piątek, 19 kwietnia, 2024

Czy hulajnoga z Jasła podbije świat?

0
Czy hulajnoga z Jasła podbije świat?
Udostępnij:

Zapaleni konstruktorzy, bracia Leszek i Piotr Preisner, zbudowali pojazd na miarę XXI wieku.   Elektryczna hulajnoga rodem z Jasła już wkrótce może podbić cały świat. Jest lekka, trwała i całkowicie bezpieczna, pozwala na rozwinięcie prędkości 25 km/h lub 45 km/h, w zależności od wersji. Do tego jest niezwykle tania w eksploatacji, kilometr przejażdżki kosztuje zaledwie 1 grosz.

Twórcami tego innowacyjnego pojazdu są bracia Leszek i Piotr Preisner, pierwszy jest jaślaninem drugi mieszka w Jasienicy Rosielnej koło Brzozowa. Nad konstrukcją elektrycznej hulajnogi pracowali rok. Niedawno o ich projekcie zrobiło się głośno, choć jak podkreślają, na razie nie chcieli się specjalnie chwalić swoim osiągnięciem. Przez przypadek wieść o wynalazku rozeszła się szerokim echem.

Mój brat prowadzi firmę lakierującą samoloty między innymi dla firmy Ekolot. Wybierali się na targi do Friedrichshafen do Niemiec, a my, z racji naszej pasji konstruktorskiej i mojej do lotnictwa, postanowiliśmy pojechać z nimi – wspomina Leszek Preisner. – To nie są targi dla tego typu pojazdów, ale jako ciekawostkę pokazaliśmy nasze hulajnogi. Chcieliśmy tylko zobaczyć, jaka będzie reakcja ludzi, nie pokazując ich na razie konkurencji.

Zainteresowanie innowacyjną propozycją było spore. Pojawiły się nawet ekipy telewizyjne. – Zrobili kilkuminutowe reportaże, a przy okazji znalazł się też człowiek, który chciał zająć się dystrybucją naszych hulajnog. Wiemy, że kontynuuje prace, ma jakieś swoje plany z tym związane, stara się o atesty – mówi Preisner.

Temat elektrycznej hulajnogi przycichł, ale tylko na krótko. – „Wypatrzyła” nas Telewizja Rzeszów w ramach realizowanego przez nich programu o innowacyjności. Początkowo nie chciałem zgodzić się na wywiad, pani redaktor przekonała mnie jednak mówiąc, że to nie jest tylko moja sprawa, ale że trzeba pokazać ludziom, że na Podkarpaciu też coś fajnego się robi. I przyznam, że to do mnie trafiło – mówi pan Leszek.

Jak się okazuje, to było dobre posunięcie. Program poszedł w telewizji i zaraz po tym lawina sama już się uruchomiła. – Nie zabiegaliśmy o reklamę, bo dla nas na to jest jeszcze za wcześnie, tak naprawdę dopiero zrobiliśmy 5 tych hulajnog. Następne możemy już robić, aczkolwiek chcielibyśmy z produkcją ruszyć dopiero na wiosnę – przyznaje konstruktor.

To będzie hit!

Bracia Preisnerowe już jako mali chłopcy uwielbiali bawić się różnymi pojazdami elektrycznymi. Jak to chłopcy, z tym, że w nich ta rozbudzona w dzieciństwie pasja tkwi do dzisiaj. 10 lat temu pan Leszek, skonstruował swój pierwszy samochodzik elektryczny. Żółty, zgrabniutki, ekologiczny. Jeździł nim po Jaśle wzbudzając zainteresowanie przechodniów, ale na tym się skończyło. Kilka lat później, praktycznie przez przypadek, nawiązał kontakt z firmą Romet, produkującą rowery i skutery. Wraz z nimi i bratem Piotrem zbudował prototyp samochodu elektrycznego Romet 4E.

Po zakończeniu prac nad prototypem Romet 4E pomyśleliśmy, że zrobimy coś mniejszego, hulajnogę, ale podeszliśmy do tego z dużym dystansem – przyznaje pan Leszek. – Jeżeli te nasze pojazdy są dobre i obronią się na rynku, jeśli potrafią zafunkcjonować same, bez wkładania dużych pieniędzy w reklamę, to będziemy iść dalej, krok po kroku. Będziemy kontynuować ten projekt „małą łyżką a nie chochelką”.

