Świat i wrażliwość dziecka zawsze były bliskie Julii Śniarowskiej. Styka się z tym na co dzień wymyślając dla dzieci niezwykłe przygody w bajce o Parauszku, która powstaje w łódzkim studiu Semafor.
Od najmłodszych lat Julia Śniarowska pisała scenariusze do sztuk teatralnych czy skeczy kabaretowych. Występowała w szkolnym teatrze, a także jako licealistka prowadziła kabaret w Młodzieżowym Domu Kultury w Jaśle. Tworzenie to jej wielka pasja.
Jej zamiłowanie do pisania stało się z czasem sposobem na życie. Jest scenarzystką, autorką książek dla dzieci, a z wykształcenia psychologiem. Ukończyła psychologię na Uniwersytecie Śląskim na wydziale pedagogiki i psychologii w Katowicach. Tworzy publikacje oraz programy wspierające rozwój poznawczo-emocjonalny dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Prowadzi konsultacje psychologiczne w przedszkolach. – Zaraz po studiach od wydawnictwa Egmont dostałam propozycję współpracy przy serii komputerowych gier edukacyjnych dla maluchów „Pluszaki Rozrabiaki”. Pisałam do nich scenariusze – mówi Julia Śniarowska.
W świecie Parauszka
Po zakończeniu tego projektu w 2012 roku, nawiązała kontakt z łódzkim studiem Semafor, które akurat zaczynało produkcję serialu dla najmłodszych „Parauszek i przyjaciele” i szukało scenarzysty. Tak zaczęła się jej wielka przygoda ze światem bajek, która trwa do dziś. – Dołączyłam w trakcie tworzenia pierwszej serii, a od drugiej jestem główną scenarzystką. To świetna praca. Współpracuję z fantastycznymi ludźmi. Semafor to studio z dużymi tradycjami, bo kto z nas nie zna bajki o Misiu Uszatku. To wszystko sprawia, że praca to prawdziwa przyjemność – zaznacza scenarzystka.
Głównym bohaterem bajki jest Parauszek – zajączek, który żyje z przyjaciółmi w Naszym Lesie – świecie pozbawionym przemocy i agresji. Każdy odcinek niesie ze sobą pozytywne przesłanie, zapoznaje małego widza z zasadami panującymi w trudnym świecie relacji międzyludzkich, uczy podstawowych wartości – takich jak przyjaźń czy tolerancja, pomaga odkrywać rzeczywistość oraz radzić sobie z wyzwaniami i problemami dnia codziennego. A wszystko to okraszone dobrą zabawą i dużą dozą humoru. Bohaterowie serialu wspólnie przeżywają niesamowite przygody, ucząc się przy tym czym jest przyjaźń, współpraca i poszanowanie przyrody. Żyją w przyjaznej krainie zwanej Naszym Lasem, gdzie pod okiem wszechwiedzącej sowy Uhu mogą odkrywać otaczający ich świat. Bajka ma charakter edukacyjny i przekazuje pozytywne wartości – uczy m.in. zasad działania w grupie, odpowiedzialności i wiary we własne siły.
– Parauszek i jego przyjaciele nie są wyidealizowanymi bohaterami, pozbawionymi wad i słabości, wręcz przeciwnie – są czasem niesforni, uczą się na błędach, uwielbiają psoty i zabawę – tak jak wszystkie dzieci. Mały widz może się więc łatwo z nimi utożsamić – zaznacza pani Julia.
„Parauszek i przyjaciele” to bajka utrzymana jest w zupełniej innej stylistyce niż bajki, które można obecnie oglądać. Przede wszystkim dlatego, że to animacja poklatkowa, nie komputerowa. Są tu prawdziwi mali aktorzy – tzn. pluszowe laleczki, które grają na prawdziwych planach, posługują się realnymi rekwizytami. – Zupełnie jak aktorzy w filmie, tyle tylko, że nie poruszają się same, lecz ożywiają je animatorzy. Ta przyjazna dzieciom plastyka wyczuwana jest na ekranie przez małego widza. Jednak tego typu animacja jest bardzo żmudna i pracochłonna. Jeden animator na jednym planie może zrobić dziennie zaledwie kilka sekund filmu. Wymaga to więc ogromnych umiejętności od reżysera Krzysztofa Brzozowskiego, który musi kierować czasem i ośmioma planami równocześnie – wyjaśnia scenarzystka.
Każda seria bajki ma trzynaście odcinków. Julia Śniarowska tworzy scenariusz do każdego odcinka, który ma przedstawiać inną historię. – Ma on poruszać poważny problem z punktu widzenia małego dziecka. Oczywiście musi być to pokazane w przystępny i zrozumiały sposób – dodaje. Skąd czerpie inspiracje przy tworzeniu scenariusza? – Jestem z wykształcenia psychologiem i pracuję z przedszkolakami, więc świat i wrażliwość dziecka są i zawsze były mi bliskie. Zresztą we mnie też jest chyba jeszcze wiele z dziecka, więc łatwo mi patrzeć na świat oczami malucha. Najtrudniejsze dla mnie jest zmieszczenie się ze wszystkimi pomysłami w 10 minutach filmu. W każdym odcinku muszę z czegoś rezygnować, bo 10 minut to zaledwie kilka scen, w których musi zamknąć się cała fabuła. Ogromną przyjemność sprawia mi wymyślanie wątków dla tych najbardziej niegrzecznych i rozbrykanych pluszaków – przyznaje z uśmiechem.
Bajka cieszy się dużą popularnością. Ma swój profil na facebooku, a także w księgarniach można nabyć wydanie książkowe przygód zajączka i jego przyjaciół. Serial „Parauszek i przyjaciele” można obejrzeć już nie tylko w satelitarnym kanale Mini Mini+. Od stycznia br. dzieci mogą oglądać przygody Parauszka w Telewizji Puls 2, w Telewizji Trwam. Parauszek rozpoczął też podbój świata. Szkocka Telewizja BBC Alba pokazuje serial w każdą środę o 17.10. Studio Semafor czeka też na rozpoczęcie pokazów w niemieckojęzycznej telewizji szwajcarskiej i w publicznej telewizji czeskiej. W Szkocji serial się nazywa „Flapair is a Charaidean”.
Nie tylko scenariusze
Pisanie scenariuszy to nie jedyne zajęcie Julii Śniarowskiej. Współpracuje z wieloma wydawnictwami i pisze również książki dla dzieci, publikacje wspierające rozwój poznawczo-emocjonalny dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, bajki terapeutyczne, scenariusze do edukacyjnych gier komputerowych, teksty do czasopism i wiele innych rzeczy. Jest autorką takich książek jak m.in. „Już się nie boję. Bajki terapeutyczne dla przedszkolaków”, „Parauszek. Najlepsze przygody z Naszego Lasu”, a także elementarze dla dzieci, książki edukacyjne. Poza tym prowadzi konsultacje w przedszkolach jako psycholog.
Pani Julia ma wiele pomysłów i planów na tworzenie wielu innych rzeczy, nie tylko dla dzieci. – Jednak z braku czasu wszystkie pomysły na razie obrastają kurzem. Praca nad scenariuszem do serialu o przygodach Parauszka oraz nad bieżącymi projektami wydawniczymi bardzo mnie pochłania i to moje główne zajęcie, zresztą bardzo przyjemne – stwierdza Julia Śniarowska.
Marzena Miśkiewicz/Nowe Podkarpacie
Tekst ukazał się w wydaniu 21 z dnia 27 maja br. tygodnika Nowe Podkarpacie