sobota, 20 kwietnia, 2024

Park narodowy jest także dla ludzi

0
Park narodowy jest także dla ludzi
Udostępnij:

O tym, że można połączyć ochronę przyrody z działalnością człowieka i pomyśle, jak zażegnać konflikt między dyrekcją a miejscową ludnością w rozmowie mówi dr Marian Stój, dyrektor Magurskiego Parku Narodowego

Został Pan dyrektorem parku w trudnym momencie, kiedy doszło do mocnego konfliktu między miejscową ludnością a dyrekcją. Zatem niełatwe zadanie przed Panem…

Tak, zgadza się. Te konflikty doprowadziły do tego, że poprzedni dyrektor został odwołany. Był wakat, minister środowiska ogłosił konkurs i postanowiłem spróbować. Nie ukrywam, że byłem namawiany, z własnej woli nie zamierzałem już ubiegać się o pracę w parku narodowym, chociaż bardzo mi się zawsze podobała. Kiedyś śp. dyrektor Szafrański obiecywał, że mnie przyjmie na etat jako ornitologa, później że na pół etatu, a potem do rady naukowej, ale nigdy słowa nie dotrzymał.

Jestem osobą z zewnątrz, która podjęła się trudnego zadania. Nie pracowałem w parku, ani w lasach. Nie jestem leśnikiem, tylko biologiem. Czy podołam, to czas pokaże. Trafiłem w nieodpowiednim momencie, już nie tyle o konflikty tu chodzi, ale nie mamy zatwierdzonego planu ochrony parku, który ma obowiązywać przez 20 lat. Projekt został wykonany, wykonawca otrzymał zapłatę. Ale są w nim takie zapisy, które trudno jest zaakceptować leśnikom – pracownikom parku oraz miejscowej ludności, gminom. A gmin w sąsiedztwie mamy siedem: Dukla, Nowy Żmigród, Osiek Jasielski, Dębowiec, Krempna, Sękowa, Lipinki. Każda ma go zaopiniować, choć opinia nie jest wiążąca, to my, jak i minister środowiska mile widzielibyśmy, aby były one pozytywne.

Ludzi najbardziej rozgniewało to, że nie konsultowano i nie uzgadniano z nimi zapisów w projekcie planu, który dotyczył także ich własności, a o niekorzystnych dla nich zapisach dowiadywali się często z drugiej ręki.

Zapisy planu ochrony parku wzbudziły duże kontrowersje i sprzeciw miejscowej ludności. Jak Pan zamierza zażegnać ten konflikt? Czy zamierza Pan pójść na jakieś ustępstwa?

Jestem za tym, aby kontynuować działania ochronne, które obowiązywały dotychczas, czyli od powstania parku w 1995 r. do chwili obecnej. Głównymi działaniami ochronnymi była przebudowa drzewostanów, przede wszystkim na gruntach porolnych, w kierunku gatunków zgodnych z siedliskiem i zwiększenia procentowego udziału jodły. Ale dopóki nie mamy zatwierdzonego przez ministra środowiska nowego planu ochrony, musimy co roku starać się w ministerstwie o roczne zadania ochronne.

W nowym planie zaproponowano za dużo obszaru do ochrony ścisłej i to jest najtrudniejszy zapis. Dlatego ludność obawia się, że m. in. nie będzie mogła zaopatrzyć się w drewno opałowe. Cały niemal teren gminy Krempna znajduje się w tzw. otulinie wewnętrznej. Wioski otoczone są lasami, więc dla mieszkańców byłoby krzywdzące (nieekonomiczne) jeżdżenie za drewnem do odległej Dukli czy Gorlic. Odejście od dotychczasowej koncepcji przekreśla dwadzieścia lat ciężkiej pracy, jaką włożyli nasi parkowi leśnicy i zatrudniona do prac miejscowa ludność odnośnie zwiększenia powierzchniowego udziału jodły, ponieważ pozostawiona bez zabiegów nie wytrzyma konkurencji z bukiem, a założone na gruntach porolnych uprawy jodłowe zginą, jeśli nie odsłonimy ich spod okapu sosny.

Wykonawca zamieścił też w projekcie planu tzw. strefę buforową w odległości do 200 m od granicy parku, żeby było lepsze zabezpieczenie dla przyrody parku. Co oznacza, że nie można za dużo zmieniać w tym obszarze, m.in. budować domów. Ludziom to się nie spodobało, żeby ograniczać im działalność na ich własności, decydować za nich.

Kolejny sprzeciw wywołało wyznaczenie korytarzy migracyjnych dla zwierząt, które przebiegały przez ich prywatne działki. To miejsca, w których zwierzyna przechodzi z jednej części parku do drugiej, porośnięte najczęściej pasami drzew i krzewów. Pracownicy obserwowali te miejsca, którędy przechodzi zwierzyna i zaznaczali je na mapie. Ludziom nie spodobało się, że będą ograniczenia, że nie będą mogli tam nic wybudować czy ogrodzić.

Miejscowi zarzucali również, że park jest za mało udostępniany dla turystów, a szczególnie piękna dolina po byłej wiosce Ciechani. Od dawna był tam niebieski szlak turystyczny, który przechodził od Huty Polańskiej przez Ciechanię do Ożennej. W 2005 roku dyrektor przeniósł szlak na granicę i wyłączył Ciechanię. Wpłynęło sporo wniosków, aby przywrócić ten szlak i udostępnić dolinę Ciechani turystom, zwłaszcza, że w Hucie Polańskiej jest schronisko Hajstra, do którego turyści schodzili ze szlaku.

