niedziela, 8 grudnia, 2024

Nogę ma jedną, ale po ziemi stąpa twardo na dwóch

0
Nogę ma jedną, ale po ziemi stąpa twardo na dwóch
Udostępnij:

Mateusz ma dopiero 27 lat a już życie zdążyło go ciężko doświadczyć. Był w gimnazjum, kiedy usłyszał diagnozę: nowotwór kości. Chorobę pokonał, ale stracił nogę. To go jednak nie złamało, cieszy się każdym dniem życia, stawia sobie wyzwania i dąży do realizacji marzeń. Łatwo nie jest.

Zaczęło się w pierwszej klasie gimnazjum, Mateusz miał wówczas 13 lat. – Bolała mnie noga, ale nie zwracałem na to specjalnie uwagi. Cały czas grałem w piłkę nożną, była moją największą pasją. Myślałem, że coś tam sobie naciągnąłem, nadwyrężyłem… Noga była lekko spuchnięta, ale w ciągu dnia nawet specjalnie nie bolała. Gorzej było wieczorami i w nocy – wspomina Mateusz Ślusarczyk. – Po miesiącu pojawiło się zgrubienie na udzie. Pojechaliśmy z mamą do lekarza, ten skierował nas na badania, potem do szpitala. Po dwóch tygodniach badań zaczęli podejrzewać co jest – nowotwór kości udowej. Wysłali mnie do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.

Tam na całego zaczęła się walka o uratowanie nogi Mateusza, a właściwie o jego życie. Pierwsza operacja i pobrane do badań próbki potwierdziły diagnozę. Brał chemię, było ciężko. Potem pojawiła się możliwość przeszczepu całego stawu kolanowego, kości udowej i biodrowej. Endoprotezę wstawili mu w klinice w Poznaniu, to była bardzo kosztowna operacja, na szczęście refundowana.
Lekarz tłumaczył mi, że to największy tego typu przeszczep w Polsce, tyle kości na raz – opowiada Mateusz. – Przez kolejne półtora roku dalej jeździłem na chemioterapię, rehabilitację, naukę chodzenia, siłowe naciąganie mięśni…

Nie udało się jednak, organizm odrzucił endoprotezę. Usunęli mu całą nogę razem z biodrem. Potem kolejne pół roku chemii i regularne kontrole, które trwają do dziś.

Spodnie, podwija na wysokości kolana, choć nogi nie ma aż do biodra. – Ludzie myślą, że mam amputowaną nogę od kolana i pytają dlaczego nie noszę protezy. Ala tak się jakoś przyzwyczaiłem do tego, że spodnie zwisają mi do kolana, którego nie mam. Tak wolę – wyjaśnia Mateusz. – Mam protezę, ale praktycznej w niej nie chodzę, bo nie ułatwia mi poruszania się. Jestem jak w koszu. Materiał, z jakiego jest wykonana jest sztywny, ale pod wpływem ciepła staje się elastyczny, wygina się jak guma. W lecie nie da się w tym wytrzymać. I chodzić też trudno. Po prostej powierzchni da się chodzi bez większych problemów, po schodach także, ale na przykład na lekko pochyłym terenie albo większej trawie nie ma szans. Muszę się cały przechylać, robić wymach z biodra, noga leci do przodu, a potem wracająca pięta ma się zablokować. Jeśli jest spadek terenu, albo nierówność i pięta się nie zablokuje, to ja lecę jak kłoda w lesie. Korzystałem z niej na początku, głównie w domu, ale później nauczyłem się bez niej. Samo jej zakładanie też trochę trwa, a spiesząc się rano do pracy nie ma na to czasu, to dodatkowy problem dla mnie. Poza tym trochę przytyłem i już bym się w nią chyba nie zmieścił.

Piłkę zastąpiła muzyka

Mateusz szukając dla siebie miejsca w nowych realiach zainteresował się muzyką. Najbliższy stał mu się rap. Zaczął sam tworzyć i dawało mu to sporo przyjemności. Pomagało w walce z chorobą.

– Poznałem kilku chłopaków z Jasła, którzy też fascynowali się rapem i nagrywali swoje kawałki. Robiłem to z nimi i dawało mi to pozytywnego kopa – wspomina Mateusz. – Teraz niestety musiałem odłożyć na bok tworzenie, bo nie mam czasu. Praca, obowiązki, jak wracam do domu do najczęściej już mi się po prostu nie chce, wolę w tym czasie sobie odpocząć. Czasem pojawiają się jednak jakieś pomysły w głowie, ciągnie mnie do pisania tekstów, do nagrywania. Notuję te pomysły mając nadzieję, że kiedyś je wykorzystam.

Nakręcił dwa teledyski, jeden z nich opowiada o przeżyciach w szpitalu.

{youtube}7CYKdI9RekU|400|300|0{/youtube}

Jest dobrze. Prawie!

