
Ze smutkiem zawiadamiamy, że 28 lutego 2019 zmarł Ryszard Kantor „Mecenas”. Miał 68 lat. Dla najbliższych Brat, Szwagier i Wujek.
Znałem dobrze „Mecenasa” z rozmaitych działań artystycznych, tudzież przedsięwzięć nastolatków, wszakże byliśmy niemal rówieśnikami. Trafił do mojego środowiska koleżeńskiego już jako uznany gitarzysta. Na początku, na krótko, wspomagał powstającą grupę muzyczną, która spotykała się podczas wakacji 1966 na sąsiadującej z naszym ogrodem posesji, gdzie mieszkał kolega Jan Bożek, inicjator tego sposobu na nudę. Do dziś wspominamy próby na łąkach w miejscu obecnej Szkoły Podstawowej nr 1, gdzie powstawał zespół „Pseudonimy”, który po przeobrażeniach, w nazwie i składzie pod mianem „Winigamy”, nieźle funkcjonował w Zakładowym Domu Kultury „Chemik” ZTS Gamrat. Ryszard wystąpił z tą grupą w maju 1970 podczas finału VI Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki i Zespołów Instrumentalnych Związku Zawodowego Chemików. „Winigamy” w konfrontacji z 30 zespołami i 27 solistami usytuowały się w gronie wygranych. Zdobyli jedną z głównych za „Posążek Buddy”, utwór skomponowany przez Jana Bożka – gitarzystę solowego. Ryszard Kantor jako basista był niezrównany. Na perkusji grali „Dina” – Andrzej Błażejewski i Stanisław Krzyżanowski. Wokalistą grupy był Edward Kalisz. Na organach triumfował Roman Syrek.
Ten multiinstrumentalista, mieszkający obecnie w Australii pamięta, że z „Mecenasem” często muzykował. Na wielu weselach, zabawach, w różnych lokalach, a przede wszystkim w restauracji „Podzamcze”. Wspomina rozmaite akcje; nagłe zastępstwa „niedysponowanych” muzyków czy szukanie na motocyklu, gdzieś na dalekiej wsi saksofonu altowego, bo trafiło się nagle granie na zabawie w Nowym Żmigrodzie.
Czasem muzykowali razem dla przyjemności, grając standardy jazzowe w Klubie „Chemik” oraz w Domu Kultury w Jaśle. Jego ulubionym utworem był „Georgia on my mind”. Przeważnie grał na gitarze basowej, ale czasami brał ze sobą gitarę klasyczną i w przerwach umilał czas. Wielkie wrażenie robiło jego imponująco technicznie wykonanie „Marsza Tureckiego” Mozarta. „Mecenas” pomagał Romkowi Syrkowi we wszystkich przeprowadzkach, również przy budowie domu w Legionowie. Grał na Jego weselu, odwiedzał go w czasie studiów, a także przyjechał na recital dyplomowy do Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach.
Był bardzo spontaniczny, pełen humoru, często czarnego. Potwierdzam to. Przy naszym ostatnim spotkaniu na 3 Maja zdziwił się: „To Ty jeszcze żyjesz?”.
U innego kolegi Wiesława Kuczery w pamięci powraca czas, gdy z Ryśkiem Kantorem grał wielokrotnie, a szczególnie gdy byli zespołem muzycznym w Domu Kultury „Kolejarz” w Jaśle pod kierownictwem Stanisława Resiuły. I wtedy wraz z teatrem, teatrzykiem kukiełkowym, podróżowali po kolejowych ośrodkach wczasowych z przygotowanym programem. Rysiek był bardzo dobrym gitarzystą basowym, ale też wspaniale grał na gitarze solówki, bardzo dokładnie, można rzec zawodowo. Z usposobienia był osobą spokojną, zawsze poważną, a powagą tą potrafił wzbudzić śmiech, rozbawienie, bawiąc się samemu doskonale. „Mecenas” to nie jedyny pseudonim Ryśka, nazywano go też „Oryginałem”. Znajomość Wieśka i Ryśka przerwała w 1970 służba wojskowa Kuczery, który po wojsku wyemigrował z Jasła.
Janusza Szewczyka także zachwycał „Mecenas” swym kunsztem, przede wszystkim walkingiem, zarezerwowanym wyłącznie dla muzyki jazzowej, określającym swoistą improwizację kontrabasu czy gitary basowej. Rysiek jako pierwszy w Jaśle miał taką umiejętności w pełni profesjonalisty. Dzisiejszy dyrektor JDK pamięta brawurowe koncerty grupy „Buda Furmana”, gdzie nasz basista z kolegami grał dixieland, gorący prawdziwy jazz.
Odszedł ceniony gitarzysta – basista, u którego ongiś terminowali członkowie jasielskich zespołów big-beatowych mojego pokolenia.
„Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci”
Pogrzeb śp. Ryszarda Kantora odbył się 6 marca 2019 na Starym Cmentarzu w Jaśle, gdzie złożono jego prochy.
Pogrążonej w żałobie Rodzinie – Bratu, Siostrze z Mężem i synami oraz innym krewnym współczujemy.
Zbigniew Dranka