sobota, 20 kwietnia, 2024

Lotos pomaga szpitalowi

0
Lotos pomaga szpitalowi
Udostępnij:

Przypomina typową wiertarkę z różnymi końcówkami. Kosztowała 37 tys. zł i wykorzystywana będzie przez jasielskich ortopedów. To bardzo niezbędne dla szpitala urządzenie kupiła Grupa Lotos. Przy okazji zasłużonych podziękowań pojawiły się smutne refleksje.

Dzisiaj odbyło się oficjalne przekazanie sprzętu medycznego zakupionego ze środków Grupy Lotos dla bloku operacyjnego mieszczącego się przy Oddziale Ortopedii, Traumatologii, Mikrochirurgii i Chirurgii Ręki w Szpitalu Specjalistycznym w Jaśle. Napęd ortopedyczny, potocznie nazywany wiertarką, służy do zabiegów kostnych u pacjentów po wszelkiego typu urazach narządu ruchu, w tym urazach ręki, w których jasielski oddział specjalizuje się od 15 lat. Na ortopedycznym bloku operacyjnym wykonuje się około 1,5 tys. zabiegów rocznie, do co najmniej połowy z nich nowy sprzęt będzie wykorzystywany. Operowani pacjenci to nie tylko mieszkańcy województwa podkarpackiego, z usług jasielskiego szpitala korzystają ludzie z całej Polski.

Inwazja do minimum

Podobny do ofiarowanego przez Lotos sprzęt był już na wyposażeniu jasielskiego szpitala, ale się zużył.

– Napęd ortopedyczny, to podstawowe narzędzie ortopedii, niestety, jak każdy taki sprzęt, szybko się zużywa – mówi Bogdan Naszkiewicz, ordynator ortopedii. – Nie jest to narzędzie leżące na półce, używane i odkładane. Musi być za każdym razem myte w środkach chemicznych i sterylizowane w temperaturze około 130 stopni Celsjusza, dlatego zużycie tego sprzętu jest dużo większe. Stąd też i cena jest dużo wyższa, zapewniająca wysoką jakość sprzętu. Kosztował 37 tys. zł. Posłuży nam co najmniej kilka lat – dodaje Naszkiewicz.

Korzystając z tego urządzenia ortopedzi operują pod kontrolą rentgenowskiej telewizji. Nie rozcinając skóry, mogą przez niewielki otwór zespolić złamaną kość.

– Rozwój ortopedii idzie w kierunku dobrym dla pacjenta, a trochę niekorzystnym dla operującego – przyznaje Michał Burbelka, dyrektor jasielskiego szpitala. – Cały czas operuje się w polu rentgenowskim, na sali operacyjnej ortopeda narażony jest na gazy anestetyczne, które są niebezpieczne dla zdrowia, a także na pole elektromagnetyczne z urządzeń, które służą do cięcia tkanek. Natomiast w chirurgii urazowej dąży się do tzw. chirurgii minimalnie inwazyjnej. Z kilku małych nacięć potrafimy włożyć ogromny pręt do kości, który stabilizuje złamanie albo płytkę, która stabilizuje inny rodzaj złamania. Z niewielkiego nacięcia możemy założyć protezę stawu biodrowego czy kolana.

Dyrektor Burbelka podkreśla z dumą, że dzięki doświadczeniu w tego typu zabiegach z jasielskiego szpitala, dr Bogdan Naszkiewicz szkoli nawet lekarzy w dużych ośrodkach klinicznych.

Brak tego typu urządzenia spowodowałby, że wrócilibyśmy do starych, nieco archaicznych metod, typu szerokie nacięcie, odwarstwienie tkanek, obnażenie kości, pozbawienie jej okostnej. A to oznacza zaburzenia wzrostu, większe szanse na infekcje, dłuższy pobyt w szpitalu, dużo większą uciążliwość dla pacjenta, a jednocześnie dużo większe koszty leczenia – podkreśla Burbelka.

Zdaniem Naszkiewicza w szpitalach powinno być kilka takich kompletów, ponieważ po każdym użyciu sprzęt musi być sterylizowany. – Zdarza się, że pacjent przyjeżdżający z wypadku nie może być operowany przez to, że sprzęt jest nieprzygotowany – mówi ordynator.

Wszystko się niszczy

Sala operacyjna przy oddziale ortopedycznym w Jaśle jest najnowocześniejszą w tym szpitalu, ale była taką już kilkanaście lat temu.

