Reforma śmieciowa, a raczej jej lapsusy, odbijają się szeroko nie tylko mediach. Co krok ktoś narzeka, kto się dziwi, ktoś protestuje. A media piszą, bo to medialne. Przy okazji ostatnio sama oberwałam, jako przedstawiciel prasy. Na zadane podczas wywiadu pytania usłyszałam najpierw: „Teraz? A gdzie byli dziennikarze przez te dwa lata, kiedy pracowano nad ustawą i skutkami jej wdrożenia?” Gdzie? Wsłuchiwali się w to co się mówi, ale o tym niewiele się mówiło. Niestety.
Teraz mamy śmieciową paranoję, pełną absurdów. W Polsce to chyba standard, więc zdziwienie nie na miejscu. Dziwić powinno raczej to, że polskie państwo, tak mocno wspiera jeden z najlepiej prosperujących w świecie biznesów, przerzucając całą odpowiedzialność za nasze śmieci na samorządy i w końcowym efekcie na mieszkańców. Tylko patrzeć, jak będziemy słyszeć o „rekinach śmieciowych” i dziurach w budżetach naszych miast.
Grunt to recykling, słyszymy zewsząd. Ale recykling to już relikt, teraz na topie – przynajmniej na świecie, bo Polska znowu w ogonku – jest upcycling. To pomysł na wykorzystanie odpadów, które nie poddają się recyklingowi. Śmieci i nieużyteczne odpady przekształca się w nowe materiały i produkty, lepszej jakości lub wyższej użyteczności. Przykład amerykańskiej firmy TerraCycle pokazuje, jaki to złoty interes. Jej produkty w 100% pochodzą z upcyclingu. Zbierane przez nią różnego rodzaju odpady przerabiane są na prawie 200 wysokiej jakości produktów – piórniki, tablice korkowe, plecaki czy paliwo do kominka. Do tego tańsze od produktów konkurencji, bo firma nie ma kosztów zakupu materiałów. Odbiera tylko od ludzi opady komunalne. I interes kwitnie na całego.
Na śmieciach zarabiają także „zbieracze”. Ceny surowców wtórnych poszły ostatnio w górę, dobry „zbieracz” na samym papierze może zarobić od 50 do 100 złotych miesięcznie. Musi się co prawda dobrze nachodzić, bo za 1 kg makulatury dostaje zaledwie od 15 do 20 gr. Przy masówce, jaką robią firmy odbierające od nas śmieci, to jednak niezły biznes. Prawdziwy interes to metale kolorowe. Srebro przemysłowe – 300-360 zł za 1 kg, nikiel ponad 10 zł, miedź od 4,40 zł do 5,50 zł, a brąz ok. 3 zł, za mosiądz dostaniemy 2,90 zł, za aluminium – ok. 3 zł, cynk to 2 zł, stal nierdzewna – 1,70 zł, a ołów – 80 gr.
Śmieciowy biznes to złoty interes. Zhang Yin, znana również pod kantońskim nazwiskiem Cheung Yan, to najbogatsza kobieta świata. Wyprzedziła nawet znane celebrytki, jak np. Oprah Winfrey czy J.K. Rowling. Jej spółka jest największym eksporterem makulatury w Stanach Zjednoczonych.
Zresztą, po co aż tak daleko sięgać, wystarczy zaglądnąć na nasze podwórko i zobaczyć jak dynamicznie rozwija się firma Ekomax z Wolicy. Przytoczę fragment tekstu pt. Mieszkańcy Wolicy znów protestują. Cyt: …” Do Wolicy trafiają śmieci z miasta i z gminy. Dziennie trafia tam 30-40 ton. – Cały odpad jest przesiany, przemielony. Po przerobieniu, w postaci sypkiej ładowany jest na przyczepy i następnego dnia wywozimy surowiec do naszych odbiorców, głównie do cementowni na Śląsku – wyjaśnia kierownik.
Surowce wtórne są belowane i wywożone m.in. do Radomska (woj. łódzkie). Piaski, minerały, kamienie i drobna stłuczka szklana, które pozostają po przesianiu odpadu, wykorzystywane są do rekultywacji uprawnionych do tego terenów. Wszystko, co przywożone jest do zakładu w Wolicy przerabiają na miejscu, do Krosna nic praktycznie nie trafia.” Koniec cytatu.
Na całym świecie właściciele firm „śmieciowych” to, jedni z najbogatszych ludzi. Widać śmieci to złoty interes. A nam każą płacić za to, że oddajemy już posegregowane odpady? Żeby chociaż różnica w cenie była większa, ale gdzie tam! W trosce o środowisko segregujesz, „kolekcjonujesz” kolorowe worki i w nagrodę masz zalewie 25 procentową zniżkę w opłatach.
I po co było obciążać tym samorządy, zamiast pozwolić „śmieciowym” firmom powalczyć o nasze śmieci? Absurdy w polskim stylu?
Ewa Wawro