czwartek, 28 marca, 2024

Filmowiec od zadań specjalnych

0
Filmowiec od zadań specjalnych
Udostępnij:

Ciekawość świata, przygoda, przeżycie czegoś ekstremalnego i niezapomnianego pcha Marcina Polara do podejmowania niecodziennych wyzwań. Jako operator filmowy, łączy liczne pasje z pracą. Aktualnie wynikiem tego połączenia jest film, który postanowił nakręcić 130 metrów pod ziemią, w Jaskini Hardej w Tatrach. Chce pokazać świat, który nie jest przyjazny i dostępny.

Marcin Polar lubi gdy w jego życiu coś się dzieje. Pasji ma wiele, bo od najmłodszych lat 27-latka z Jasła cechowała duża ciekawość świata. W szkole podstawowej zaczęło się od astronomii. – Wtedy już odczuwałem potrzebę poznania niepoznanego. Dla mnie to było właśnie patrzenie w gwiazdy. Pasja została do tej pory, choć w trochę innej formie. Od lat jestem pracownikiem Obserwatorium Astronomicznego w Jaśle – wspomina. 

Po fascynacji astronomią przyszedł czas na lotnictwo i modelarstwo. Czas wolny poświęcał zgłębianiu wiedzy na temat różnego typu samolotów i ich historii. Jego pokój zdobiły sklejane godzinami modele. Wiadomo jednak było, że osoba tak energiczna jak Marcin po kilku latach odejdzie od biurka i zacznie szukać czegoś nowego. Ciekawość świata jednak popchnęła go dalej.

Fotografia

Jako uczeń gimnazjum przez przypadek, za namową kolegi, trafił do kółka fotograficznego. Zaciekawiła go technika wywoływania czarno-białych zdjęć. Nie przypuszczał jednak, że coś, co miało być kolejną fascynacją stanie się w przyszłości nieodłączną częścią jego życia. – Fotografia wymagała ode mnie poświęcenia mnóstwa czasu i energii, dlatego musiałem odłożyć modelarstwo, choć na niektóre projekty nadal patrzę z sentymentem i chyba nigdy z tej fascynacji nie wyrosnę, do czego nawiążę później – śmieje się Marcin. – Zająłem się fotografią tradycyjną, głównie średnim formatem 6×6. Jest to szlachetna fotografia. Dostałem wtedy od wujka pierwszego swojego „Zenita”. Obiektywu od niego używam do dziś. Sam wywoływałem zdjęcia – zaznacza.

Marcin jest samoukiem. Na kółku nauczył się podstawowych zagadnień fotograficznych jak ekspozycja, technika wywoływania zdjęć, naświetlania, natomiast sztuki fotografii uczył się sam. Fascynacja fotografią zaprowadziła Marcina na podium ogólnopolskiego konkursu organizowanego przez Telewizję Polską „Dolina Kreatywna”. Wykonał serię fotografii „Zjawiska ludzkie – nieśmiałość, samotność, ulotność”. Zajął trzecie miejsce. – Jako uczeń liceum nie miałem zbyt wielu środków na swoją pasję. Fotografia średnioformatowa jest dość kosztowna. Zakupiłem wtedy 10 przeterminowanych negatywów, bo najzwyczajniej w świecie były tańsze niż nowe. Użyłem ich do robienia zdjęć. Efekt jaki dały, był na tyle bajkowy, że wykorzystałem go ponownie, tym razem świadomie wykonując serie zdjęć. Do konkursu zgłosiłem się dosłownie 10 minut przed zamknięciem zgłoszeń – śmieje się.

Film

Fotografia stała się wstępem do dalszego rozwoju. Po liceum Marcin musiał zdecydować co dalej. Mógł kontynuować i ulepszać swój warsztat fotograficzny, ale stwierdził, że nie może na tym poprzestać. – Pamiętam, że w czasie liceum nakręciłem serię krótkich filmików do kabaretu studniówkowego. Była to dobra zabawa, jednak kiedy zacząłem głębiej dotykać tematyki filmu uświadomiłem sobie jak mało o tym wiem. O technice fotografowania wiedziałem na tyle dużo, że błędem byłoby brnąć w jedną dziedzinę, zamiast poszerzać horyzonty. Nie chciałem stać w miejscu.

