wtorek, 8 października, 2024

JSM ma już 55 lat!

0
JSM ma już 55 lat!
Udostępnij:

Jest liderem na lokalnym rynku mieszkaniowym, jednym z największych pracodawców w Jaśle, największym odbiorcą usług komunalnych, znacząco zasila budżet miasta. Jasielska Spółdzielnia Mieszkaniowa świętuje dzisiaj „szmaragdowy” jubileusz.

Zaczęło się 55 lat temu, 31 marca 1959 r. Zarejestrowana wówczas Spółdzielnia Mieszkaniowa w Jaśle była pierwszą prywatną jednostką, której głównym celem była budowa mieszkań. Z biegiem czasu powstawały kolejne. Zmiana nazwy na „Jasielska Spółdzielnia Mieszkaniowa”, przeprowadzona w 1995 r. miała wyróżnić ją od konkurencji, choć tak naprawdę nigdy żadna nie była w stanie jej dorównać. JSM wciąż utrzymuje pozycję lidera na jasielskim rynku mieszkaniowym. W międzyczasie rozszerzyła swoje zasoby o bloki w Bieczu. Łącznie zarządzają dziś 122 budynkami wielorodzinnymi, w którym mieszka blisko 12 tysięcy osób.

W 2001 r., po wejściu w życie ustawy o spółdzielniach mieszankowych, nastąpiły trudne czasy dla spółdzielczości mieszkaniowej, ale JSM im sprostała. Spółdzielnie masowo zaczęły się dzielić, a często nawet upadać, tymczasem do JSM przyłączyła się z Spółdzielnia Mieszkaniowa „Gamrat”.

Wynikało to z realnej oceny możliwości skutecznego zarządzania przez spółdzielnię Gamrat – mówi Janusz Przetacznik, prezes JSM. – To był zaledwie jeden budynek, wybudowany ze środków własnych członków i kredytu. Po kilku latach doświadczeń stwierdzono, że samodzielnie trudno jest zarządzać spółdzielnią, rosło obciążenie trudnym kredytem.

Nie po raz pierwszy JSM oparła się trudnościom spowodowanym zmianami w polskich przepisach.
Najtrudniejszy był rok 1990. Sygnały, które szły wówczas od strony polityków do społeczeństwa, zmierzały do całkowitej likwidacji spółdzielczości. Mimo tak zdecydowanych działań udało się uratować spółdzielczość mieszkaniową, w innych działach gospodarki spółdzielczej poszło gorzej – podkreśla Przetacznik.

JSM wciąż utrzymuje silną pozycję, opiera się podejmowanym przez wąskie grupy przeciwników próbom podziału. Przy okazji wzmacnia swoją pozycję. Pokazało to m.in. referendum przeprowadzone w 2004 r. dotyczące podziału JSM na część obejmującą zasoby mieszkaniowe przejęte od „Gamrat-u” i pozostałą część miasta.

Przetacznik Janusz 2 - online

– Podjęte wówczas przez grupę inicjatywną działania okazały się dla nich wielkim niewypałem. Mieszkańcy gamrackich bloków oparli się populistycznym hasłom, że będzie lepiej, jak będą się sami zarządzać. Ponad ¾ ludzi opowiedziało się za pozostaniem w JSM. To o czymś świadczy. Docenili nasze doświadczenie, długi czas funkcjonowania na rynku, wiarygodność, profesjonalizm zarządzania, w tym 8 lat zarządzania tymi zasobami. To oczywiste, że i u nas pojawiają się czasem błędy, jak wszędzie, ale w efekcie końcowym oceny są zawsze bardzo dobre – podkreśla Przetacznik.

Tendencje do rozbijania i osłabiania spółdzielni mieszkaniowych nie zostały zahamowane, ponieważ ustawodawca prowadził zasadę, że z chwilą zrealizowania procesów inwestycyjnych automatycznie tworzą się wspólnoty mieszkaniowe, zanika spółdzielczość. W efekcie spółdzielniom to się nie opłaca, bo budują wówczas swoją konkurencję. Co robi w tej sytuacji JSM? Nadal inwestuje!

Uważam, że mimo wszystko mamy szanse być na rynku. Nieinwestowanie, pomimo tych nieprzychylnych warunków, powoduje, że wypadamy z rytmu uczenia się i przyswajania nowoczesnych technik budowania – mówi Przetacznik. – Łatwiej jest nam prowadząc nowe inwestycję patrzeć na stare zasoby, pod kątem tego, jak je modernizować, remontować i eksploatować, aby koszty utrzymania były porównywalne z nowym budownictwem. Oczywiście jest to bardzo trudne, bo stare budownictwo wymaga dużych nakładów, niemniej jednak powoli nam się to udaje.

