czwartek, 28 marca, 2024

Miłośnik Jasła

0
Miłośnik Jasła
Udostępnij:

Rozmiłowany regionalista, miłośnik teatru, animator życia kulturalnego Jasła, dziennikarz, autor wierszy i książek, technik budowlany. To Henryk Zych, człowiek wielu pasji, zainteresowań, lokalny patriota

Jaślan z dziada pradziada nie ma zbyt wielu. Wojna większość dawnych mieszkańców rozrzuciła daleko w świat. Jedną z tych osób, która od dziecka mieszka w Jaśle jest Henryk Zych. Bardzo przywiązany do rodzinnego miasta, jego tradycji, czego dał wyraz w swojej szerokiej działalności.

Trudny wojenny czas

Choć urodził się w Krośnie 9 lipca 1930 i tam został ochrzczony, bardziej czuje się jaślaninem. Tu mieszka od 1935 roku. – Moja rodzina pochodzi z tych stron, z Kołaczyc. To, że urodziłem się w Krośnie, a dokładnie w Polance, to zupełny przypadek – mówi Henryk Zych. – Dziecięce lata, a szczególnie wojna przywiązały mnie do Jasła, ukochałem to miasto.

Wydarzenia związane z okupacją, ewakuacją, zagładą i odbudową Jasła pozostawiły niezatarte wspomnienia i ślad w jego życiu. – To był trudny czas. Były wtedy duże problemy ze szkołą, przenoszono nauczanie z jednego budynku do drugiego, a nawet poza Jasło do Brzyszczek – wspomina pan Henryk. W czasie okupacji skończył sześć klas szkoły podstawowej. Naukę przerwało wysiedlenie Jasła. 13 września 1944, ówczesny starosta jasielski Walter Gentz wydał rozkaz ewakuacji Jasła. W ciągu trzech dni mieszkańcy musieli opuścić miasto i udać się w okolice Biecza i Gorlic. Rodzina pana Henryka udała się do Jareniówki. Pierwszą ich kwaterą była ziemianka wykopana w wąwozie na prywatnej działce. Warunki życia trudne do wyobrażenia, nie mówiąc o zdobyciu jakiegokolwiek pożywienia. – Pamiętam jak w pewien grudniowy dzień wyszedłem na jareniowskie wzgórze, aby popatrzeć na znikające Jasło. nagle dostrzegłem ogromny błysk, potem huk i zobaczyłem jak wieża kościoła oo. franciszkanów jakby podskoczyła w górę i opadła na ziemię, ginąc w kłębach dymu i kurzu – wspomina jaślanin.

Życie po życiu

Zimą 1944 roku zmienili miejsce zamieszkania z ziemianki na stodołę pana Olbrota w zagrodzie położonej przy lesie, przylegającym do obecnego Gamratu. W tym czasie nastoletni Henryk ciężko zachorował, prawdopodobnie na zapalenie płuc. Na wizytę lekarza czy zakup leków nie było szans. Pomogła rodzina Olbrotów, która wpuściła Zychów do swojego domu. Leżał z wysoką gorączką, a cała rodzina była przekonana, że dla chorego nie ma już ratunku. – Na kilka dni przed Bożym Narodzeniem przeżyłem coś, czego nie zapomnę do końca życia. Gdy tak leżałem bez przytomności, nagle jakby mi powróciła świadomość. Uniosłem się gdzieś wysoko w górę i znalazłem się w tunelu o cudownych barwach i dziwnych dźwiękach. Unosiłem się coraz wyżej, nagle spojrzałem w dół i zobaczyłem siebie leżącego na łożu śmierci i zapłakaną rodzinę. Cudowne otoczenie nagle znikło, a ja powróciłem do siebie. Wtedy wydarzyło się coś niezwykłego. Ocknąłem się, otworzyłem oczy i zobaczyłem już w realnych kształtach moją zapłakaną rodzinę przy łóżku, z gromnicą w rękach. Wiele lat później przeczytałem o podobnych przeżyciach ludzi w opisach „życie po życiu” i miałem satysfakcję, że jestem jednym z nich – opowiada pan Henryk.

