sobota, 1 kwietnia, 2023

Alfred Sepioł żegna się z muzeum

0
Alfred Sepioł żegna się z muzeum
Udostępnij:

Marzył o tym, aby odkrywać świat, poznawać egzotyczne kultury. Tymczasem życie zawodowe Alfreda Sepioła potoczyło się inaczej. Praca w Muzeum Regionalnym w Jaśle stała się jego pierwszą i jedyną, a przede wszystkim ważną częścią życia. Po 43 latach kończy służbę w muzeum.

Najwyższy czas odejść, niech teraz młodsi przejmą stery – mówi Alfred Sepioł, który od 37 lat szefuje Muzeum Regionalnemu w Jaśle. Z placówką żegna się 21 grudnia br., w dniu swoich 66. urodzin. Minie wtedy 43 lata pracy, 3 miesiące i 21 dni.

Ciekawość świata

Alfred Sepioł urodził się w 1951 roku. Od najmłodszych lat marzył o tym, aby poznawać świat, a szczególnie egzotyczne kultury. Bardzo szybko odkrył, że w przyszłości chce zostać badaczem kultur, czyli etnografem, a jak się nie uda to misjonarzem, bo oni mają dostęp do kultur egzotycznych. – Kiedy do moich dziadków przychodził sąsiad i opowiadał o I wojnie światowej, to zawsze z zaciekawieniem słuchałem, wypytywałem. Interesowały mnie dawne czasy, sprawy związane z wojskiem, no i świat – opowiada. – Dlaczego? Brat mojej babci w czasie wojny był wywieziony do Niemiec na roboty, tam się ożenił. Franciszek wyjechał po wojnie do Australii. Wujek pisał listy taką starą polszczyzną, przysyłał zdjęcia. Dla mnie to było coś tak odległego, tak niesamowitego, że chciałem tam pojechać. Moje marzenie było jedno, chciałem nauczyć się języka angielskiego, żebym mógł dogadać się z synem wujka i zwiedzać świat, Australię, pojechać do Papui Nowej Gwinei. Przecież bez tego nie miałbym komunikacji na świecie.

Po zdaniu matury w jasielskim I Liceum Ogólnokształcącym w 1969 r., z powodzeniem zdał egzaminy na wymarzoną etnografię, którą studiował do 1974 r. na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. To były elitarne studia, a na roku było zaledwie dziesięć osób. Wówczas zetknął się z innymi kulturami, bo wśród studentów byli obcokrajowcy m.in. z Zairu, Bułgarii czy Słowacji. Celem jego pierwszej zagranicznej podróży była Warna w Bułgarii.

Pierwsza praca i jedyna

Kończąc studia myślał, że to otworzy drogę do tego egzotycznego świata. Chciał pracować w jakimś muzeum. I tak się złożyło, że ówczesny dyrektor muzeum w Jaśle Eugeniusz Bieniek szukał etnografa i ściągnął tu Alfreda Sepioła 1 września 1974 r. Nie sądził wówczas, że to będzie pierwsze i jedyne jego miejsce pracy.

Jednak bardzo szybko przerwała ją konieczność odbycia rocznej służby wojskowej. Przez pierwsze pół roku w Szkole Oficerów Rezerwy przy Wyższej Oficerskiej Szkole Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu, a przez następne 6 miesięcy w Karpackiej Brygadzie Wojsk Ochrony Pogranicza w Nowym Sączu. Promocję oficerską miał 21 grudnia 1975 w 6. Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej w Krakowie. – Zawsze twierdziłem, że każdy chłopak musi przejść wojsko, bo tam nauczą go rozumu oraz czyścić buty. To święta prawda. To dobra szkoła życia, uczy dyscypliny – stwierdza.

Po powrocie do pracy zajął się tym, do czego był przygotowany merytorycznie i lubił to. W latach 1976-1977 podwyższył kwalifikacje zawodowe w Podyplomowym Studium Muzeologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. – To było nowe muzeum, miało tylko jedną salę, a sąsiadowaliśmy z biblioteką. Na terenie miasta były magazyny, była izba pamięci przy ZBOWID. Spodobało mi się muzealnictwo, ale zostały marzenia, czyli zwiedzanie świata. Zawsze na wakacjach wyjeżdżałem. Zakochałem się w Bałkanach i stamtąd przywiozłem pierwsze eksponaty – wspomina.

W muzeum z entuzjazmem dokumentował i badał kulturę ludową i sztukę regionu Pogórza. Zgłębiał historię Jasła i regionu, a w muzeum prowadził dział etnograficzny.

Bardzo szybko został powołany na dyrektora, bo po sześciu latach pracy w 1980 r. Funkcję tę objął po Janie Wieczorku. – Nie miałem ambicji, żeby kierować instytucją, a być bardziej samodzielnym pracownikiem. Gdybym miał drugi raz przeżyć życie, to wolałbym wybrać taką funkcję, żeby nie być na świeczniku – zaznacza.