Uważam, że niektóre zapisy powinny pozostać, a z niektórych można zrezygnować. Braliśmy pod uwagę głosy mieszkańców. Postanowiliśmy odstąpić od strefy buforowej, zrezygnować z części korytarzy migracyjnych, a szczególnie tych przebiegających blisko zabudowy.

Czyli można połączyć ochronę przyrody z działalnością człowieka?

Tak, można. Nawet widzę korzyści dla obu stron. Jeżeli człowiek będzie zadowolony, nie będzie ograniczany, to będzie chciał jeszcze bardziej przyrodę chronić. Walory przyrodnicze parku narodowego promują gminę, region. Będą przyciągać turystów, co jest na rękę miejscowej ludności, która będzie chciała chronić również dzikie zwierzęta, nawet te podchodzące często pod ich domy i wyrządzające nieraz szkody.

Chcę, aby powstało więcej szlaków, ścieżek, dlatego postanowiłem przywrócić m. in. szlak przez Dolinę Ciechani. Są tam jeszcze niebieskie znaki na drzewach, tylko trzeba go trochę oczyścić – odkrzaczyć.

Należy też pamiętać, że Magurski Park Narodowy jest inny niż bieszczadzki czy tatrzański. Przede wszystkim jest bardzo zalesiony, lasy zajmują 95 proc. jego powierzchni i nie ma dużo miejsc widokowych. Nasz park odwiedza do 50 tys. turystów rocznie, a w bieszczadzkim do pół miliona, czyli spora różnica.

Ponadto to jeden z najbardziej bogatych parków pod względem zwierzyny. Mamy duże drapieżniki – niedźwiedzie, dwie watahy wilków – w sumie ok. 20 osobników, rysie, żbiki, a także duże ptaki: ponad 30 par orlika krzykliwego, który jest godłem parku, o co kiedyś się starałem, 2 pary orła przedniego, kilka par bociana czarnego. To zasługa tego, że kiedyś żyli tu ludzie i przez ich działalność nastąpiło zróżnicowanie siedlisk, a zwierzęta lubią takie strefy ekotonowe, czyli strefy styku kilku różnych środowisk. Po Akcji Wisła i wysiedleniu 1947 roku wiosek łemkowskich w MPN i jego otoczeniu pozostały dobrze zachowane i piękne cerkwie, cmentarze, kapliczki, kamienne krzyże oraz chaty łemkowskie, tworząc ciekawy krajobraz kulturowy.

Punktem zapalnym między parkiem a miejscową ludnością była też chęć przejęcia od powiatu drogi Krempna – Żydowskie – Ciechania – Ożenna i wyłączenie jej z ruchu. Jak Pan się na to zapatruje?

Były takie zamysły. Poprzedni p.o. dyrektor nawet wystąpił do starostwa o przekazanie tej drogi parkowi, na co nie ma zgody, ale chcielibyśmy doprowadzić do współpracy. Próbujemy zdobyć pieniądze z funduszu leśnego, żeby ją udrożnić, poprawić nawierzchnię, bo ona jest w fatalnym stanie. Do tego zapadł się mostek i nie ma przejazdu między Żydowskim a Ciechanią. Nie musimy być zarządcami tej drogi, ale przy dobrej współpracy ze starostwem da się ją naprawić. Wydzielić można ścieżkę rowerową, zimą organizować kuligi, a latem turystów mogłyby wozić bryczki z zaprzęgiem konnym. To alternatywa do drogi wojewódzkiej nr 992. W razie blokady, nieprzejezdności, można będzie dojechać nią do Ożennej i dalej do Grabiu, czy Wyszowatki. Dopóki będę dyrektorem, to nawet gdyby ta droga była własnością parku, to jej nie zamknę.

Ludzie wiążą z Panem duże nadzieje, bo dotąd cały czas narzekali, że park uprzykrza im życie. Jakie cele Pan postawił w zrządzaniu parkiem?

Chciałbym utrzymać park w takim stanie jak jest obecnie. Zadaniem parku jest chronić całą przyrodę i różnorodność biologiczną.

Chciałbym, żeby ludzie byli zadowoleni, dumni z tego terenu, nie narzekali na życie w sąsiedztwie parku. Żeby powstało więcej usług gastronomicznych i miejsc noclegowych, chociaż pod względem zakwaterowania to jest trochę gospodarstw agroturystycznych, schronisko Hajstra w Hucie Polańskiej oraz schronisko po byłej szkole w Polanach.

Parki są dla ludzi i powinni je zwiedzać, uczyć się przyrody, podziwiać ją, wypoczywać. Chciałbym, aby to harmonijnie działało, a czy mi się to uda nie wiem. Na pewno da się dużo osiągnąć, tylko trzeba rozmawiać, a nie zawsze tak było. Ludzie odbierają moje przyjście z nadzieją, że ich relacje z MPN się poprawią. Będę dążył do tego, aby tak było.

Rozmawiała Marzena Miśkiewicz/Nowe Podkarpacie
Wywiad ukazał się w numerze 10 z dnia 7 marca br. w Tygodniku Regionalnym Nowe Podkarpacie

NOTKA BIOGRAFICZNA

Dr Marian Stój to znany jasielski ornitolog. W przeszłości pracował jako nauczyciel w I Liceum Ogólnokształcącym w Jaśle. Do 2002 r. pełnił funkcję wojewódzkiego konserwatora przyrody (woj. podkarpackie). Aktywnie angażuje się w ochronę ptaków w Polsce. Pełni m.in. rolę koordynatora regionalnego w Komitecie Ochrony Orłów. W 2002 r. został odznaczony tytułem Dobrodzieja Przyrody. 1 stycznia br. został powołany na dyrektora Magurskiego Parku Narodowego