W ciągu stu dni 15-tysięczne Jasło uległo całkowitej zagładzie. 18 stycznia 1945 roku rodzina Zychów postanowiła wrócić do Jasła. Ulice były jednym wielkim gruzowiskiem. Poszli na ulicę Zieloną, skąd odeszli na wysiedlenie. Z ich domu nie zostało nic, a ulica była pogorzeliskiem. Zamieszkali w Ulaszowicach u rodziny.

Ukochany teatr

Bardzo szybko nowe władze miasta przystąpiły do uruchomienia szkoły. Ponieważ wszystkie budynki szkolne w Jaśle zostały zniszczone, postanowiono utworzyć gimnazjum i liceum w Kołaczycach. – Codziennie na nogach, na skróty przez las, nieraz w śniegu po pas, dziesięć kilometrów w jedną stronę, chodziliśmy do Kołaczyc. Na szczęście nie trwało to długo, bo po miesiącu szkołę przeniesiono do budynków Rafinerii Nafty w Niegłowicach – opowiada H. Zych.

Dość wcześnie młody Henryk zainteresował się teatrem amatorskim. Po powrocie z wysiedlenia napisał scenariusz „Jasełek”. Spodobał się franciszkaninowi ojcu Witowi, który postanowił je wystawić. Premiera odbyła się 1 stycznia 1946 roku na wybudowanej w „czynie społecznym” scenie w ocalałej przed zburzeniem sali gimnastycznej na zapleczu ruin dawnego Gimnazjum. Przedstawienie spotkało się z dużym uznaniem widowni i było kilkakrotnie wystawiane w styczniu. Sukces „Jasełek” zachęcił pana Henryka do napisania kolejnego scenariusza, tym razem opartego na przeżyciach wojennych, pt: „Marek Partyzant”.

Kultura zawsze

Chciał pogłębiać teatralne zamiłowania i w 1948 roku rozpoczął naukę w nowo powstałej Państwowej Szkole Instruktorów Teatru Ochotniczego. Po ukończeniu wrócił do Jasła i zaczął pracę w Powiatowym Domu Kultury, gdzie zajął się m. in. teatrem amatorskim. – Pięć lat po zakończeniu wojny, dom kultury był pierwszym miejscem, gdzie można było działać kulturalnie – przyznaje Henryk Zych. – Teatrem, pisaniem interesowałem się od najmłodszych lat. Lubiłem czytać i zbierać książki. Zbiór moich skarbów zakopałem w ogródku. Po powrocie z wysiedlenia, zobaczyłem, że ktoś kopał i wszystko co było w skrzynce rozrzucił po ogródku. Znalazłem kilka książek, komplet numerów czasopisma „Ster” oraz „Kantyczki” z kolędami, co skłoniło mnie do napisania „Jasełek”.

Wtedy chętnych do działalności kulturalnej nie brakowało, dzięki czemu działało jednocześnie kilka zespołów teatralnych. W reżyserii pana Henryka wystawione zostały m.in. „Moralność Pani Dulskiej”, „Ożenek”, ale największym powodzeniem publiczności cieszyła się sztuka muzyczna „Romans z Wodewilu” oraz baśń sceniczna „Kopciuszek”.

W PDK pracował do 1960 roku.

Niespokojny duch

W 1962 roku kontynuował naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Krośnie, a egzamin dojrzałości zdał w 1964 roku.

Niespokojny duch szalał ciągle u pana Henryka. Zmiany zainteresowań i coraz to nowe szanse zawodowe doprowadziły go do zaczętego w 1956 roku kierunku technicznego. W 1961 r. rozpoczął pracę w zakresie projektowania. Pracował m.in. w Biurze Projektów „Naftobudowa”. W tym czasie kontynuował naukę w Zaocznym Technikum Budowlanym w Krakowie, którą zakończył kolejną maturą w 1968 r. uzyskując tytuł technika budowlanego. Po kolejnych awansach, w biurach projektowych doszedł do stanowiska projektanta, a w 1974 r. złożył egzamin państwowy, uzyskując uprawnienia budowlane do projektowania i nadzoru.

Regionalista

Jako rozmiłowany regionalista, w 1965 roku został jednym z członków założycieli Stowarzyszenia Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego. Z taką inicjatywą wyszedł po obchodach 600-lecia miasta Władysław Mendys.