Postanowił zdawać do szkół filmowych w Łodzi i Katowicach. Udało mu się za czwartym podejściem. – Okazało się, że wszystko, czego do tej pory uczyłem się w szkole było bez znaczenia. Owszem matura musiała być zdana, ale tak naprawdę wszystko zaczynało się i opierało na fotografii – widzeniu światła i kadrowaniu. Za czwartym podejściem zabrakło mi kilku punktów, by dostać się do szkoły w Łodzi. Wylądowałem w Katowicach, moim zdaniem tak musiało być – mówi jaślanin.

Marcin jest studentem IV roku Uniwersytetu Śląskiego na Wydziale Radia i Telewizji im. Krzysztofa Kieślowskiego, na kierunku realizacja obrazu filmowego. – Cieszę się, że już w liceum udało mi się wyklarować moje potrzeby, które u podstawy są do teraz niezmienne – stwierdza.

Marcin filmem zajmuje się od 2008 roku i jest autorem zdjęć do krótkometrażowych filmów dokumentalnych oraz etiud studenckich i krótkich form filmowych. Interesuje się głównie dokumentem. Obecnie pracuje nad filmem „Hardzi”, który jest jego pierwszym w pełni autorskim projektem dokumentalnym i pierwszym filmem dokumentalnym dotyczącym  eksploracji jaskiniowej w Polsce.

Jaskinie

Pomysł dokumentu o eksploracji jaskiń zrodził się naturalnie, ponieważ Marcin Polar sam jest grotołazem, a odkrywanie podziemnego świata jest częścią jego życia. Zaczęło się, oczywiście przez przypadek. Wspólnie z kolegą zorganizował w Jaśle zlot astronautyczny na którym odbyło się spotkanie m.in. z gen. Hermaszewskim. Tam poznał innego miłośnika astronomii zajmującego się również tematyką jaskiń. – Umówiliśmy się, że kiedyś, przy okazji, oprowadzi mnie po którejś z jurajskich jaskiń. Spotkaliśmy się pół roku później. Po wyjściu na wysokie wzniesienie w pobliżu jednej z jurajskich wsi zaprowadził mnie do pionowej dziury w ziemi w leśnym zagajniku. Pamiętam, gdy pierwszy raz zawisnąłem na linie nad tą czeluścią i stanąłem na progu przepaści, zacząłem się rozglądać i zobaczyłem mnóstwo nacieków, przypominających zastygłe wodospady lub piszczałki organów. Zobaczenie takich form po raz pierwszy, dodatkowo w miejscu pozornie niedostępnym, robi niesamowite wrażenie. Wpadłem w swego rodzaju szał poznawczy i zacząłem jeździć po jaskiniach, w międzyczasie opanowując podstawowe techniki linowe. Zrobiłem objazd jaskiń, które są dostępne do zwiedzenia, łącznie z najgłębszą na Jurze – Studniskiem – 30 metrów zjazdu bez kontaktu ze ścianą, po czym schodzi się na głębokość 75 metrów. Później przyszedł czas na Tatry – wspomina.

Dlaczego tak bardzo fascynuje go ten świat, co czuje gdy zjeżdża na linie w ciemną otchłań? – Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Jak określić to uczucie, aby nie było to banalne czy patetyczne. W Tatrach jaskinie są często bardzo nieprzyjazne, taplam się w błocie, przeciskam, wspinam po czym wychodzę mokry, zmarznięty, wykończony, a mimo to dalej mnie fascynują. To ekstremalne przeżycia – odpowiada grotołaz.

Marcin był też w jaskiniach we Włoszech i Słowenii. Chciałby pojechać do jaskiń alpejskich, gdzie systemy jaskiniowe osiągają już długości ponad 50 km i cały czas są eksplorowane.

