Rodzice 8-letniego Karolka walczą o to, aby ich synek wrócił do pełnej sprawności i normalnego życia. Cierpi na wiele schorzeń, ale wciąż nie ma jednoznacznej diagnozy.
Od momentu urodzenia Karolek Chudy miał problemy ze zdrowiem. Urodził się z wadą stóp. Jako dwumiesięczny niemowlak przeszedł operację w Rzeszowie, a potem przez dwa miesiące nosił gips. – Następnie lekarze zrobili mu zabieg przycięcia ścięgna Achillesa, żeby wada stóp nie wracała. Po tym zabiegu wszystko było w porządku. Poza wadą stóp urodził się zdrowy i dostał 10 punktów w skali Apgar – mówi mama chłopca Kazimiera Chudy.
Przestał rosnąć
Przez kilka lat wszystko było w porządku, aż do momentu gdy 5-letni Karolek zaczął chodzić do przedszkola. Jedna stopa znowu zaczęła się wykrzywiać. – Zanim doczekaliśmy się operacji, to on praktycznie już nie miał tej stopy, tylko chodził na kości, a stopę ciągnął za sobą. Lekarze zdecydowali, że konieczna jest operacja. Podczas zabiegu w rzeszowskim szpitalu specjaliści wyprostowali Karolowi kończynę za pomocą drutów. Po operacji wydawało się, że jest wszystko dobrze. Lekarze również byli zadowoleni – dodaje mama Karola.
Gdy dwa lata temu rozpoczął naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej podczas badań higienistka stwierdziła, że Karol bardzo słabo widzi na lewe oko. – Od razu poszliśmy prywatnie do okulisty, bo na fundusz są za duże kolejki. Jak go zobaczyła, to zapytała na co dziecko jest chore. Lekarz od razu stwierdził, że Karol ma bardzo wysuszone gałki oczne. Ponadto pani doktor stwierdziła, że synek może mieć problemy z tarczycą… – opowiada pani Kazimiera.
Rodzice byli w szoku. Badania potwierdziły, że Karol miał dość wysoką niedoczynność tarczycy. To nie wszystko. Po operacji chłopiec nie rośnie i nie przybiera na wadze. Ma 8 lat i waży 15 kg. Tak zaczęły się ich wędrówki od lekarza do lekarza. – Każdy mówił, że mogła mieć na to wpływ niedoczynność tarczycy. Jak Karola zobaczył endokrynolog dziecięcy, to skierował nas na oddział dziecięcy do szpitala w Rzeszowie. Lekarze zrobili mu wszelkie badania, ale nic wykazały. Jedynie usg pokazało, że miał ostrą przebytą zakrzepicę żyły wrotnej. Lekarz zaniemówił, ja też. Przecież mógł tego nie przeżyć, ale dostał drugą szansę – dodaje mama Karola.
Trzeba ratować płuca
Ponadto lekarze stwierdzili u chłopca, że ma zapadniętą klatkę piersiową, tzw. szewską klatkę. Rodzice myśleli, bo tak mówili im lekarze, ze z wiekiem z tego wyjdzie. Przez to krzywi mu się kręgosłup. – Trzeba ratować jego płuca, bo jest bardzo mała odległość między płucami a żebrami. Serce ma zdrowe, ale umiejscowione jest trochę wyżej i bardziej w lewo. Ratunkiem jest operacja, ale na nią trzeba czekać 2-3 lata, bo prywatnie kosztuje blisko 400 tys. zł. To dla nas suma nie do przeskoczenia – mówi pani Kazimiera.
Karol cały czas jest rehabilitowany. To dało efekt, bo klatka piersiowa zaczęła się podnosić i już się tak nie męczy. Może przejść spokojnie całą drogę do szkoły, która nie znajduje się zbyt daleko.
Niskorosłość, niedoczynność tarczycy, stopy końsko-szpotawe, szewska klatka piersiowa, stan po zakrzepicy układu wrotnego – to stwierdzone schorzenia. Jednak najgorsze jest to, że wciąż nie wiadomo dlaczego chłopiec przestał rosnąć i przybierać na wadze. – Rok stoimy w miejscu i nie wiemy co mu jest. Byliśmy u genetyka w Rzeszowie i powiedział nam, że jak na swój wiek jest mały, nie podobają się jej łopatki, ramiona płetwowate. Ręce, nogi ma wiotkie, jakby bez mięśni – zaznacza K. Chudy. Ma nadzieję, że w końcu wyjaśnią coś badania genetyczne, które chłopiec ma mieć przeprowadzone 14 grudnia.
Karolek jest drugim dzieckiem państwa Chudy. Pierwsza córka zmarła zaraz po urodzeniu. Mają jeszcze 4-letnią Paulinę. – Dobrze, że ona jest zdrowa. Paulina jest ruchliwa. Gdy razem wyjdą na podwórko, ona biega, a Karol przebiegnie się trochę i zaraz jest zmęczony. Chciałby, ale nie może. Jest bardzo słaby. Wcześniej tak nie było – przyznaje Kazimiera Chudy.
Potrzebna pomoc
Państwo Chudy żyją bardzo skromnie. Pani Kazimiera zajmuje się domem i dziećmi, a mąż sezonowo pracuje jako budowlaniec. Jak mogą, starają się zapewnić przyszłość swoim dzieciom. Dla nich zrobiliby wszystko. By mieć na wizyty i wyjazdy sprzedali samochód. Jednak to, co dostają z GOPS i to, co zarobi mąż pani Kazimiery nie wystarcza na życie. Do tego dochodzą koszty wizyt u lekarzy i wyjazdy.
Chcą, aby w końcu lekarze postawili diagnozę i zaczęło się leczenie Karola. – Synek uwielbia chodzić do szkoły, między kolegami i koleżankami czuje się dobrze. Lubi gry komputerowe, planszowe. Jest bardzo nieśmiały, ale to chyba wszystko przez ciągłe wizyty u lekarzy, w szpitalu, badania, zastrzyki. Nawet nie chce mi powiedzieć, co go boli – mówi mama chłopca.
W pomoc chłopcu zaangażowała się grupa młodych ludzi z gminy Brzyska. Szukają fundacji, która objęłaby Karola opieką. Już niedługo ma mieć utworzone specjalne konto, na które można będzie wpłacać pieniądze na leczenie 8-latka. – Dziękujemy panu Mateuszowi, który bardzo zaangażował się w pomoc naszemu synkowi. Bardzo pomaga nam też najbliższa rodzina. Zrobimy wszystko, aby Karolek był zdrowy – zaznacza K. Chudy.
Wszyscy, którzy chcieliby pomóc rodzinie mogą kontaktować się z redakcją pod numerem tel. 500 462 995. Potrzebują wszystkiego, m.in. ubrania dla dzieci, rzeczy codziennego użytku.
Marzena Miśkiewicz/Nowe Podkarpacie
Tekst ukazał się w numerze 49 Tygodnika Regionalnego Nowe Podkarpacie z dnia 9 grudnia br.