środa, 24 kwietnia, 2024

Dominik Szmajda gościem pierwszego w tym sezonie Jasielskiego Spotkania z Podróżnikami

0
Dominik Szmajda gościem pierwszego w tym sezonie Jasielskiego Spotkania z Podróżnikami
Udostępnij:

Pociągały mnie mało znane góry Uralu Polarnego, przez swój dziki charakter oraz majestatyczne klimaty pejzażowe – mówił Dominik Szmajda, podróżnik, fotograf i autor książki „Rower góral i na Ural. Dziennik z wyprawy na Ural Polarny”, podczas pierwszego w tym sezonie Jasielskiego Spotkania z Podróżnikami, które odbyło się w dniu wczorajszym w restauracji Zajazd Pod Skałą.

Dlaczego Dominik Szmajda podróżuje rowerem? Jak sam mówi czuje się wtedy wolny i niezależny, a czteromiesięczna podróż do Afryki Zachodniej, utwierdziła go jedynie w przekonaniu, że takie wyprawy są dla niego spełnieniem marzeń i dają mu chwile nieopisanej radości. Dlatego też, w 2012 roku, postanowił udać się na kolejną – tym razem przez Ural Polarny – samotnie, na cały miesiąc i z ponad 40- kilogramowym bagażem.

Swoją podróż do Uralu Polarnego podzieliłem na dwa etapy. Pierwszą częścią była tundra. Chciałem zobaczyć jak wygląda, oczywiście w miarę możliwości, bo jak wiadomo nie da się jej przejechać w pełni rowerem – mówił Szmajda. Druga cześć to góry Uralu Polarnego – miejsce piękne, ciekawe, a przede wszystkim bardzo egzotyczne – dodał.

{youtube}r37NNzakbf4|400|300|0{/youtube}

Podczas swojej miesięcznej wyprawy, Szmajda, skorzystał również ze spontanicznej podróży w głąb prawdziwej tundry Półwyspu Jamalskiego, spotykając na swojej drodze dwóch Rosjan.

Podróż ta była dla mnie niespodziewaną przygodą, ale i doskonałą okazją do poznania życia plemion koczowniczych Chantów i Nieńców – mówił podróżnik. Podróżowaliśmy wiezdiechodem – gąsienicową maszyną, podobną do czołgu. Tylko dzięki niej poruszanie po tundrze jest możliwe. Jechaliśmy przez siedem godzin, około 10 km/h.

Do bazy, Szmajda wraz z Rosjanami – Saszą 1 i Saszą 2 (jak ich nazywał) dotarli późną nocą. Na miejscu okazało się, że celem podróży nie był zamiar łowienia ryb – jak wcześniej zapewniali  towarzysze, a handel wymienny: ubrania, jedzenie – w zamian za panty (rogi jelenia, pokryte sierścią i skórą, które zazwyczaj nabywali później Chińczycy, robiąc różne paramedyki).

Tam właśnie poznałem plemiona koczownicze Chantów, którzy przemieszczają się co kilka dni, zmieniając swoje obozowiska. Żyją dzięki wielkim stadom reniferów, które hodują. Bardzo mili, serdeczni ludzie. Później trafiliśmy na drugą grupę koczowników – Nieńców. Tym razem nie na ich obóz, ale w momencie, gdy się przemieszczali – kontynuował.

Kierując się w stronę gór, czekała go długa i ciężka droga do przebycia. Jazda rowerem nie była możliwa, a jedynie jego pchanie w podmokłym terenie. Po kilku wyczerpujących dniach postanawia przebyć trasę trochę inaczej – spływem Longotioganem na dętce od traktora. Dotarcie do jeziora Balszoje Szczucze, jak sam przyznaje, nie było łatwym wyczynem.

Myślałem, że będzie to przyjemny spływ, jednak było zupełnie inaczej.  Okazało się, że nurt był bardzo słaby. Gdy wiosłowałem, dętka kręciła się w kółko. Trasa nie była jednak aż tak wyczerpująca jak samo pchanie roweru – mówił dalej Szmajda. Docierając w końcu na miejsce zobaczyłem pejzaż, zupełnie inny, niż go sobie wyobrażałem. Nie była to piękna tafla, a bardzo zburzone jezioro – wiał wiatr i padał deszcz kontynuował.