Najniżej był około 400 metrów pod ziemią, w tym roku ma zamiar zejść na ponad 800.

Bardzo lubi tatrzańskie jaskinie, które charakteryzuje surowy charakter. To lite studnie bez żadnych większych nacieków, ze spękaniami, nieregularnymi formami. Największe wrażenie zrobiły na nim: wielka studnia w Jaskini Śnieżnej i Jaskinia Harda, w której kręci swój film. – W Hardej znajduje się ogromna studnia nazwana „studnią absolutu”, która sprawia niepokojące wrażenie. Żeby dostać się do niej trzeba przejść przez cały szereg zacisków, aby je pokonać nieraz trzeba ściągnąć cały sprzęt i przecisnąć się jak robak między spękaniami. Wiele osób się po prostu nie mieści. Gdy po tych wszystkich zaciskach zjeżdża się po linie na dno absolutu, odczuwa się niepokój. Człowiek zdaje sobie sprawę, że gdyby na dole zdarzył się wypadek, to wydostanie się stamtąd byłoby bardzo skomplikowane, a w niektórych przypadkach wręcz niemożliwe – opisuje grotołaz.

Człowiek i ekstrema

W filmie, który Marcin produkuje dla studia Munka, nie chce pokazać samego odkrywania jaskini, ale głównie skupić się na tym, co człowieka pcha do tego, aby to robić. – Każdy człowiek idzie tam z innego powodu. Film pokazuje akcję jaskiniową i świat z punktu widzenia bohatera w sposób nie bezpośredni, tylko bardziej przesiany przez jego umysł, wizję tego świata. Nawet po wyjściu z jaskini utrzymuje się ta specyficzna atmosfera. Jestem tam obecny, ale nie ujawniam się. To pierwszy dokument, gdzie operator schodzi z kamerą w tak niebezpieczne, niedostępne miejsca, z czysto technicznego punktu widzenia, żadna kamera do tej pory, by się tam nie zmieściła – mówi M. Polar.

Poza schodzeniem w podziemia, Marcin wspina się i nurkuje. Wciąż towarzyszy mu w życiu adrenalina, bo wie, że wspinając się w górach w lecie czy zimą, jest zdany na siebie i swoje umiejętności. Musi zaufać asekuracji, którą sam umieścił w skale, by w razie odpadnięcia wyłapać upadek. – Można powiedzieć, że jestem operatorem od zadań specjalnych. Pracuję przy filmowych realizacjach wspinaczkowych. Oprócz tego zajmuję się zdjęciami podwodnymi, jaskiniowymi i jeszcze ujęciami z powietrza – jestem operatorem UAV, czyli platformy latającej, potocznie nazywanej dronem. Tutaj ukłon w stronę starej pasji, czyli modelarstwa – zaznacza.

Marcin chciałby robić filmy bardzo indywidualne, odmienne tematycznie, przede wszystkim o tematyce człowieka i ekstremy. Ma nadzieję, że jego dokumentalny film o odkrywaniu Jaskini Hardej trafi na festiwale filmowe i zostanie zauważony. – Kiedy zdawałem do szkoły filmowej, zapytano mnie jakie filmy chciałbym robić, powiedziałem, że o człowieku postawionym przed ekstremalnymi, wyborami i ryzykiem. Chcę opowiadać o tym jak sobie z tym radz, oraz dlaczego dąży do ciągłego odkrywania nieznanego mimo tak olbrzymiego ryzyka. Poza tym marzę o tym, aby wziąć udział w filmowaniu podwodnego świata. Być jednym z filmowców nurków przy dużej produkcji to byłoby wspaniałe doświadczenie. Chyba mam jeszcze dużo do zrobienia – kwituje M. Polar.

Marzena Miśkiewicz/Nowe Podkarpacie

Tekst ukazała się w numerze 15 z dnia 13 kwietnia br. Tygodnika Regionalnego Nowe Podkarpacie

zdj. archiwum M.Polaka

{gallery}galerie/16_rok/fotograf_Polak{/gallery}