„Szmaragdowa” rocznica

JSM dział na rynku już 55 lat. W nomenklaturze związków małżeńskich, to szmaragdowa rocznica. Od prawie ćwierćwiecza spółdzielnią zarządza Janusz Przetacznik.

Uważam, że ten czas nie został zmarnowany w JSM. Nasze osiedla są zadbane, kolorowe, dobrze utrzymane i zarządzane, czynsze są adekwatne do bieżących kosztów eksploatacji i utrzymania – podkreśla prezes spółdzielni. – W perspektywie tych lat uważam, że nasza spółdzielnia dobrze się przysłużyła zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych, nie tylko w formie mieszkań, które oferujemy w ramach odrębnej własności, praw spółdzielczych, czy mieszkań na wynajem. Mamy także lokale użytkowe, garaże, dobrze zorganizowane place zabaw, prowadzimy działalność społeczno-wychowawczą. Mamy tereny inwestycyjne i jesteśmy gotowi do podjęcia kolejnych wyzwań, czekamy tylko na możliwości finansowe dla młodych ludzi, którzy mogliby skorzystać z kredytów.

Jaka przyszłość czeka JSM? – Myślę, że taka, jaką sobie wymarzą czy zechcą jej członkowie, bo to od ich pomysłów zależeć będzie czy ten byt oprze się nawet niechętnym przepisom – mówi Przetacznik. – Do tej pory to się udawało, członkowie spółdzielni zaufali jej organom, z powodzeniem konkurujemy na rynku z innymi podmiotami w zakresie zaspokajania potrzeb mieszkaniowych. Najważniejsze czego potrzebuje spółdzielczość mieszkaniowa, to jeśli już się jej nie pomaga, to by przynajmniej nie przeszkadzać, nie szkodzić. Niestety w Polsce jest inaczej. Pod szyldem ochrony interesów spółdzielców czy osób słabszych, wprowadza się przepisy, które uniemożliwiają normalny rozwój, konkurencyjność na rynku. Nie chcemy żadnych przywilejów, chcemy tylko żeby spółdzielnie były traktowane tak samo, jak spółki prawa handlowego.

JSM zalicza się do największych podmiotów gospodarczych w mieście, mimo tego współpraca z samorządem lokalnym układa się różnie, czasem bardzo źle.

Samorząd swoją działalność na rzecz wspólnoty ogranicza często do swojego majątku, zapominając, że wspólnota samorządowa to mieszkańcy gminy i określony obszar administracyjny – podkreśla Przetacznik. – Trudno się pogodzić z ponoszeniem przez mieszkańców budynków wielorodzinnych zwiększonych wydatków z tytułu utrzymania swoich mieszkań, w tym poprawy bezpieczeństwa na osiedlach, oświetlenia i utrzymania dróg osiedlowych oraz usług komunalnych świadczonych przez miejskie jednostki. Niejednokrotnie wskazywałem władzom miasta, że wkład spółdzielców do budżetu miasta, choćby tylko w formie odprowadzanego podatku od nieruchomości nawet w minimalnej części do tych mieszkańców nie wraca. I co? Jak grochem o ścianę – dodaje prezes JSM.

Inne czasy

Anna Wójcik pracuje w JSM już 29 lat. Zaczynała, jako administrator osiedla. Prezesem był wówczas Jan Gorczyca. Sama na mieszkanie w JSM czekała 15 lat. Radość była wielka, choć mieszkanie malutkie. – Dawniej to były zupełnie inne czasy, osoba samotna nie mogła dostać większego mieszkania niż 30 m kw. Mnie i tak się udało, bo dostałam maleńkie, ale dwupokojowe mieszkanko. Po sześciu latach zamieniłam na trochę większe – wspomina pani Ania.

Pracuje w sekretariacie JSM, praktycznie wszyscy petenci „przewijają się” przez jej biurko.

– Przychodzą z najrozmaitszymi sprawami. Jedni podziękować, nawet za jakąś drobną pomoc, typu wypisanie zaświadczenia, czy szybkie sprawdzenie drobnego zgłoszenie, że coś nie działa w mieszkaniu, jak powinno. To bardzo miłe. Ale przychodzą też ludzie, którym wszystko się nie podoba. Często nawet pomóc nie możemy, bo dzwonią ze skargą i za nic w świecie nie chcą podać, o które mieszkanie chodzi. Często przeklinają przez telefon, równają nas do parteru, ale tacy nigdy się nie przedstawiają. Podają najwyżej, w którym bloku mieszkają. I biją w nas jak w bęben. Anonimowość pozwala na zbyt wiele. Reagujemy zawsze grzecznie, ale czasem to należałoby te wszystkie rozmowy nagrywać – mówi pani Ania.