Z biegiem lat w placówce robiło się coraz ciaśniej i potrzebna była nowa lokalizacja. Po śmierci dr Stanisława Kadyiego w 1980 r., który przekazał swoją bogatą kolekcję paleontologiczną, numizmatyczną, zbiór starodruków, militaria, porcelanę w darze społeczeństwu Jasła, to właśnie jego dom z czasem stał się siedzibą muzeum. Po rozbudowie domu dr Kadyiego muzeum przeniosło się tam w 1990 roku i mieści się do dzisiaj. W ciągu tych 43 lat pracy największym pragnieniem Alfreda Sepioła było, aby placówka miała godną siedzibę. Teraz pojawiała się szansa na jego rozbudowę, ale wszystko zależy od tego czy projekt zyska uznanie i zostanie mu przyznane unijne dofinansowanie. – Jeżeli to by się udało, to naprawdę byłoby krokiem do przodu dla tej placówki. Można wtedy pokazać więcej zbiorów – przyznaje.

Część życia

Muzeum stało się ważną częścią życia Alfreda Sepioła. Swojej pracy poświęcał się bezgranicznie. Ma na koncie kilkadziesiąt autorskich scenariuszy wystaw czasowych. Jest współautorem około 200 wystaw z zakresu etnografii, historii, sztuki i innych dziedzin muzealnictwa. Napisał wiele artykułów z tych obszarów. Śledząc przebieg jego awansu zawodowego, to przeszedł przez wszystkie jego etapy: asystent stażysta, asystent, starszy asystent, adiunkt, kustosz, starszy kustosz.

W pracy przyświecała mu zasada, że o randze danej instytucji świadczą zbiory. Dlatego tak ważne było dla niego zdobywanie cennych przedmiotów. – Mam tradycyjny pogląd na sprawy muzealne, czyli pozyskiwanie eksponatów, właściwe ich opisywanie i udostępnianie, prowadzenie działalności oświatowej – wylicza. Przez 37 lat jego szefowania udało się znacznie powiększyć liczbę eksponatów, z 500 gdy muzeum zaczynało swoją działalność do 25 tysięcy. Wśród najcenniejszych są: kolekcja dr Kadyiego, darowizna od Marii Wolny, pasierbicy Ignacego Pinkasa, która przekazała 200 jego obrazów, do tego bogaty zbiór eksponatów związanych z sztuką ludową, historią Jasła i wiele innych. Najnowszy nabytek stanowią prace malarza Jana Wodyńskiego, w sumie 700, w tym 50 olejnych, a pozostałą część stanowią szkice.

Kolekcjonerska pasja

Pracując w muzeum nie mógł realizować swojego największego marzenia, czyli poznawania i zwiedzania krajów egzotycznych. Ten świat przybliżały mu pozazawodowe zainteresowania, czyli eksponaty z różnych zakątków świata. Część swoich kolekcji pokazywał w muzeum. Tu jawił się jako miłośnik i popularyzator kultur i sztuki ludów pozaeuropejskich, głównie strojów ludowych, sztuki i rzemiosła artystycznego, broni, muszli. Urzekają zatem maski, stroje, rzeźby z całego świata. Niezwykłą ozdobą zbiorów Alfreda Sepioła są skorupy żyjątek morskich. Jest ich ponad 4,5 tysiąca sklasyfikowanych według nazw łacińskich i pochodzenia. Zadziwia broń biała ludów z różnych zakątków świata poza Europą. Wrażenie robią unikalne monety, w tym te z brązu wybite przez Poncjusza Piłata datowane na rok ukrzyżowania Chrystusa. W starym domu po swoich przodkach tworzy swój azyl.

Jego praca i kolekcjonerska pasja zostały docenione. W 1988 r. wyróżniony Odznaką – „Zasłużony Działacz Kultury”. W 2002 otrzymał „Nagrodę Honorową im. Hetmana Kolekcjonerów Polskich Jerzego Dunin-Borkowskiego” w postaci srebrnego złoconego sygnetu z numerem 9. W gronie laureatów tej pierwotnej formy nagrody spotkał w pałacyku w Krośniewicach innych wybitnych kolekcjonerów: Franciszka Starowieyskiego, Ryszarda Janiaka, Marka Sosenkę.

Czy żałuję tego, że wróciłem do Jasła by pracować w muzeum, zamiast odkrywać świat? Z jednej strony żałuję, a z drugiej nie. Prawda jest zawsze pośrodku. To stało się taką codziennością, że w domu jak odbierałem telefon, to mówiłem „słucham muzeum”. Były chwile przyjemne, nowa wystawa, eksponaty, ludzie. Dzięki pracy w tak fajnej instytucji jak muzeum, człowiek poznaje ciekawych i nietuzinkowych ludzi, ze świata sztuki, którzy mają pozytywne skrzywienie na jakimś punkcie – zaznacza A. Sepioł.

W ciągu tych 43 lat były lepsze i gorsze dni, wiele zmian politycznych. – Nigdy nie miałem konfliktów z władzą. Wyznawałem zasadę, że jeżeli pełni się funkcję, to trzeba być lojalnym wobec przełożonych, a jeżeli coś mi się nie podoba w naszych relacjach, to powinienem się podać do dymisji. Chciałem zachować apolityczność, a także to, że nie mam telefonu komórkowego i nie będę miał. Choć to może złe, ale po pracy może ktoś zadzwonić na stacjonarny – stwierdza.

Co będzie robił na emeryturze? – Na pewno nie będę się nudził i nadal będę odwiedzał muzeum. Będzie czas na odpoczynek i oddanie się swojej pasji, czyli poznawaniu egzotycznych kultur – kwituje A. Sepioł.

Marzena Miśkiewicz

Tekst ukazał się w Tygodniku Regionalnym Nowe Podkarpacie z dnia 20 grudnia 2017 r.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj