niedziela, 8 grudnia, 2024

U szczytu Dachu Świata

0
U szczytu Dachu Świata
Udostępnij:

O pierwszej polskiej zimowej wyprawie na Mount Everest opowiedział jej uczestnik pochodzący z Nowego Sącza taternik, alpinista i himalaista Walenty Fiut. Gość pierwszego w nowym roku spotkania w ramach Klubu Kulturalno – Turystycznego Jasielskiego Domu Kultury, które odbyło się 15 lutego br.

15 lutego do JDK licznie przybyli miłośnicy gór, aby spotkać się ze słynnym wspinaczem i poznać historię jego bogatego w dokonania życia. Himalaista wspominał początki swojej pasji wspinaczkowej, a następnie poświęcił większość spotkania historycznej wyprawie na najwyższy szczyt Ziemi.

– 17 lutego minie 18 lat od pierwszego wejścia w sezonie zimowym na najwyższy szczyt świata na Mount Everest. Z tej okazji przyniosłem dzisiaj zdjęcia, z pierwszej zimowej wyprawy na Mount Everest z zimy 1979/1980. Kierownikiem wyprawy był nieżyjący już Andrzej Zawada, który stwierdził, że wszystkie najwyższe góry są już zdobyte i dobrze by było spróbować wspinaczki w okresie zimowym – mówił gość klubu.

Było to karkołomne przedsięwzięcie, ponieważ nikt z ekipy nie miał doświadczenia ze wspinaczek zimowych. Zima powitała śmiałków bardzo niskimi temperaturami i silnym wiatrem.

Kolację wigilijną zjedliśmy w Namche Bazaar. Udało nam się przynieść małe drzewko i przy nim połamaliśmy się opłatkiem. Było nas czterech: Andrzej Zygmunt Heinrich, Kazimierz Olech, Rysiek Szafirski i ja. Były też kolędy. Myśląc o najbliższych spędziliśmy ten wieczór wigilijny u podnóża wspaniałych ośmiotysięczników himalajskich. Miejscowi nie obchodzili wtedy świąt, ze względu na to, że nie było tam chrześcijan. Z tej grupy szturmowej jako pierwsi doszliśmy do bazy i rozłożyliśmy namioty – wspominał gość spotkania.

Nazajutrz przybyli miejscowi z jakami, którymi przetransportowano cały sprzęt niezbędny do wyprawy. Himalaista zaprezentował zdjęcia ukazujące nie tylko Himalaje, ale również wnętrza Tybetańskich świątyń i piękno Nepalu. Najważniejsza była oczywiście fotograficzna dokumentacja zimowego zdobycia Mount Everestu.

Podczas wyprawy używane były buty wysokogórskie na korkowej podeszwie, produkowane w Krośnie. Na grubej korkowej podeszwie izolowały od chłodu. Jednak w rejonie kostki słabo trzymały. Ja zabrałem ze sobą na wyprawę buty, których używałem m.in. w Alpach, skórzane, powyżej kostki i bardzo dobrze się w nich czułem. Temperatury w bazie w ciągu dnia dochodziły do 12 lub 15 stopni, ale w nocy spadały do minus 15, a nawet 20 stopni poniżej zera – podkreślił gość studni.

Nie było wówczas telefonów satelitarnych. Używano radiotelefonów, które ważyły od półtora do dwóch kilogramów.

One były bardzo dobre, jeśli chodzi o przekazywanie dźwięku, ale były ciężkie. Nasz łącznościowiec, Bogdan Jankowski ładował nam akumulatory do radiotelefonów za pomocą aparatu prądotwórczego produkcji japońskiej, który poza bazą pracował i dzięki temu utrzymał baterie w stanie gotowości do włożenia do radiotelefonów Klimki. Bogdan Jankowski był wspaniałym łącznościowcem, nawet udało mu się raz ze swoim kolegą na tych aparatach połączyć z Warszawą – mówił himalaista.

26 stycznia wspinacze przerwali działania powyżej II i III obozu z powodu huraganowego wiatru. Gdy pogoda poprawiła się na tyle, by kontynuować wyprawę 11 lutego Leszek Cichy, Walenty Fiut i Krzysztof Wielicki weszli na Przełęcz Południową, gdzie powstał czwarty obóz na wysokości 8000 m. n.p.m.

– Mieliśmy skromny, jednomasztowy namiocik, którego nie mogliśmy rozłożyć, bo tak szalał wiatr. Leszek Cichy na noc wrócił do obozu trzeciego. Najbardziej zaskoczyły mnie brak śniegu i to, że cała przełęcz, która jest bardzo szeroka – 200 metrów w jednym kierunku i prawie tyle samo w drugą stronę – jest zaśmiecona rzeczami pozostawionymi po wyprawach. W okresach po monsunowych i przed monsunowych tych śmieci tak nie widać. Natomiast zima był to widok makabryczny. Wiatr zdmuchiwał nam planik gazowy i nie udało nam się nawet zagotować wody. Mimo, iż z bazy dochodziły do nas głosy, przez komunikację radiową, aby wchodzić na wierzchołek, jednak nie zdecydowaliśmy się na to. Następnego dnia po pozostawieniu butli z tlenem, żywności i sprzętu zeszliśmy do obozu III, a później II – wspominał gość klubu.

Ponieważ 15 lutego zakończyło się pozwolenie na atak szczytowy wydane przez władze nepalskie, które ostatecznie zostało przedłużone na dwa dni, czas na zdobycie góry mocno się skrócił.

Wówczas będący w dwójce Krzysiek Wielicki i Leszek Cichy poszli do góry i ich atak zakończył się zdobyciem Mount Everestu. Zostawili tam papieski różaniec ,czy termometr pokazujący temperatury minimalne – mówił himalaista.

Spotkanie zakończyły pytania od przybyłych na spotkanie na temat wypraw górskich gościa Klubu Kulturalno – Turystycznego Jasielskiego Domu Kultury.

pch (JDK)

{gallery}galerie/19_rok/himalaista{/gallery}