Przy okazji rozmowy o idei podkarpackiego trójmiasta kilka dni temu zostałem przez znajomego „zwyzywany” od idealistów i marzycieli. Coś pewnie jest na rzeczy. Nie obraziłem się, zastanowiłem się tylko, dokąd to wszystko zmierza. Cały nasz świat.
Patrząc z zewnątrz, pomysł jest bardzo dobry. Ponieważ, inicjatywa trójmiasta ciągnie się podobno już od 6 lat, i wiele z tego nie wynikło, nie oznacza to jej końca. Być może wtedy to był falstart? Może nie było sprzyjających warunków? W organizowaniu przedsięwzięć oprócz pomysłu, pracowitości, zaangażowanych ludzi trzeba trafić w czas.
Skoro główni menadżerowie powrócili do gry, optymiści będą zdania, że we trójkę mogą więcej. Gdyby, we trójkę jeździli załatwiać sprawy u wojewody? To złośliwi powiedzą: oszczędność paliwa! Ale ja mówię , inaczej się rozmawia z pozycji trzech wspólników, którzy stoją za sobą murem. Kwestia, czy burmistrzowie i prezydent, prezydent i burmistrzowie (oj! Będzie kłopot z kolejnością wymieniania! ) uznali się za równorzędnych partnerów w rozmowie? Czy przezwyciężyli odwieczne, stereotypowe niesnaski między miastami? Czy zadzwonią do siebie z propozycją zabrania z UE następnych dużych pieniędzy na inwestycje?
System jest tak skonstruowany, że buduje się teraz za pieniądze z Brukseli. Więc, niech i tak będzie. Wyciągnąć z systemu jak najwięcej, jak najwięcej dla ludzi tu mieszkających.
Droga przebiegająca przez Jasło-Krosno-Sanok jest głównym szlakiem dla turystów chcących odpocząć w Bieszczadach. To nie są tylko polscy turyści, sam widziałem rejestracje holenderskie, belgijskie, niemieckie. Przez te miasta jadą więc dodatkowe euro, kwestia tylko jak je pozyskać? Bez budowy płatnych rogatek, oczywiście!
Żartuje.
Do tej pory współpraca, pewnie układała się średnio, wnioskuję z wymienionych w artykule Kulisy Podkarpackiego Trójmiasta przykładów działań. Pobiegłem, więc na stronę www.podkarpackietrojmiasto.eu i zobaczyłem zachętę:
SPĘDŹ U NAS OSTATNI WEEKEND WAKACJI
Ok , myślę sobie. Brakło czegoś, żeby kontynuować zachęcanie turystów w pozostałych porach roku.
Wakacje kuszą, ale to jest najprostsze ściągnąć turystów, wtedy kiedy i tak mają ochotę przyjechać. Po lecie następuje jednak jesień. Zawezwijmy wtedy Polaków, kusząc kolorami lasów, jakich nie znajdą nigdzie indziej. Pomysł daję za darmo, bo potrzebuje on dopracowania.
Potem jest zima i zapraszamy narciarzy na nasze podkarpackie wyciągi narciarskie i skosztowanie lokalnych grzańców. Pomysł oddaję za darmo, bo wymaga opracowania. Nastepnie, wiosna i kampania reklamowa pod hasłem weekend w poszukiwaniu miejsca na letni odpoczynek! Daj żonie odpocząć od garów i weź ją na obiad w Bieszczady.
Przesadziłem.
Wielu restauratorów i właścicieli małej gastronomii nie spodziewa się gości na wiosnę.
Ale, jeżeli na stronie internetowej zorganizuje się reklamę tych, którzy chcą zaryzykować wiosenny biznes? Pomysł oddaję za darmo, ponieważ wymaga dopracowania.
Pieniądze trzeba zarabiać cały rok, bo w lecie może nie być pogody, Mazury mogą wejść z taką kampanią reklamową, że nawet do Sopotu nikt nie pojedzie. Właśnie! Mazury przez ostatnie kilka lat oswoiły ze sobą całkiem pokaźną liczbę narciarzy.
Projekt podkarpacki potrzebuje wielu czynników do osiągnięcia sukcesu, nic nie dzieje się z dnia na dzień, ale wykorzystać trzeba, że ludzie z innych części Polski w rozmowie ze mną, gdy mówię skąd pochodzę, zastanawiają się:
– Jasło? Jasło? Nie wiem.
– A kojarzysz Rzeszów?
– Rzeszów? Tak wiem! Bieszczady!
Skoro, przemysł już tak wychodzi, jak wychodzi, to zarobimy na sławie Bieszczadów.
Dobre jedzenie, dzika przyroda, sympatyczni ludzie i można tak wymieniać, i wymieniać. Trzeba tylko w to uwierzyć i mieć marzenia.
Krzysztof Poplewski