie. Ulica rządzi się innymi emocjami i jest uważnym i bacznym obserwatorem.
Ewa Wawro