piątek, 13 września, 2024

Połączyła ich rzeźba

0
Połączyła ich rzeźba
Udostępnij:

Ona – rodowita krakowianka, on – urodzony we Wrocławiu. Poznali się na kursach przygotowawczych na rzeźbę, razem ukończyli ASP w Krakowie. Ceramika, kamień, drewno, emalia i brąz – w tym twórczo się realizują. W wolnym czasie ona maluje, on zajmuje się winnicą i ogrodem. Razem żyją i wspólnie pracują już ponad 30 lat.

Małgorzata i Bogdan Samborscy od 1991 roku mieszkają w Jaśle. Nie pochodzą stąd, ale w Jaśle mają swoje rodzinne korzenie. Tu urodziła się mama pani Małgosi, a mama pana Bogdana spędziła dzieciństwo. Często, jako dzieci spędzali tu wakacje. Tylko, że wówczas jeszcze się nie znali.

Mimo, że nie pochodzą z rodzin typowo artystycznych, to zarówno rodzice jak i dziadkowie przejawiali zainteresowania plastyczne w wolnych chwilach malowali, rzeźbili…

– Chyba mamy to w genach – śmieją się oboje.

– Moja mama i wujek rysowali, babcia ładnie haftowała a pradziadek rzeźbił. Ja również przejawiałam zainteresowania plastyczne, lecz zamiast iść do Liceum Plastycznego poszłam do Liceum Konserwacji Zabytków. Równocześnie uczęszczałam na kółka plastyczne. Przygotowywałam się do egzaminów na ASP w Krakowie i postanowiłam zdawać na rzeźbę – wspomina pani Małgorzata.

U pana Bogdana było podobnie.

samborski Bogdan

– Rodzice nie mieli wykształcenia plastycznego, tato był oficerem Wojska Polskiego, mama malowała i nadal maluje – wspomina pan Bogdan. – Oboje mieszkali we Wrocławiu i zajmowali się kowalstwem artystycznym, a po śmierci taty, brat kontynuuje dzieło rodziców i prowadzi jedną z większych pracowni kowalstwa artystycznego we Wrocławiu. To właśnie rodzice dostrzegli u mnie uzdolnienia i predyspozycje plastyczne. I tak na początku rysowałem komiksy na lekcjach w szkole, w wolnym czasie rzeźbiłem, a gdy zbliżał się czas wyboru kierunku na studia, wiedziałem, że musi to być jedynie kierunek plastyczny – i nie malarstwo, a przestrzeń. Los sprawił, że Liceum Ogólnokształcące skończyłem w Krakowie i tam zacząłem uczestniczyć w kursach przygotowawczych do egzaminów, w następstwie czego udało mi się dostać na ASP, kierunek rzeźba – opowiada dalej.

 
I narodziło się uczucie

Poznali się w Krakowie na kursach rysunku przygotowawczego do egzaminu na studia. Od razu zaiskrzyło.

– Stawałem dosłownie na głowie, ale opłaciło się – mówi Samborski zerkając z czułością na żonę.

Pobrali się w Krakowie w 1982 roku po dwóch latach znajomości. W 1984 urodziła im się córka. Dziewięć lat później przenieśli się na stałe do Jasła.

– W Jaśle czujemy się lepiej. Może to za sprawą miejsca, bo przy domu mamy swoją oazę: cisza, spokój, ptaki i duży ogród, w którym mąż prowadzi swoją winnicę – mówi pani Małgorzata.

Minusy też są.

Od 20 lat prowadzą firmę reklamową i zajmują się plastycznymi zleceniami indywidualnymi.

– Bo z samej sztuki trudno jest wyżyć – podkreślają nie kryjąc rozczarowania.

 – To trudny zawód, trzeba go kochać i ciągle pokonywać wszelkie przeciwności. To duże obciążenie psychiczne, gdyż realizacja zlecenia to ciężka i rozkładająca się w czasie praca.  Ale jeżeli daje to satysfakcję, to myślę, że wszystkie przeszkody życiowe w tym zawodzie można pokonać – mówi Samborski.

Codzienne obcowanie ze sobą ludzi o tych samych pasjach i zawodach, których jednocześnie łączy uczucie, jest bardzo przyjemne, ale ma też swoje wady.

– Motywujemy się nawzajem, radzimy, poprawiamy. Dobrze się rozumiemy, dlatego nie odczuwamy trudności z pogodzeniem tego z życiem codziennym i to jest bardzo dobre – opowiada pan Bogdan. – Złe jest to, że pracujemy w tym samym wolnym zawodzie i w razie wystąpienia jakiegoś kryzysu finansowego, dotyka on nas oboje – dodaje.

PLAJA

Samborscy są jednymi z założycieli grupy Plaja. Jest to nieformalne stowarzyszenie skupiające wokół siebie jasielskich artystów: grafików, malarzy, rzeźbiarzy, ceramików czy fotografików. To grupa przyjaciół, w której prowadzone są dyskusje na temat sztuki, wartości humanistycznych czy też organizowania wystaw.