Zainteresowanie hulajnogami jest dziesięć razy większe niż spodziewali się konstruktorzy. – Na okrągło ktoś się pyta, ludzie dzwonią. Co ciekawe także ludzie starsi, którym nasz pomysł bardzo się podoba. A nie ukrywam, że nastawialiśmy się bardziej na młodzież, niż na starsze pokolenie – mówi Preisner.

Pojazd wykonany jest z laminatów z włókna szklanego, takich samych, jakie stosuje się przy budowie samolotów. Obudowy są wprawdzie 10-krotnie droższe od np. metalowych czy plastikowych, ale – jak zapewniają konstruktorzy – ich atutem jest lekkość i wytrzymałość. Przygotowali dwie wersje pojazdów: rozwijające 25 i 45 km/h. W pierwszym przypadku można hulajnogą jeździć bez prawa jazdy, w drugim wymaga jest już homologacja, karta motorowerowa i rejestracja. Konstruktorzy na razie chcą skupić się na tej pierwszej wersji, uważając, że ma większą przyszłość.

Chcemy je zrobić, jako konkurencję dla Segwey’a, amerykańskiego pojazdu, który ma kółka po bokach. Jak dla nas jest niestety trochę niebezpieczny, ponieważ bezpieczeństwo zależy od elektroniki. Do tego ma zły PR, po tym , jak właściciel firmy zabił się na nim. Ale mimo wszytko ludzie go kupują. Jest bardzo drogi. W Polsce kosztuje 25 tys. zł. My chcemy zrobić to taniej, szacowana cena na Polskę to ok. 5 tys. zł – wyjaśnia pan Leszek. – To wprawdzie nie jest niska cena dla przeciętnego Polaka, ale nie chcemy iść w kierunku taniej tandety i nie zamierzamy konkurować z Chińczykami. Chcemy zrobić coś dobrego, produkt markowy, w dobrej cenie. I nie mamy co się tak bardzo obawiać konkurencji tanich pojazdów. W branży motoryzacyjnej mam stuprocentową receptę na sukces: trzeba zrobić dobre urządzenie w cenie niewiele wyższej od tzw. „chińczyków”. Jeśli coś jest za drogie to konkurencja od razu na ten rynek wchodzi, ale jeśli coś jest w dobrej cenie, to nie jest pobudzające do działania dla konkurencji.

Tak czy inaczej hulajnoga nie jest dla konstruktorów „być albo nie być”. Obaj dobrze zarabiają na życie robiąc coś innego.

– Jeśli ona by się nie sprzedawała, to i tak jest to dla nas dobra zabawa, kolejna przygoda w życiu. Wszystko w pokorze oddajemy rynkowi – zaznacza pan Leszek.

Będą słuchać użytkowników

Hulajnoga rodem z Jasła cały czas będzie udoskonalana, bo jak twierdzi pan Leszek, nawet najlepszy produkt zawsze można jeszcze udoskonalić. – Myślimy wypuścić na rynek pewną serię i obserwować, jak będą się zachowywały, słuchać sugestii użytkowników i na tej podstawie rozwijać produkt, który będzie zrobiony zgodnie z oczekiwaniami użytkownika, a nie tylko z tym co ktoś sobie wymyślił – mówi. – Chcemy wprowadzić możliwość podłączenia hulajnogi do smartfona czy tabletu. Wówczas będzie widoczna w sieci, będzie się więc poruszać jednoczenie w świecie rzeczywistym i wirtualnym. Będzie ją, a także jej parametry, można zobaczyć w internecie, mapie itp.

Jak widać rodzice będą mogli mieć pełną kontrolę nad tym, gdzie jeżdżą ich dzieci. Elektryczna hulajnoga przydatna będzie także m.in. dla listonoszy, straży miejskiej, w halach fabrycznych, dla służb obsługujących lotniska, czy nawet w dużych marketach.

Pan Leszek zapewnia, że hulajnogi są całkowicie bezpieczne, od początku jeżdżą nimi jego dzieci, oczywiście po mało ruchliwych uliczkach koło domu. – Problem mam tylko taki, że cały czas chcą na nich jeździć, muszę ograniczać im dostęp do tej przyjemności – śmieje się Preisner.

