W walce o zdobycie głosów Wyborców, w oficjalnych materiałach wyborczych, Zjednoczona Prawica (PiS) przekonywała, że „reforma edukacji wychodzi naprzeciw oczekiwaniom większości Polaków, którzy chcą szkoły nowoczesnej, a jednocześnie silnie zakorzenionej w tradycji”. Ale w już w podjętych decyzjach nie sposób znaleźć żadnego sensu poza sondażową kalkulacją. Władze PiS, zamiast zawracać sobie głowę analizami, wnikaniem, co Polacy gimnazjom mają za złe, wykorzystały emocje społeczne jako własne paliwo polityczne. I dały ludziom to, czego mówili, że chcą: tj.: powrót do stanu, w którym edukację zaczynają dopiero siedmiolatki, powrót do ośmioletnich szkół podstawowych, czteroletnich liceów i pięcioletnich techników. Szkołom dotychczas zawodowym nadano nową nazwę – szkoły branżowe pierwszego i drugiego stopnia, ale de facto ta struktura odpowiada wcześniejszym rozwiązaniom z zawodówkami i technikami uzupełniającymi. Zostały zlikwidowane wprowadzone w 1999 r. gimnazja. Wprowadzając tę reformę czy raczej „deformę” polskiego systemu edukacji. RZĄDZĄCY zapewniali nas, że to dobrze i profesjonalnie przygotowana zmiana, że są na to pieniądze w budżecie. Osobnym, ale jakże istotnym skutkiem ubocznym wprowadzonych zmian była i jest destabilizacja zawodowa nauczycieli.
Skutkiem narastającej frustracji nauczycieli stał się ubiegłoroczny wiosenny strajk, w którym w szczytowym momencie według danych ZNP brało udział trzy czwarte polskich szkół. Jako formalne żądanie protestujący stawiali podwyżkę wynagrodzeń, ale wielu podkreślało, że ich rozgoryczenie ma głębsze przyczyny związane z chaotycznie wprowadzanymi zmianami, ignorowaniem rzeczywistych wyzwań i problemów współczesnej oświaty. 7 kwietnia 2019 roku „Solidarność” podpisała z Rządem Porozumienie w sprawie sytuacji nauczycieli w polskich szkołach. Rząd zaproponował związkowcom 15% podwyżkę dla nauczycieli w 2019 roku, skrócenie ścieżki awansu zawodowego, zmniejszanie biurokracji w szkole czy pieniądze „na start” dla młodych nauczycieli. Wkrótce porozumienie stało się prawem i znowu otrzymaliśmy zapewnienie, że RZĄDZĄCY dotrzymują słowa i środki finansowe na regulacje płacowe dla nauczycieli są zapewnione, a samorządy jako podmioty tworzące szkoły miały obowiązek je uruchomić od 1 września 2019 r. Po raz kolejny zapewniali nas solennie, że samorządy mogą spać spokojnie, że wszyscy dostaniemy subwencje wyrównawcze. I co? Gdzie te dopłaty, gdzie uzupełniająca subwencja oświatowa do rzeczywiście poniesionych wydatków? Pytałem o to kilkakrotnie na sesjach Rady, złożyłem nawet trzy zapytania do pana Starosty, obligujące go do udzielenia odpowiedzi. I cisza! Pieniędzy jak nie ma tak nie ma, a samorząd musi do tej całej reformy PiS dokładać ze swoich dochodów, które uzupełnia koniecznym kredytem bankowym. Bo przecież nauczycielom należą się regulacje płacowe, należy się wyższe wynagrodzenie, to jest fakt i tego absolutnie nie neguję. A gdzie miejsce na budżet obywatelski w Powiecie Jasielskim ? Nie ma, bo nie ma wystarczających środków w budżecie? Bzdura!
Nie ma środków bo wyręczamy Rząd i łatamy dziurę budżetową czy inaczej bezkrytycznie godzimy się na PR-wską wersję zrównoważonego budżetu Państwa kosztem niedoszacowania wysokości np. subwencji oświatowej przeznaczonej dla samorządów na wdrożenie „deformy” i co najmniej pokrycie skutków wprowadzonych regulacji płacowych dla nauczycieli, czy przejmujemy na siebie inne dodatkowe zadania. W każdym samorządzie to samo, subwencja oświatowa jest za niska, przekazane środki z budżetu państwa jako subwencja wyrównawcza (uzupełniająca) są niewystarczające, brakuje więc środków na ustawowe regulacje płac nauczycieli od 1 września ub.r. do których Rząd się zobowiązał. Braki środków samorządy muszą uzupełnić z własnych dochodów lub ograniczeniem wydatków. W miejsce pochwał od polityków różnego szczebla i przedstawicieli aktualnie rządzących oczekiwałbym finansowego wsparcia, pokrycia skutków podpisanych przez Rząd zobowiązań płacowych czy wprowadzanych nowych regulacji w sferze wynagrodzeń, jasnych i czytelnych zasad udziału samorządów w dochodach budżetu Państwa, w tym również w tych, których bezpośrednie skutki ponosi lokalna społeczność.
Brakuje środków na lokalne inicjatywy i co samorząd jest nieudolny czy rządzącym brakuje wyobraźni? A może tradycyjnie nie ma odważnych aby ktoś powiedział, że KRÓL JEST NAGI i tniemy wydatki na inne zadania aby tylko nie podpaść władzy, bo da jeszcze mniej!!!
A gdy popatrzymy na to szerzej, na efekt skali (w Polsce jest 16 województw i 380 powiatów, które wchodzą w ich skład oraz 2477 gmin tworzących powiaty) to „zrównoważony budżet Państwa” to w efekcie niedoszacowana subwencja oświatowa przynależna samorządom i w konsekwencji ograniczenie prowadzenia zadań własnych przez samorządy, powolne, ale jakże skuteczne marginalizowanie samorządu i rzeczywistego sprawowania władzy przez obywateli.
Nie bądźmy obojętni.
Janusz Przetacznik
Radny Rady Powiatu w Jaśle