sobota, 5 października, 2024

Dokumentalista

0
Dokumentalista
Udostępnij:

Lotnictwo zawładnęło Stanisławem Frycem. Choć nie ciągnie go do latania, pasjonuje go historia lotnictwa i opisywanie jej. Za to właśnie dostał honorowe ogólnopolskie wyróżnienie „Błękitne Skrzydła” 

Urodził się w Krośnie i wychował na lotnisku. Mieszkał na osiedlu przy lotnisku i godzinami z kolegami oglądał samoloty, szybowce i skoczków spadochronowych. – Patrzyłem jak startują i lądują. Lotnisko w Krośnie miało sieć podziemnych kanałów, do których   wchodziliśmy  z kolegami, ale potem je zasypali  – mówi Stanisław Fryc. 

Jednak do nauki latania samolotami czy skoków ze spadochronem nigdy go nie ciągnęło. – Leciałem raz w dzieciństwie samolotem typu CSS-13 z bratem i ojcem, ale  latanie to nie moja bajka. Moją bajką jest pisanie o nim  – przyznaje S. Fryc. Lubi wyszukiwać tematy nieznane, odnajdywać białe plamy w nie tylko regionalnej historii i opisywać je w swoich książkach, nie tylko tych o lotnictwie, bo jako pierwszy napisał choćby o jasielskiej Narodowej Organizacji Wojskowej czy jasielskich akrobatach, którzy byli swego czasu najlepszymi akrobatami na świecie.

Miał być poetą

Stanisław Fryc z wykształcenia jest polonistą. A właściwie to miał być poetą. Skończył Zasadniczą Szkołę Zawodową, a później Technikum Mechaniczne w Krośnie. Rok pracował jako monter w WSK PZL w Krośnie. Dlatego też wielkim zaskoczeniem było dla kolegów z pracy, kiedy powiedział, że zaczyna studia polonistyczne w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie. Wtedy pisał wiersze na przyniesionej przez ojca z pracy poniemieckiej maszynie, a już na studiach pierwsze próby zanosił do grupy poetyckiej „Spiro”. – Prowadzący je asystent z literatury chwalił moje wiersze, miałem nawet kilka wieczorów autorskich. Jednak w pewnym momencie zainteresowało mnie dziennikarstwo i zacząłem pisać do „Magazynu Studenckiego” – wspomina Fryc.

Artykuły publikował w rubryce studenckiej w „Dzienniku Polskim”, w którym pracował później jako dziennikarz. W takim samym charakterze znalazł zatrudnienie w Sekcji Interwencji Zarządu Regionu Małopolska NSZZ „Solidarność”.

Zawładnęło lotnictwo

Po wprowadzeniu stanu wojennego i utracie pracy w małopolskiej „Solidarności” wrócił w rodzinne strony, zamieszkał z powrotem w Krośnie. Uczył w szkołach podstawowych w Draganowej, Faliszówce, a po „wżenieniu się” w Jasło i zamieszkaniu w tym mieście pracował w  Liceum Zawodowym w Kołaczycach. Kontynuował pisanie, mając już wtedy za sobą publikacje w ponad trzydziestu czasopismach regionalnych i centralnych, ale to było dla niego za mało. – Zawsze chciałem być świadkiem ważnych wydarzeń. W 1980 roku  statystowałem w serialu Andrzeja Wajdy „Z biegiem lat z biegiem dni”, potem brałem udział w strajku dniu 13 grudnia 1981 roku w Hucie im. Lenina w Nowej Hucie w Krakowie, w 1982 roku zostałem zatrzymany przez Służbę Bezpieczeństwa. Stwierdziłem, że warto te wydarzenia utrwalić w formie literatury faktu, więc robiłem na bieżąco notatki, a potem przerobiłem je na opowiadania – dodaje. I takim to sposobem w 2008 roku wydał zbiór „Opowieści spod korca maku”, w którym przedstawił także powyższe wydarzenia. To był spóźniony debiut literacki Stanisława Fryca, który został zauważony i doceniony w prasie rzeszowskiej, krakowskiej  i warszawskiej, a także przez redakcję „Twórczości”.

Wcześniej ukazało się kilkanaście książek jego autorstwa, które dedykuje od początku ich wydawania synowi Krzysztofowi. Interesowało go przede wszystkim lotnictwo Krosna i Jasła. Pisał o historii krośnieńskiego lotniska, spadochroniarzach Podkarpacia, lotnikach ziemi jasielskiej.

Pierwsza książka ukazała się w 1994 roku. Była to publikacja „Z dziejów lotniska w Krośnie w latach 1928-1945 oraz Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich”. Później wydał poszerzoną, kultową już teraz nie tylko w regionie wersję tej książki zatytułowaną „Z dziejów lotniska w Krośnie a latach 1928-1997”, w której znajduje się też rozdział poświęcony wizycie na krośnieńskim lotnisku papieża Jana Pawła II. – Historia krośnieńskiego lotniska jest bogata. W mieście działała przecież przed wojną słynna także w Europie Szkoła Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich, w której w wieku 16 lat można było rozpocząć zdobywanie uprawnień pilota. Teraz to niemożliwe. Lotnictwo to moja pasja. Pasjonuje mnie jego historia, szczególnie ta lokalna, ale pasje powinien mieć każdy, bo pozwala ona przetrwać w trudny chwilach, ale żeby móc ją realizować niezbędne są odpowiednie warunki domowe, które zapewnia mi żona Renata. Dzięki temu mogłem pisać książki nie tylko o lotnictwie – przyznaje S. Fryc.

