W Sądzie Rejonowym w Jaśle odbyła się dziś piąta rozprawa przeciwko Bolesławowi K., dyżurnemu policji, który miał podżegać policjantów z patrolu do pisania nieprawdy w notatkach ze zdarzenia. Oskarżony Bolesław K. od początku sprawy nie przyznaje się do winy.
– Z dowodów zabezpieczonych przez prokuratora wynika, że dyżurny komendy powiatowej policji w Jaśle podżegał do poświadczenia nieprawdy w notatkach urzędowych dotyczących przebiegu zdarzenia, które rozgrywało się pod Goleszem – wyjaśnia Zbigniew Piskozub, prokurator Prokuratury Rejonowej w Krośnie. Jak wynika z ustaleń prowadzonych w innej sprawie sprawcami tego pobicia byli policjanci. Działania dyżurnego miały polegać na tym, żeby zataić kto jest sprawcą pobicia, jak również to, że oskarżeni nie poddali się badaniu stanu trzeźwości, podczas gdy pokrzywdzonym takiego badania w ogóle nie proponowano. Naszym zadaniem doszło tutaj do próby podżegania do poświadczenia nieprawdy oraz mataczenia w sprawie, czyli przestępstwo służące do zatajania dowodów, które później mogłyby mieć wpływ na postępowanie prokuratora – podkreśla Piskozub.
Czytaj więcej: Policjant podżegał kolegów do pisania nieprawdy. Grozi mu do 5 lat więzienia.
Jednym z przesłuchanych dziś świadków był Piotr L., policjant, który w nocy, kiedy doszło do zdarzenia pełnił obowiązki zastępcy oficera dyżurnego policji. To on odebrał, zgłoszenie na numer alarmowy policji, o bójce pod Goleszem. Zgłaszającym był Daniel J. jeden z trzech policjantów oskarżonych o pobicie młodych chłopaków.
Czytaj więcej: Trzej policjanci oskarżeni oraz Pobici przez policjantów dostali pieniądze
Na wniosek prokuratora sędzia prowadzący sprawę odczytał stenogramy tych rozmów. Bełkotliwe, nieskładne, nieprecyzyjne informacje. Piotr L. przyznał, że Daniel J. z pewnością był wówczas pijany. Telefonów, w których ponaglał kolegów z pracy do szybszego wysłania patroli interwencyjnych tej nocy było jeszcze co najmniej kilka. Mówił, że ktoś obrzuca ich kamieniami, że padają wyzwiska, można było odnieść wrażenie że pod Goleszem robi się coraz bardziej „gorąco”. Świadek próbował uspokajać kolegę.
Podczas dzisiejszego zeznania Piotr L. twierdził, że o bezpośrednim udziale policjantów w bójce i oskarżeniach przeciwko nim dowiedział się dopiero następnego dnia, podczas przesłuchania przez funkcjonariuszy biura spraw wewnętrznych Komendy Głównej Policji.
Tej nocy, kiedy doszło do zdarzenia, z relacji patrolu dzielnicowych wynikało, że pod Goleszem doszło tylko do utarczek słownych, nikt nikogo nie uderzył, nikt nie poniósł żadnej szkody. Oskarżeni o pobicie policjanci mieli stać z boku, nikt z legitymowanych przez patrol uczestników zdarzenia nie wskazał osób, które miały kogoś uderzyć.
Procedury policyjne mówią, że w przypadku drobnych interwencji wystarczy wpis do notesu służbowego. W tym wypadku patrolowi dzielnicowych zlecono szczegółowe opisanie zdarzenia. Dlaczego?
– Ponieważ istniało prawdopodobieństwo, że brali w nim udział policjanci i żeby nikt nam niczego potem nie zarzucił dyżurny polecił przygotowanie szczegółowego raportu – wyjaśniał Piotr L. dodając, że takie były także zalecenia naczelnika wydziały kryminalnego, który tej nocy zawitał na komendzie.
Z zeznań Piotra L. wynika, że nigdy nie słyszał i nie był świadkiem sytuacji, w których oskarżony Bolesław K. próbował wpływać na treść policyjnej notatki.
Kolejna rozprawa 11 czerwca.
Ewa Wawro