O pierwszej polskiej zimowej wyprawie na Mount Everest opowiedział jej uczestnik pochodzący z Nowego Sącza taternik, alpinista i himalaista Walenty Fiut. Gość pierwszego w nowym roku spotkania w ramach Klubu Kulturalno – Turystycznego Jasielskiego Domu Kultury, które odbyło się 15 lutego br.
15 lutego do JDK licznie przybyli miłośnicy gór, aby spotkać się ze słynnym wspinaczem i poznać historię jego bogatego w dokonania życia. Himalaista wspominał początki swojej pasji wspinaczkowej, a następnie poświęcił większość spotkania historycznej wyprawie na najwyższy szczyt Ziemi.
– 17 lutego minie 18 lat od pierwszego wejścia w sezonie zimowym na najwyższy szczyt świata na Mount Everest. Z tej okazji przyniosłem dzisiaj zdjęcia, z pierwszej zimowej wyprawy na Mount Everest z zimy 1979/1980. Kierownikiem wyprawy był nieżyjący już Andrzej Zawada, który stwierdził, że wszystkie najwyższe góry są już zdobyte i dobrze by było spróbować wspinaczki w okresie zimowym – mówił gość klubu.
Było to karkołomne przedsięwzięcie, ponieważ nikt z ekipy nie miał doświadczenia ze wspinaczek zimowych. Zima powitała śmiałków bardzo niskimi temperaturami i silnym wiatrem.
– Kolację wigilijną zjedliśmy w Namche Bazaar. Udało nam się przynieść małe drzewko i przy nim połamaliśmy się opłatkiem. Było nas czterech: Andrzej Zygmunt Heinrich, Kazimierz Olech, Rysiek Szafirski i ja. Były też kolędy. Myśląc o najbliższych spędziliśmy ten wieczór wigilijny u podnóża wspaniałych ośmiotysięczników himalajskich. Miejscowi nie obchodzili wtedy świąt, ze względu na to, że nie było tam chrześcijan. Z tej grupy szturmowej jako pierwsi doszliśmy do bazy i rozłożyliśmy namioty – wspominał gość spotkania.
Nazajutrz przybyli miejscowi z jakami, którymi przetransportowano cały sprzęt niezbędny do wyprawy. Himalaista zaprezentował zdjęcia ukazujące nie tylko Himalaje, ale również wnętrza Tybetańskich świątyń i piękno Nepalu. Najważniejsza była oczywiście fotograficzna dokumentacja zimowego zdobycia Mount Everestu.
– Podczas wyprawy używane były buty wysokogórskie na korkowej podeszwie, produkowane w Krośnie. Na grubej korkowej podeszwie izolowały od chłodu. Jednak w rejonie kostki słabo trzymały. Ja zabrałem ze sobą na wyprawę buty, których używałem m.in. w Alpach, skórzane, powyżej kostki i bardzo dobrze się w nich czułem. Temperatury w bazie w ciągu dnia dochodziły do 12 lub 15 stopni, ale w nocy spadały do minus 15, a nawet 20 stopni poniżej zera – podkreślił gość studni.
Nie było wówczas telefonów satelitarnych. Używano radiotelefonów, które ważyły od półtora do dwóch kilogramów.
– One były bardzo dobre, jeśli chodzi o przekazywanie dźwięku, ale były ciężkie. Nasz łącznościowiec, Bogdan Jankowski ładował nam akumulatory do radiotelefonów za pomocą aparatu prądotwórczego produkcji japońskiej, który poza bazą pracował i dzięki temu utrzymał baterie w stanie gotowości do włożenia do radiotelefonów Klimki. Bogdan Jankowski był wspaniałym łącznościowcem, nawet udało mu się raz ze swoim kolegą na tych aparatach połączyć z Warszawą – mówił himalaista.
26 stycznia wspinacze przerwali działania powyżej II i III obozu z powodu huraganowego wiatru. Gdy pogoda poprawiła się na tyle, by kontynuować wyprawę 11 lutego Leszek Cichy, Walenty Fiut i Krzysztof Wielicki weszli na Przełęcz Południową, gdzie powstał czwarty obóz na wysokości 8000 m. n.p.m.
– Mieliśmy skromny, jednomasztowy namiocik, którego nie mogliśmy rozłożyć, bo tak szalał wiatr. Leszek Cichy na noc wrócił do obozu trzeciego. Najbardziej zaskoczyły mnie brak śniegu i to, że cała przełęcz, która jest bardzo szeroka – 200 metrów w jednym kierunku i prawie tyle samo w drugą stronę – jest zaśmiecona rzeczami pozostawionymi po wyprawach. W okresach po monsunowych i przed monsunowych tych śmieci tak nie widać. Natomiast zima był to widok makabryczny. Wiatr zdmuchiwał nam planik gazowy i nie udało nam się nawet zagotować wody. Mimo, iż z bazy dochodziły do nas głosy, przez komunikację radiową, aby wchodzić na wierzchołek, jednak nie zdecydowaliśmy się na to. Następnego dnia po pozostawieniu butli z tlenem, żywności i sprzętu zeszliśmy do obozu III, a później II – wspominał gość klubu.
Ponieważ 15 lutego zakończyło się pozwolenie na atak szczytowy wydane przez władze nepalskie, które ostatecznie zostało przedłużone na dwa dni, czas na zdobycie góry mocno się skrócił.
– Wówczas będący w dwójce Krzysiek Wielicki i Leszek Cichy poszli do góry i ich atak zakończył się zdobyciem Mount Everestu. Zostawili tam papieski różaniec ,czy termometr pokazujący temperatury minimalne – mówił himalaista.
Spotkanie zakończyły pytania od przybyłych na spotkanie na temat wypraw górskich gościa Klubu Kulturalno – Turystycznego Jasielskiego Domu Kultury.
pch (JDK)
{gallery}galerie/19_rok/himalaista{/gallery}