{youtube}qNB-NMJqcO8|400|300|0{/youtube}

W dalszej części podróży Szmajda wsiada do pociągu, kontynuując swoją wyprawę, którą kończy kolejnym spływem.

Tym razem była to rzeka wypływająca z jeziora Balszoje Szczucze. Udało się bardzo szybko przepłynąć tę trasę, pomijając małą wywrotkę. Sam wypadek nie był groźny, zmokło jedynie jedzenie. Gorzej było następnego dnia. Poczułem się zbyt pewnie i na zakręcie wpadłem wprost na drzewo. Nie byłem w stanie go ominąć, gdyż odpychając się kijem, nie dosięgałem dna – było zbyt głęboko. Wpadłem na nie, obracając się dookoła – opowiadał Szmajda.

Podróż w góry trwała 3,5 doby. – Był to najdłuższy czas, gdy nie widziałem człowieka.  Potrzebowałem takiego wyciszenia i samotności – mówił podróżnik.

Wyprawę na Ural Szmajda zakończył po 30 dniach, przemierzając najbardziej ciekawe, a zarazem dzikie tereny Uralu Polarnego. – Byłem bardzo szczęśliwy, pomimo całego wycieńczenia i wyziębienia – mówił.

Oprócz notatek, zdjęć i filmików, w tym roku ukazała się również książkowa relacja samotnej wyprawy Dominika Szmajdy na Ural – „Rower góral i na Ural. Dziennik z wyprawy na Ural Polarny”, którą uczestnicy wczorajszego spotkania mogli nabyć wraz z autografem podróżnika.

{youtube}FlO6-_DRpxk|400|300|0{/youtube}

Tak się złożyło, że nie tylko sama wyprawa na Ural Polarny była samotna, ale także wiele innych rzeczy dookoła niej zrobiłem sam. I tak, sam sobie robiłem zdjęcia, sam się filmowałem, potem sam zmontowałem film i sam złożyłem własną książkę z wyprawy – mówił Szmajda.

Szczegóły wyprawy:

Bagaż ważył 45 kg, rower – 15.  Dystans: 900 km rowerem, 170 km wiezdiechodem i 100 km – spływ na dętce. Czas: przełom lipca/sierpnia 2012 (30 dni). Koszt: około 3000zł (łącznie z biletami do Moskwy).

Dominik Szmajda (1974) odbył w swoim życiu już kilka wypraw rowerowych: Maroko, Sahara Zachodnia, Mauretania, Mali (2008/2009), Libia (2009/2010) i Czad (2011). Zdobył nagrody: 2009 KOLOSY – Ogólnopolskie Spotkania Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów – wyróżnienie w kat. Podróż Roku (Afryka Zachodnia), 2012 Festiwal MEDIATRAVEL w Łodzi – nagroda „ELDORADO”  im. St. Szwarc-Bronikowskiego w kat. TRAVELLER (Rower góral i na Ural), 2012 ExplorersFestiwal w Łodzi – nagroda publiczności i III miejsce w konkursie Wielka Włóczęga (Rower góral i na Ural), 2013 KOLOSY – Ogólnopolskie Spotkania Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów – nagroda publiczności (najlepsza prezentacja) oraz wyróżnienie w kat. Podróż Roku 2012 (Rower góral i na Ural), 2013 Festiwal Podróżników Trzy Żywioły  w Bolkowie Żywioły – nagroda jury „Żywioły OFF” (Rower góral i na Ural) oraz 2013 Przegląd Filmów Górskich im. Andrzeja Zawady w Lądku Zdroju – nagroda Jjry za najlepszy debiut reżyserski oraz nagroda publiczności (Rower góral i na Ural).

Szmajda jest jednym z liderów projektu podróżniczego „Sztafeta Afryka Nowaka”, współzałożycielem i prezesem Fundacji im. Kazimierza Nowaka oraz  organizatorem Festiwalu Na Szage i Konkursu im. Kazimierza Nowaka (podróżnika, który przebył samotnie kontynent afrykański).

Weronika Samborska
fot. Weronika Samborska

{gallery}galerie/szmajda_2013{/gallery}