Palenie fajki jest rytuałem, przyjemnością, chwilą zadumy, a także możliwością spotkania w gronie przyjaciół. Właśnie po to do Jasła zjechali miłośnicy fajek z całej Polski, a także, by zmierzyć się w turnieju zorganizowanym przez miejscowy klub.
Trzy lata temu fajka spontanicznie połączyła kilku entuzjastów, którzy powołali do życia nieoficjalny Klub Fajki Jasło. Prezydentem został Jacek Owiński, który swoją przygodę z fajką zaczął 15 lat temu. Do klubu należy siedem osób, które spotykają się raz na dwa tygodnie, aby porozmawiać, spędzić miło czas, a palenie jest dodatkiem. Jako nowy klub w Polsce chcieli nieco zaistnieć na fajczarskiej mapie i zorganizować zawody. – Namówili nas do tego Zbyszek Bednarczyk, producent fajek i Mirosław Jurgielewicz, reaktor naczelny e-magazynu Kalumet.pl. udało się, a frekwencja jak na pierwszy turniej jest dość duża – mówi J. Owiński.
Na zawody, które odbyły się 16 września w Restauracji „u Schabińskiej” zjechało 32 fajczarzy z całej Polski, m.in. z Gdańska, Poznania, Przemyśla, Krakowa, Śląska, Białegostoku. Nazwali je „Jasielska Fajka Pokoju”. – Pomysł związany jest z indiańską fajką kalumet, czyli fajką pokoju. Od tradycyjnej różni się ona kształtem, ustnikiem. Palimy kto najdłużej – komu zgaśnie fajka odpada z zawodów – wyjaśnia prezydent Klubu Fajki Jasło.
Kto najdłużej
Nad prawidłowym przebiegiem turnieju czuwali sędziowie, którym przewodził Stanisław Pankiewicz, a pomagali mu Zbigniew Bednarczyk i Mirosław Jurgielewicz.
Każdy z zawodników otrzymał taką samą fajkę, a był to unikatowy kalumet wykonany przez Zbigniewa Bednarczyka, kołeczek i 3 gramy tytoniu. Wszystko odbywało się według ściśle określonych zasad. Najpierw rozkruszanie tytoniu i nabijanie fajki. Kiedy wszyscy mieli już fajki przygotowane do palenia, sędzia główny zawodów podał komendę do zapalenia. Od tego momentu każdy miał 1 minutę na zapalenie tytoniu w fajce, w zależności od swojej woli jedną lub dwoma zapałkami. W ciągu kilkudziesięciu sekund w sali zrobiło się siwo od dymu i rozpoczęło się współzawodnictwo. Z biegiem czasu ubywało fajczarzy, a każda zgaszona fajka była głośno sygnalizowana przez palących jeszcze uczestników stukaniem ubijaczy. Zwycięzcą była osoba, która paliła najdłużej. – Ten turniej to inauguracja ruchu fajczarskiego w Jaśle. Klub powstał kilka lat temu, jest nieformalny, ale myślę, że od tej pory będzie należał do rady klubów fajkowych w Polsce, która należy do światowej federacji – mówi Zbigniew Bednarczyk, mistrz fajkarski od 26 lat, właściciel Pracowni Fajek Mr. Bróg w Przemyślu. – Najpierw zacząłem robić fajki, nie paliłem, bo byłem przeciwnikiem tytoniu, ale z czasem musiałem zgłębić temat. Dla wielu osób to świat nieznany, bo są zasady, reguły, według których palimy fajkę – dodaje. Organizowanych jest wiele zawodów, typu mistrzostwa świata, Europy, Polski. Rekord Polski należy do kobiety, która paliła fajkę 3 godz. 45 minut. – Bardzo dużo ludzi zajmuje się fajczarstwem bardziej szukając okazji do spotkania niż palenia. Mówi się, że fajka zamyka usta głupcowi, a pozwala zastanowić się mądremu. Powinno się tak palić fajkę, aby tego dymu wiele nie było. To bardziej sposób na hobby niż na palenie. Fajka jest ciepła, ma kształt, można wypalić dwie dziennie, bo więcej nie da rady, wymaga też wolnego czasu, gdyż samo nabicie tytoniu zajmuje 10 minut. To cały rytuał – przyznaje Z. Bednarczyk.
Spotkanie z ludźmi
Wśród zawodników biorących udział w jasielskich zawodach były też panie. Paulina Piasecka z Fajkowo-Cygarowego Klubu Sherlocka Holmesa w Warszawie podkreśla, że udział w turnieju to okazja do spotkania i poznania nowych zakątków Polski, w których jeszcze nie była. – Jasielska fajka pokoju przypominająca indiański kalumet to coś, co sprawiło, że razem z trzema koleżankami przyjechałyśmy tutaj z bardzo różnych miejsc. Fajka to dla mnie głównie spotkanie z ludźmi i ich pasjami. Kobiet jest zdecydowanie mniej, ale biorąc pod uwagę, że nierówność płci to powszechne zjawisko, więc nie powinniśmy się nadmiernie dziwić, że tak samo jest w środowisku fajczarskiemu – mówi P. Piasecka.
Michał Perczyński, wiceprezydent Fajkowo-Cygarowego Klubu Sherlocka Holmesa w Warszawie fajkę pali od 10 lat. Wziął udział w około 70 zawodów, a jego rekord wynosi 2 godz. i 7 min., i ustanowił go w ubiegłym roku w Poznaniu. – Fajką zaraził mnie kolega flecista grający muzykę irlandzką podczas Festiwal Muzyki Celtyckiej w Dowspucie. Którejś nocy po wszystkich koncertach na dworze wyciągnął fajkę i zaraził mnie tym. Fajka wymaga czasu, więcej przemyśleń, spokoju. To nie jest używka, żeby dać nikotynę do organizmu, ale ma aspekt relaksacyjny, a z drugiej strony są turnieje, imprezy, które mają charakter towarzyski i służą integracji ludzi – zaznacza M. Perczyński.
W pierwszych jasielskich zawodach najdłużej fajkę palił Marek Tritt z Poznania osiągając czas 1 godz. 13 min. Drugi był Piotr Newiński (1 godz. 11 min.), który rozdzielił małżeństwo Trittów, bo na trzecim miejscu uplasowała się Małgorzata Tritt (1 godz. 10 min.). Z jasielskiego klubu najlepszy wynik osiągnął Tomasz Kasprzyk, który zajął siódme miejsce, a tuż za nim uplasował się Jacek Dietl.
Zawody były też okazją do świętowania małego jubileuszu Klubu Fajki Jasło, który skończył trzy lata. Ponadto jego uczestnicy zwiedzili Jasło, Skansen archeologiczny Karpacka Troja w Trzcinicy, poznali proces produkcji wina w winnicy „Dwie granice” w Przysiekach. – Na pewno będziemy chcieli zorganizować takie zawody jeszcze raz, ale nie wcześniej niż za 2-3 lata, bo kalendarz takich imprez w całej Polsce jest napięty – kwituje Jacek Owiński.
Marzena Miśkiewicz/Nowe Podkarpacie
Tekst ukazał się w numerze 39 Tygodnika regionalnego „Nowe Podkarpacie” z 27 września br.