Dzięki masywnej konstrukcji i specjalnym podstawkom po bokach hulajnogi nie da się przewrócić, nie pozwalają także zbyt mocno szaleć narwanemu kierowcy. – Jest na pewno bezpieczniejsza od roweru. Pojazdu dwukołowego nie da się już zrobić bardziej bezpiecznym. Nie przeszkadzają nawet dziury w drogach, zastosowaliśmy specjalnie duże koła pozwalające przejechać nawet przez krawężnik czy dziury – dodaje.

Maksymalna nośność hulajnogi to 120 kg. Konstruktorzy myślą o tym, by opcjonalnie dołożyć siodełko, spełniające rolę oparcia, a dla osób starszych mają pomysł na pojazd trzykołowy. Idealnie nadawałby się dla osób z ograniczoną sprawnością fizyczną.

Będą coraz lżejsze

Preisnerowie zastanawiali się dlaczego znane na rynku Segwey’e tak dobrze się sprzedają, mimo, że są takie drogie. – Doszliśmy do wniosku, że zaważyła tu pozycja stojąca. Jeżeli jakiś biznesmen w garniturze albo elegancka kobieta w długiej sukni siedzieli w kasku, jak na skuterze, to może to wyglądać dość komicznie. Na tym urządzeniu cały czas stoi i wygląda elegancko – podkreśla pan Leszek.

Bateria pozwala na przejechanie maksymalnie 50 km w optymalnych warunkach, ładowanie trwa zaledwie 3 do 5 godzin – w zależności od stopnia rozładowania. Kilometr przejażdżki kosztuje zaledwie 1 grosz. Ekologiczny pojazd waży poniżej 50 kg. – Można zastosować najlepsze i zarazem lżejsze akumulatory dostępne na rynku, wówczas hulajnoga mogłaby ważyć 20 kg mniej, ale te akumulatory są jeszcze bardzo drogie – mówi konstruktor. – To nam jednak nie przeszkadza, ponieważ akumulatory z dnia na dzień tanieją. Jestem przekonany, że do 5 lat technika akumulatorowa zejdzie do takiego poziomu, że będzie można przy dobrej cenie zmniejszyć znacznie ciężar pojazdu. Na razie będziemy oferować kilka opcji akumulatorowych, w zależności od tego, ile klient chce zapłacić za hulajnogę.

Pasmo sukcesów

Jak już wspomnieliśmy, elektryczne hulajnogi to tylko hobbystyczny margines działalności braci Preisnerów. Pan Piotr ma największą lakiernię lekkich samolotów w Europie w Jasienicy Rosielnej koło Brzozowa. Pomalował już ponad 300 samolotów. Technologie lotniczą ma dobrze opanowaną, dlatego postanowili z bratem robić hulajnogi z materiałów lotniczych, po to by zapewnić im trwałość. Są droższe, ale zdecydowanie lepsze.

Firma pana Leszka – Delta Tech Electronics z Jasła – produkuje wiele nowoczesnych urządzeń diagnostycznych dla motoryzacji, trzy z nich to światowa czołówka. Jako jedyna firma na świecie produkuje innowacyjny system diagnostyczny do najnowszych silników z systemem wtrysku Common Rail o nazwie EDIA-PRO. Kolejną perełką jest urządzenie do diagnostyki turbo sprężarek w samochodach oraz innowacyjny przepływomierz do diesli, który mierzy bardzo małe ilości przepływu, a jednoczenie nie jest wrażliwy na brud.

– Generalnie są to drogie urządzenia, ale my staramy się trzymać najlepszy stosunek jakości do ceny. Następne, konkurencyjne przepływomierze są od naszych o 300 proc. droższe. I co ważne nasze produkty już są zweryfikowane przez rynek, a nie jak hulajnoga, która może się przyjmie, a może nie – podkreśla Presiner.

W firmie pana Leszka dużo uwagi przykłada się do prac badawczych. – Praktycznie 80 procent firmy pracuje, jako dział badawczo-rozwojowy, a tylko niewielki procent jako dział produkcyjny – mówi. – Dzisiaj myśl technologiczna, pomysł, innowacja to są najbardziej poszukiwane rzeczy, które opłaca się sprzedawać. A sukces firmy to nie jest tylko mój sukces, to przede wszystkim zasługa pracowników, którzy te wszystkie pomysły wcielają w życie.

Ewa Wawro

{gallery}galerie/hulajnoga{/gallery}