– W 2007 roku w Trebiszowie na Słowacji została zorganizowana pierwsza wystawa plastyków jasielskich pod nazwą PLAJA, uczestniczyło w niej około 20 osób związanych z tym regionem. Wydany został wtedy katalog i stąd powstała nazwa grupy Plaja 2007, czyli Plastycy Jasła – mówi pan Bogdan.

P1080015Od tego czasu zorganizowali 11 wspólnych wystaw. Grupa ponosi koszty związane z wystawami we własnym zakresie, ponieważ ciężko jest uzyskać środki finansowe z budżetu miasta na takie cele, a o sponsorów też jest trudno.  

-To smutne, ale większość ludzi nie odczuwa potrzeby uczestniczenia w życiu kulturalnym – mówi pani Samborska. – Na wystawy nie przychodzi wiele osób, trochę więcej na wernisaże.  Większości społeczeństwa wystarcza to co zobaczą w TV czy też ostatnio w internecie.  Nie zdają sobie sprawy. że to co nas otacza i to na co mamy wpływ bez kultury bardzo upada, staje się nijakie… Nasze wystawy grupowe czasami są tematyczne, ale najczęściej są różnorodne, każdy artysta- uczestnik wystawy- indywidualnie wybiera swoje prace. Ja najczęściej tworzę motywy figuralne albo roślinne: muszle, liście, artefakty… w formie płaskorzeźby, emalii, czasami też maluję – dodaje.

– Na razie nie planujemy zorganizowania indywidualnej wystawy. W maju, tak jak od kilku ostatnich lat, będziemy uczestniczyć razem z dwoma kolegami z grupy Plaja w Międzynarodowym Festiwalu Emalii Artystycznej na Słowacji, gdzie jestem jednym z współorganizatorów – mówi pan Bogdan.

Sztuka dla wszystkich

Pani Małgorzata organizuje warsztaty plastyczne dla dzieci we własnej pracowni. Odbywają się one również w szkołach, świetlicach, które proszą o tego rodzaju zajęcia dodatkowe. Ustalony zostaje temat i materiał, z jakiego dzieci będą korzystać. Warsztaty najczęściej organizowane są w czasie wolnym od zajęć szkolnych, na przykład w wakacje, aby pokazać dzieciom ciekawy sposób na spędzenie popołudnia i dodatkowo rozwijać ich umiejętności plastyczne.

Od roku oboje współpracują z Zakładem Karnym w Roztokach k. Jasła. Zajmują się organizacją warsztatów artystycznych dla więźniów. To forma terapii poprzez sztukę (arteterapia).
 
– Jesteśmy pod wrażeniem, że większość z nich bardzo angażuje się w zajęcia – podkreśla Samborski. – Okazuje się, że są one bardzo wartościowe dla więźniów. Psychologowie uważają, że dzięki nim więźniowie potrafią się bardziej otworzyć i inaczej reagować na siebie. Powstałe prace często służą jako prezenty dla najbliższych, co dobrze służy utrzymywaniu więzi rodzinnych.

Małgorzata Samborska

– A do tego mamy jeszcze satysfakcję, ponieważ odkryliśmy w czasie zajęć kilka osób szczególnie uzdolnionych plastycznie. Jeden z nich w wieku 50 lat ujawnił w sobie talent i  samodzielnie w celi wykonuje prace. Jedna z jego prac została wystawiona na aukcje tegorocznej Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jest to bardzo budujące – podkreśla pani Małgorzata.

Daleko do celu…

Państwo Samborscy w ostatnim czasie brali udział w wielu wystawach. Co roku uczestniczą w plenerach malarskich i rzeźbiarskich na terenie Słowacji. Do niedawna zajmowali się renowacją i restauracją ołtarza i ambony w starym kościele w Lipinkach.
Ostatnią ich wystawę można było obejrzeć na przełomie sierpnia i września w Muzeum Narciarstwa w Cieklinie. Pan Bogdan jest autorem wielu medali, statuetek, tablic pamiątkowych i pomników na terenie miasta Jasła i okolic. Jego autorstwa jest m.in. tablica pamiątkowa zamieszczone na SP nr 2, Gimnazjum nr 1, przy poczcie w Jaśle, płaskorzeźba poświęcona Inwalidom Wojennym na Kinie Syrena, czy realizacja pomnika Katyńskiego w Segedzie na Węgrzech. Pomnik żołnierzy AK przy Urzędzie Skarbowym i pomnik Żołnierzy Września 1939 r. znajdujący się przy Urzędzie Miasta, zrealizował wspólnie z architektem Andrzejem Gawlewiczem.

Nie tak łatwo być artystą. To zajęcie wymagające wiele czasu, zaangażowania i poświęcenia. Często towarzyszą mu wzloty i upadki.

„ Prawdziwy artysta nie posiada dumy. Widzi on, że sztuka nie ma granic, czuje, jak bardzo daleki jest od swego celu, i podczas gdy inni podziwiają go, on sam, boleje nad tym, że nie dotarł jeszcze do tego punktu, który ukazuje mu się w oddali, jak światło słońca”- jakże aktualne są wciąż słowa Ludwiga van Beethoven.

Joanna Paszyńska-Janas

{gallery}galerie/samborscy{/gallery}