Polska drużyna zdobyła mistrzostw Europy w wędkarstwie muchowym. Wśród medalistów są również jaślanie – Piotr Marchewka i Marek Walczyk.
Tegoroczne 22. Mistrzostwa Europy w wędkarstwie muchowym odbyły się w Polsce. Areną zmagań była rzeka Łupawa i zbiornik wody stojącej w centrum Słupska tzw. łabędzi stawek. Zorganizowane zostały przez koło Trzy Rzeki w Słupsku.
Ekipa polska w składzie: Piotr Zieleniak, Piotr Armatys, Piotr Marchewka (Jasło), Mariusz Szlachetka, Piotr Konieczny, Marek Walczyk (Jasło) jako kapitan, zdobyła trzy medale: dwa złote i jeden brązowy. Indywidualnym mistrzem Europy, zwyciężając we wszystkich pięciu sesjach, został Piotr Zieleniak. Sytuacja taka powtórzyła się po raz drugi w czasie rozgrywania mistrzostw świata i mistrzostw Europy. Brązowym medalistą został Piotr Armatys, a drużyna stanęła na najwyższym podium. – Czekaliśmy na taki sukces drużyny od 2003 roku, kiedy to polska ekipa zdobyła również dwa złote medale – mówi z radością Marek Walczyk. – W tych zawodach najważniejsze były ryby i zawodnicy, a nie jak to często bywa tylko promocja danego regionu. Łowienie w zawodach wszystkim uczestnikom przyniosło wiele pozytywnych doznań i dużo satysfakcji. Biorąc udział w wielu zawodach tej rangi nigdy jeszcze nie spotkałem się z tak pozytywnymi opiniami uczestników – dodaje.
Łowienie na rzece polskiej ekipie poszło rewelacyjnie. Dominującą metodą była nimfa z żyłki. Najlepsze muchy to: kiełże, brązki w rozmiarach od 14 do 18. Dużo większym wyzwaniem dla wszystkich zespołów było jezioro. – Ryby nie chciały współpracować, do końca nie wiadomo dlaczego – mówi kapitan polskiej reprezentacji. W pierwszej turze większość ryb, które złowiono, skusiła się na pomarańczowego boba, a wędkarze łowili tylko z brzegu nawietrznego, nielicznym udała się ta sztuka na innych brzegach. Praktycznie do ostatniej sesji żadna z ekip nie znalazła sposobu, który pozwoliłby na skuteczne łowienie. – Sprawdzały się małe czarne mokre muchy w rozmiarach 14-16, nimfy z różnymi akcentami w rozmiarze 14, czarne pijawki 12-14, łowienie z dłuższego dystansu na linki pływające i slow intermedium, łowienie przy brzegu z żyłki tak jak na rzece – wyjaśnia. Jednak to Polacy najlepiej poradzili sobie z trudnościami i zdobyli mistrzowski tytuł. Na ten sukces pracowało wiele osób, łowiąc na treningach, jak i będąc z ekipą podczas całych zawodów, za co mistrzowie bardzo dziękują.
Marzena Miśkiewicz/”Nowe Podkarpacie”
Tekst ukazał się w numerze 48 Tygodnika regionalnego „Nowe Podkarpacie z 23 listopada br.