Drzwi do gabinetu prezesa JSM są zawsze otwarte dla mieszkańców. Nikt praktycznie nie przestrzega wyznaczonych dni na przyjęcia stron. Są przyjmowani a ich problemy w miarę możliwości rozwiązywane. Jeśli tak, to skąd słyszane często słowa krytyki pod adresem zarządu JSM?

Ludzie narzekają na wysokie czynsze, ale to przecież nie nasza wina – zauważa pani Ania.- Co roku do góry idą opłaty niezależne od spółdzielni. Dawniej było zupełnie inaczej, dawniej państwo dopłacało do centralnego ogrzewania, ludzie płacili grosze, nikt tego nie rozliczał. W zimie w mieszkaniach chodzili z krótkimi rękawkami, a że było gorąco to okna otwierali zamiast zakręcić kaloryfery. Teraz ile zużyjemy ciepła za tyle płacimy, każdy płaci za siebie. Dawniej nie było opomiarowania wody, ludzie lali ją bezmyślnie, a spółdzielnia za to płaciła dostawcy. Teraz jest inaczej, ale wciąż do ludzi nie może dotrzeć, że muszą wspólnie z nami działać i oszczędzać. Jak zaczęłam mieszać w bloku, to nie mogłam się przyzwyczaić do zapałki tkwiącej zawsze w kontakcie, w efekcie światło świeciło się całą noc. A przecież spółdzielnia to my. Spółdzielnia zapłaci, spółdzielnia posprząta… przecież płacimy z naszych pieniędzy, tylko nikt o tym nie pamięta. A ludzie za wszystko wyżywają się na nas. Idąc do sklepu nie mają pretensji do sprzedawców, że masło zdrożało, ale jak spółdzielnia podniesie czynsze, bo prąd zdrożał, albo opłaty za śmieci, to od razu wielkie larum i huzia na nas – dodaje.

Madejczyk 0nline

W dziale członkowsko-samorządowym JSM pracuje Krystyna Madejczyk. Pracując w spółdzielni od 1978 r. poznała ją prawie od podszewki. – Od tego czasu zmieniło się bardzo dużo, inne były przepisy dotyczące mieszkań, budowało się więcej bloków, bo było bardzo duże zapotrzebowanie. Były mieszkania lokatorskie, na które wpłacało się tylko 10 proc. ich wartości, a potem spłacało kredyt udzielony przez państwo – wylicza Madejczyk. – Nie były to sumy zbyt obciążające budżet domowy. Powstały wówczas m.in. bloki przy Szkolnej, Szajnochy, na Kotlinę – dużo się budowało, także w Bieczu powstały nasze nowe bloki. Teraz czasy się zmieniły, jeśli ktoś chce otrzymać mieszkanie, to musi finansować jego budowę od początku, musi wnieść 100 proc. jego wartości, a nie wszystkich na to stać.

Zmieniły się także standardy budowlane. Dziś, jak anegdotę z dawnych lat pamiętamy zgłaszanie usterek typu krzywe ściany, „pływające” podłogi, kilkucentymetrowe nawet szpary w oknach. Nagminnie notowane fuszerki wynikały z jednej strony z braku mieszkań i konkurencji dla firm budowlanych, z drugiej na „wyciąganiu” od ludzi kasy na dodatkowe prace. Dziś klient płaci za wszystko i od początku wymaga. Poprawiła się także znacznie jakość dostępnych na rynku materiałów budowlanych.

Obowiązku nie ma

Posiadanie mieszkania w zasobach JSM, nie oznacza przymusu należenia do spółdzielni. Członkostwo daje jednak ważne przywileje i uprawnienia. Decyduje się o rozwoju spółdzielni, bierze się udział w corocznych walnych zebraniach członków, na których podejmowane są najważniejsze uchwały dotyczące działalności i rozwoju spółdzielni. Członkowie JSM mają także niższe opłaty eksploatacyjne, o 20 gr mniej od metra kw. W bilansie rocznym daje to spore oszczędności dla domowego budżetu. Każdy z członków ma prawo wglądu do całej dokumentacji spółdzielni. Przystępując do spółdzielni muszą tylko wpłacić jednorazowy udział członkowski, który w całości ulega zwrotowi w przypadku darowizny czy sprzedaży mieszkania. Obecnie jest to 588 zł plus 100 zł wpisowego. Wygląda na to, że nowych członków będzie przybywać, ponieważ JSM nie przestaje inwestować. Zaplanowana jest już budowa osiedla Zielona Kotlina, gdzie powstaną domki jednorodzinne, szeregówki, budynki wielorodzinne i – chyba hit dla Jasła – kompleks „Spokojna jesień”. Chętni muszą się tylko zapisać.

Ewa Wawro