Mateusz dzielnie znosi swoją niepełnosprawność. – Gdyby nie to, że nie mogę biegać, to w zasadzie za bardzo bym jej nie zauważał. Czasem nawet grywam w piłek nożną i może kiedyś zacznę znów grać w prawdziwej drużynie. Już dwie pary kul złamałem w ten sposób, ale wcale mnie to nie zraża. Jeżdżę na sankach, na nartach też bym się chętnie nauczył jeździć, ale nie stać mnie na taką specjalną nartę. Chciałbym kiedyś spróbować trenować jazdę na rowerze ręcznym, ale to znów koszty dla mnie nie do przeskoczenia. Nie czuję się jednak gorszy od innych, czasem nawet czuję, że jestem sprawniejszy od moich kolegów, którzy mają dwie nogi. Pracuję, nie siedzę w domu i nie narzekam, staram się osiągnąć to, czego potrzebuję, cały czas coś robię, by osiągnąć założone cele.

cats 2

Ze ślubem muszą poczekać

Parą z Pauliną są od półtora roku. To, że Mateusz nie ma nogi nie ma dla niej znaczenia.
Jak idziemy razem przez las, to trudno nieraz za nim nadążyć. Przeszedł Jaskinię Mroźną w Zakopanym, było ślisko i mokro wszędzie. Ja chwilami miałam problemy z przejściem, a on twardo parł do przodu. Denerwowałam się i prosiłam by uważał bardziej, a on i tak musiał wejść w każdą dziurę. Dla Mateusza nie ma rzeczy niemożliwych, daje sobie radę ze wszystkim. Jest dużo bardziej wartościowym człowiekiem niż ci, co tylko siedzą przed laptopem i jedyne co mają to rozwinięte mięśnie palców od klikania w klawiaturę – mówi Paulina Paprocka, dziewczyna Mateusza.

Myślą o wspólnej przyszłości, ale plany na razie odsuwają w czasie. Może kiedy Paulina znajdzie pracę a Mateuszowi uda się zmienić na lepiej płatną.

Bez samochodu ani rusz

Mateusz pracuje w firmie w Warzycach k. Jasła, codziennie musi pokonać prawie 20 km trasy. – Mieszkam 3 km za Dębowcem w stronę Folusza, w małej miejscowości Kopaniny. Do wsi nie wjeżdża żaden MKS czy nawet bus z prywatnej firmy przewozowej. Nie kursuje tam już żaden autobus, a do najbliższego przystanku mam ponad 1,5 km. To dla mnie problem. Muszę prosić znajomych, czy kogoś z rodziny, dzwonić po kolegach by mnie podwozili. Ale to rozwiązanie tylko awaryjne, nie mogę przecież wciąż prosić kolegów o podwożenie, bo mają swoje życie a i koszty dochodzą. Na co dzień nie mogę na to liczyć, a do pracy przecież muszę jakoś dojechać.

I dojeżdża, 17 letnim samochodem po „przejściach”, jeśli tylko akurat jest na chodzie. Samochód miał wcześniej trzech właścicieli, wciąż trzeba do niego dokładać. – Kupiłem go w 2010 r. Wyglądał w miarę dobrze, a potem okazało się, że na okrągło trzeba coś naprawiać, wymieniać, remontować. Za te wszystkie kredyty na konieczne remonty, które brałem przez te pięć lat od kiedy nim jeżdżę, dawno już kupiłbym nowsze auto. Z samochodem wciąż mam jakieś problemy i kredyty wciąż do spłacenia.

Nie ma co liczyć na PFRON

Wcześniej Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych udzielał dofinansowania na zakup samochodu osobom niepełnosprawnym, teraz można już liczyć tylko na dotację na przystosowanie samochodu. Pewności jednak nie ma, bo środki przeznaczone na ten cel zostały mocno okrojone.

Mam 16 letnią niepełnosprawną siostrę i staraliśmy się o tablet z programem do nauki mówienia. Odmówiono nam z braku środków. Kiedyś próbowałem uzyskać dotację dla siebie na sprzęt rehabilitacyjny i też nie przeszło. Na zakup samochodu już nawet się nie starałem, bo skoro na drobniejsze potrzeby odmawiali, to po co – mówi Mateusz. Widać, że mimo braku jednej nogi twardo stąpa po ziemi.

Nie poddaje się

Mateusz nie czeka jednak na przysłowiową mannę z nieba, nie narzeka tylko działa. Przeszukując internet dowiedział się, o Stowarzyszeniu Pomocy Niepełnosprawnym Kierowcom „Spinka”, które daje dofinansowanie do zakupu nowego samochodu dla osoby niepełnosprawnej – 6 tys. zł. Ale wcześniej zainteresowany sam musi uzbierać resztę.

Szukając dalej natrafił na portal zrzutka.pl i założył tam swoje konto. Zarejestrowanych osób jest wiele, każdy ma jakieś swoje potrzeby. Jedni walczą o życie i proszą o wsparcie na leczenie, inni na zakup sprzętu rehabilitacyjnego, jeszcze inni na wakacje, kupno laptopa … Mateuszowi potrzebny jest samochód. Na razie na koncie ma nieco ponad 550 zł. Za każdą złotówkę jest i będzie wdzięczny. – Nawet niewielkie kwoty przybliżają realizacje mojego marzenia – mówi.

Wystarczy wejść na stronę i zgodnie z nawigacją wpłacić na podane konto.

Tutaj link        https://zrzutka.pl/zbiorka-na-zakup-samochodu-przystosowanego

Ewa Wawro

W wersji papierowej tekst ukaże się w najbliższym wydaniu Tygodnika regionalnego „Nowe Podkarpacie”