Błękitne Skrzydła

Jego praca, liczne książki o lotnictwie w Jaśle i Krośnie oraz aktywna lotnicza działalność społeczna zostały docenione. 28 sierpnia br., podczas obchodów Święta Lotnictwa Stanisław Fryc otrzymał honorowe wyróżnienie „Błękitne Skrzydła”, które przyznaje redakcja „Skrzydlatej Polski” i Zarząd Krajowej Rady Lotnictwa, przy wsparciu Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych i Aeroklubu Polskiego. Jego kandydaturę do przyznania tego prestiżowego wyróżnienia zgłosiło Jasielskie Stowarzyszenie Lotnicze „Ikar”, któremu jest za to bardzo wdzięczny.

Zatrudniony od kilkunastu lat w Podkarpackim Centrum Edukacji Nauczycieli w Rzeszowie, oddział w Krośnie, Stanisław Fryc pracuje obecnie nad pierwszą w polskiej literaturze lotniczej serią Piloci Rzeczypospolitej. Ukazały się już dwa tomy: „Piloci Podkarpacia” i „Piloci Małopolski”. Gotowa już jest książka „Piloci Mazowsza”, trwają końcowe prace nad pozycją „Piloci Śląska”. – Pracuję nad tą serią od trzech lat. Wiele czasu zajęło mi zebranie samego materiału. Myślę, że do końca roku powinny wyjść kolejne tomy – zaznacza S. Fryc.

Zainteresowania Stanisława Fryca nie ograniczają się tylko do lotnictwa. Zajmuje go także historia lokalnego sportu. Napisał dwuczęściową książkę o krośnieńskim żużlu i o siatkówce, w dwóch tomach przedstawił dzieje krośnieńskiego sportu, w tym historię krośnieńskich klubów – najstarszej „Krośnianki” i najbardziej znanych „Karpat”. Napisał o sukcesach jasielskich akrobatów z LKS „Liwocz”, wreszcie przedstawił w książce „Sto lat Czarnych Jasło” dzieje tego klubu.

Hitler w Krośnie

Stanisław Fryc lubi wyszukiwać tematy nieznane. – Pierwszy napisałem o wizycie Hitlera i Mussoliniego na lotnisku w Krośnie. Kiedy opublikowałem to po raz pierwszy w artykule zamieszczonym w nieistniejącym już dzienniku A – Z, uznano to za wielką sensację. Znajdująca się na krośnieńskim lotnisku niemiecka baza lotnicza była największa na Podkarpaciu, stąd też udając się do polowej kwatery głównej w Stępinie, Hitler nie mógł nie wylądować w Krośnie – opowiada. Zdjęcia z pobytu Hitlera otrzymał z Krakowskiego Towarzystwa Fotograficznego, a znaleziono je w jakiejś akowskiej skrytce odkrytej podczas remontu w murach którejś z krakowskich kamienic. Później dotarł do informacji o tej wizycie odnotowanej w prasie. Hitler był zresztą na lotnisku w Krośnie jeszcze dwukrotnie, ale te pobyty nie zostały ani udokumentowane zdjęciowo, ani opisane. Hitler z Mussolinim odwiedzili lotnisko w Krośnie 27 sierpnia 1941 roku przy okazji wizytacji stojącego wtedy pod Kijowem frontu wschodniego. – Dzień przed przyjazdem władze wojskowe Krosna ogłosiły, że nazajutrz w godzinach porannych nastąpi przejazd przez główne ulice miasta, a to Krakowską, Rynek i Czajkowskiego, dużej kolumny wojsk niemieckich. Ostrzegając, że może to grozić śmiercią, zabroniono wówczas ludziom kwaterującym przy tych ulicach pokazywać się w oknach i na balkonach – dodaje. Krosno tego dnia było opustoszałe. Ludzie nie pokazywali się ani na ulicach, ani w oknach czy na balkonach domów położonych przy głównych ulicach miasta. Stali tam esesmani z gotowymi do strzału pistoletami maszynowymi. – Jak wyszło potem na jaw, podczas przejazdu przez opustoszałe ulice Krosna Mussolini śmiał się z Hitlera, że ten boi się Polaków. W rezultacie fuhrer zmienił wydane już wcześniej rozkazy. W południe przedstawiciele niemieckich władz Krosna ogłosili, że Hitler z Mussolinim przejeżdżali rano przez miasto, udając się na lotnisko, a potem na front wschodni. Dodawali przy tym, że kiedy będą oni po południu ponownie przejeżdżać przez główne ulice miasta, to mieszkańcy będą się mogli temu przyglądać – relacjonuje S. Fryc.

Plany

Stanisław Fryc nie ma jeszcze sprecyzowanych kolejnych planów wydawniczych. Zastanawia się czy nie pokusić się opisywania historii polskich aeroklubów. – Jest ich chyba z czterdzieści, więc życia braknie, żeby opisać historię wszystkich – kwituje S. Fryc.

Marzena Miśkiewicz/Nowe Podkarpacie 

Tekst ukazał się w numerze 41 z dnia 7 października tygodnika Nowe Podkarpacie