Wciąż jest nowoczesna, ale prawie wszystkie urządzenia nadają się już do wymiany – przyznaje Naszkiewicz. – Na stole operacyjnym są zmienne blaty, ustawianie do każdego pacjenta indywidualne, a to oznacza, że przy 1,5 tys. operacji rocznie, co najmniej 3 tys. razy w roku jest ustawiany. Do tego pacjenci ważą nieraz ponad 100 kg, te wszystkie przeguby musiały się zużyć. Sala operacyjna jest za każdym razem poddawana silnym środkom dezynfekującym, jest naświetlana promieniami ultrafioletowymi, które niszczą plastik, farby, lampy operacyjne matowieją … – wylicza ordynator. – Wszystko to wymaga wymiany, a to są niestety koszty. Sam stół operacyjny to koszt 300 – 500 tys. zł.

Ukłony dla Lotos-u

To nie pierwsza taka pomoc dla naszego oddziału, jaką otrzymujemy od grupy Lotos – podkreśla Burbelka. – Prezes Robert Bialik zawsze wsłuchuje się w głos szpitala. Nigdy nie odmówił nam pomocy, zawsze znalazł czas na rozmowę z dyrekcją szpitala. Bardzo to doceniamy i cieszymy się z tego, bo sprzęt, który jest używany na naszym oddziale jest niestety bardzo drogi i wciąż go nam brakuje.

Jak się okazuje to nie pierwsza pomoc finansowa Lotos-u dla szpitala w tym roku. – Dach na budynku przychodni przy ul. Szopena przeciekał, a my nie mieliśmy pieniędzy na remont. Zwróciliśmy się do prezesa Bialika o pomoc finansową i dosłownie natychmiast Lotos przekazał nam darowiznę w formie rzeczowej i mogliśmy wyremontować ten dach – mówi dyrektor szpitala.

Dyrektor Bialik zapewnia, że na tym nie zakończy się wsparcie dla jasielskiego szpitala.

My działamy w tym środowisku od lat, wcześniej jako Rafineria, potem Lotos Jasło, teraz Grupa Lotos. Staramy się od zawsze wsłuchiwać nie tylko w potrzeby szpitala, ale całej społeczności jasielskiej – podkreśla Robert Bialik, prezes zarządu Lotos Infrastruktura. – Przykłady można tworzyć, jedna z ostatnich inicjatyw realizowana wspólnie z miastem, to uruchomienie Jasielskiej Ligii z Lotosem. To fajny projekt, który też dobrze wpisuje się w społeczną odpowiedzialność biznesu, jaką my widzimy. Dzięki temu udowadniamy, że Grupa Lotos nie tylko potrafi zarabiać pieniądze, ale też potrafi się nimi dzielić, a w tym przypadku jest to szczególnie cenne, ponieważ chodzi o ludzkie zdrowie i życie – mówi Bialik.

Grupa Lotos regularnie dofinansowuje zakupy sprzętu medycznego. Dzięki temu w ostatnich latach jasielski szpital został doposażony w nóż harmoniczny wraz z oprzyrządowaniem, pompy infuzyjne, holterowski rejestrator ciśnienia tętniczego oraz diatermię elektrochirurgiczną.

Pięć lat czekania na endoprotezę!

Oddział ortopedyczny w Jaśle działa w systemie całodobowym. Do godz. 15-tej operowani są pacjenci planowi, później, aż do rana, pacjenci urazowi, przyjmowani na bieżąco. Przeciętnie jest dwie wymiany stawów dziennie, do tego operacje urazowe i drobne ortopedyczne. Bez problemu można by zwiększyć liczbę planowanych zabiegów, ale niestety są ściśle limitowane przez NFZ. Kolejka do wymiany stawów sięga 5 lat, do drobniejszych operacji ponad 1,5 roku. Wprawdzie pacjenci, u których występuje bardzo duży postęp zmian zwyrodnieniowych operowani są w krótkim czasie, ale przez to kolejka się jeszcze bardziej wydłuża. – Liczba operacji planowych jest ściśle związana z tym, co NFZ od nas kupuje – mówi Burbelka. – Operacje nie są limitowane przez nas, bo możliwości zwiększenia ich liczby mamy.

Jak się okazuje kolejka w jasielskim szpitalu i tak jest niewielka w porównaniu do np. kliniki chirurgii ręki w Poznaniu. Tam zapisy na operacje robione są już na 2023 rok. To przerażające!

– I coś z tym w Polsce trzeba zrobić. Dla porównania w Niemczech czy w Holandii czas oczekiwania na operację nie może przekroczyć trzech miesięcy – mówi Naszkiewicz.

– Dopuściliśmy do nadwykonywań, także w zakresie endoprotez, licząc na to, że NFZ zrozumie, jak wielkie jest zapotrzebowanie – przyznaje dyrektor Burbelka. – A do tego nie jesteśmy przecież w stanie z góry zaplanować, ile będziemy mieli wymian stawów, bo chociażby przy okazji złamań trzeba czasem wykonać dodatkowo kilkanaście takich zabiegów rocznie. Tego się nie da precyzyjnie przewidzieć.

Ewa Wawro

{gallery}galerie/szpital_wiertarka{/gallery}