W listopadzie tego roku kolejny raz będziemy wybierać swoich przedstawicieli do samorządu. Słuchając narzekań na to, co aktualnie dzieje się w mieście odnoszę wrażenie, że narzekający nie kojarzą faktu wyborów z tym co dzieje się w mieście po wyborach.
Kandydatów wybieramy najczęściej z list partyjnych albo z list komitetów lokalnych. Podstawowym kryterium przy tworzeniu list jest „wybieralność”. Dlatego też na tych listach bardzo często widzimy ludzi znanych i lubianych na swoim osiedlu, którzy zasiadają w radzie już którąś z rzędu kadencję. Niestety w momencie wyrobów nie bierzemy pod uwagę tego, że tak naprawdę wybieramy ludzi do zarządzania skomplikowanym organizmem gospodarczym, jakim jest miasto. To, że ktoś sprawdza się na osiedlu jako osoba dbająca o przysłowiowy „remont chodnika”, czy zorganizowanie zabawy dla dzieci nie gwarantuje, że osoba ta ma zasób wiedzy niezbędny do myślenia w kategoriach strategii i wizji rozwoju miasta, umiejętność czytania i analizy dokumentów finansowych, samodzielnego wykonania symulacji itp.
Większość radnych milczy gdy omawiane są sprawy najważniejsze dla rozwoju miasta, ożywia się zaś, gdy omawiany jest podział pieniędzy na zadania osiedlowe, czyli na te przysłowiowe „remonty chodnika”. Sesje rady bardzo często przypominają lekcje, na których nauczyciel wrzuca temat do dyskusji, a klasa milczy, bo jest po prostu nieprzygotowana.
Dobrym przykładem jest „dyskusja”, prowadzona podczas jednej z sesji RMJ, nad sprawozdaniem Komisji Rewizyjnej badającej sprawę Apteki Łukasiewicza, której fragment cytuję poniżej:
„W piątek (sesja odbyła się trzy dni później w poniedziałek – mój dopisek) mieliśmy spotkanie komisji rozwoju gospodarczego, gdzie uczestniczyła cała komisja plus przewodniczący pozostałych komisji. Radni zapoznali się z profesjonalnym protokołem zespołu kontrolnego komisji rewizyjnej Rady Miejskiej Jasła. Myślę, że projekt pod nazwą „Apteka Łukasiewicza” jest państwu radnym znany w całości” – powiedział z-ca burmistrza Leszek Znamirowski oznajmiając, że dalsze przedstawianie sprawy jest niepotrzebne, to tylko strata czasu. Następnie przewodniczący zespołu przygotowującego „profesjonalny” (sic!) protokół przyznaje: „Ja nie jestem biegłym od zamówień publicznych, od finansów, ja się na tym nie znam”. Cenię odwagę cywilną radnego Dybasia, który miał odwagę przyznać się, że nie ma kompetencji do profesjonalnego zbadania sprawy. Chciałoby się zapytać, jak odczytać milczenie pozostałych członków zespołu: radnej Nowosielskiej i radnego Zająca?
Kto z nich posiada kompetencje niezbędne do uznania protokołu za „profesjonalnie przygotowany”? Jeżeli tak, to jakie? Jak w tym kontekście traktować stwierdzenie burmistrza Znamirowskiego o „profesjonalnym protokole”? Świadomie mijał się z prawdą, czy też nie miał dostatecznych kompetencji do wychwycenia braku profesjonalności protokołu? Co sądzić o milczeniu i braku jakiejkolwiek dyskusji ze strony pozostałych radnych? Wszak wydaliśmy z budżetu miasta ponad 105.000 PLN, uzyskując w wyniku tych działań projekt wizualizacji oraz zamiast Apteki Łukasiewicza szmateks, o którym trudno powiedzieć, że służy promocji miasta. Tak naprawdę jedyny efekt to PR burmistrza w czasie konferencji naukowej. Czy warto było? Według burmistrza tak, bo w konferencji udział wzięło około 170 osób. Jak łatwo policzyć koszty „koszty promocji miasta” wyniosły około 617 PLN na jednego uczestnika. Co uzyskaliśmy jako miasto w zamian?
Potocznie mianem „profesjonalnego” najczęściej określa się działo, które zostało przygotowane przez ludzi biegłych w danej dziedzinie. Może się to odbywać w ramach działalności społecznej, wtedy nagrodą jest uznanie w oczach innych, lub w ramach działalności zawodowej, czyli profesji, i wtedy uznanie wyrażane jest w postaci wypłacanego wynagrodzenia. Określanie jakiegoś dzieła mianem profesjonalnego tylko dlatego, że ktoś wziął za to pieniądze wydaje mi się absolutnie nieuprawnione.
Mam nadzieję, że rozważania te zasiały choć trochę wątpliwości w czytelnikach.
A wszystko to po to, by w momencie dokonywania wyboru, kandydatów zarówno z list partyjnych jak i komitetów lokalnych każdy zadał sobie proste pytanie: Czy kandydat, na którego oddam głos, ma wystarczające kwalifikacje, bym powierzył mu zarządzanie swoim majątkiem?
Bo przecież miasto, to nasz wspólny majątek. Należałoby więc powierzyć zarządzanie nim ludziom, którzy mają kompetencje i pomysł „na miasto”. Niech wreszcie Rada Miasta stanie się miejscem dyskusji, ścierania poglądów, spojrzenia na jego problemy z różnych stron. Niech stanie się Świątynią Dumania, a nie Świątynią Drzemania, czego życzę sobie, oraz wszystkim mieszkańcom.
Janusz Rak