Pan Henryk pracował w zarządzie stowarzyszenia od pierwszych dni jego działalności. W latach 1995-1998 był prezesem stowarzyszenia. Działał bardzo aktywnie jako pomysłodawca wielu cennych inicjatyw m.in. utworzenia kół młodych regionalistach w szkołach Jasła i regionu, zorganizowanie towarzystw regionalnych w gminach powiatu jasielskiego. Jego dziełem jest też 18 broszur z serii wydawniczej przeznaczonej dla szkół: „Jasło – nasza mała ojczyzna” i „A-B-C Regionu Jasielskiego”. Ze stowarzyszeniem związany jest cały czas.

Nie do szuflady

Zainteresowań i pasji pan Henryk ma wiele. Jedną z nich jest dziennikarstwo, które fascynowało go od najmłodszych lat. Oprócz setek artykułów, które od 1950 roku drukowano w różnych gazetach i czasopismach, był też kierownikiem oddziałów redakcji „Dziennika Polskiego” oraz „Nowin Rzeszowskich” w Jaśle, które powstały z jego inicjatywy. W latach 1991-1992 byłem redaktorem naczelnym lokalnego czasopisma „Obiektyw Jasielski”, a następnie prze pięć lat pełnił funkcję redaktora naczelnego czasopisma lokalnego „Region Jasielski”.

Henryk Zych zawsze lubił pisać. Obrazy ewakuacji miasta, bestialskiego zniszczenia na zawsze utrwaliły się w jego pamięci, co zaowocowało licznymi utworami poświęconymi zniszczeniu i odbudowie Jasła. – Pisałem bardziej do szuflady. Nie sądziłem, że ujrzą światło dzienne – przyznaje regionalista. Wiele wiersze było drukowanych w prasie lokalnej, a w 2005 roku ukazał się tomik „Jasielskie reminiscencje minionego czasu”, a w 2007 „Wiersze z lamusa”. Jest także współautorem wielu książek o tematyce jasielskiej m.in. „Jasielskie ulice” (2002), „Odbudowa i rozbudowa Jasła po II wojnie światowej”, a w ubiegłym roku ukazała się publikacja „Mój czas w Jaśle miniony”, w której pan Henryk w 20 szkicach opowiada o sobie, rodzinie i przede wszystkim o mieście.

Teksty jego wierszy stały się także inspiracją dla kompozytorów. Pierwsza pieśń o Jaśle pt: „Jasielski marsz”, do której melodię skomponowała Joanna Leś, wykonana została przez 100 osobowy chór młodzieży Szkoły Podstawowej nr 2 podczas jubileuszu 600-lecia Jasła. „Pieśń jubileuszowa” skomponowana do wiersza przez Władysława Świstaka zaprezentowana została przez Chór „Echo” z okazji jego jubileuszu w 1971 r. Stanisław Świerad dyrygent chóru „Echo” skomponował muzykę do wierszy poświęconych Jasłu w 65. rocznicę zagłady Jasła. Koncert „Tryptyk wojenny Jasła” odbył się w kościele farnym w 2010 roku.

Henryk Zych teraz już niewiele pisze.

W zanadrzu ma przygotowany scenariusz przedstawienia z okazji 650-lecia nadania Jasłu praw miejskich, które przypada w przyszłym roku. – Już na tym koniec mojego pisania. Wiek już robi swoje – stwierdza jaślanin.

Prezentujemy jeden z wierszy H.Zycha

 „Jasielski wiatr”

Stary znajomy

jest jasielski wiatr.

Każdą ulicę

i każdy kąt zna.

Hula po mieście…

bez muzyki grania,

coraz piękniejsze

melodie wydzwania…

Przechodniom w uszach

i murarzom w kielniach,

o okna nowej szkoły

i w rusztowań szczycie…

Ach, ty jasielski wietrze!

Ty widzisz, jak dzielnie

rośnie dziś nasze Jasło…

kochane nad życie!

Ty znasz jasielski wietrze

te historii karty,

którymi nie tak dawno

targałeś po zgliszczach…

Dziś składamy je w księgę,

jako dowód hartu,

który w czyn,

w życie wcielił

marzenia najśmielsze…

Powstało nowe Jasło

o wysokich szczytach…

Hulaj swobodnie po nich

nasz jasielski wietrze!

(1975 r.)

Marzena Miśkiewicz

Tekst ukazał się w numerze 32 z dnia 6 sierpnia 2014 r. tygodnika Nowe Podkarpacie