czwartek, 10 października, 2024

Najpiękniejszy jest moment powrotu

0
Najpiękniejszy jest moment powrotu
Udostępnij:

W Polsce jest kilkadziesiąt tysięcy hodowców gołębi. Swojej pasji poświęcają ogrom czasu i pieniędzy, nagrodą bywają sukcesy sportowe podopiecznych i radość, jaką daje widok powracającego do domu gołębia.

Jednym z zapalonych hodowców gołębi pocztowych jest Jan Dziuban z Jasła. – Mój tato hodował gołębie, odkąd pamiętam od zawsze były u nas w domu. I już tak zostało. Mieszkaliśmy w Sanoku, ale przenosząc się do Jasła wiedziałem, że muszę zabrać moje gołębie ze sobą. Pamiętam, że wywołało to niezadowolenie mojego teścia, który nie lubił gołębi. Z czasem musiał się pogodzić z tym, że je hoduję – wspomina Jan Dziuban.

Nie ma co się dziwić teściowi pana Jana, ludzi, którzy nie darzą gołębi zbytnią sympatią jest więcej. Dla nich gołębie to „plaga” zostawiająca po sobie śmierdzące i brudzące odchody, których trudno się pozbyć, szczególnie w parkach, na dachach bloków i kościołów. Ale miłośników tych ptaków jest chyba znacznie więcej, widok karmiących ptaki ludzi jest normą, szczególnie w większych miastach.

Zwracając się do hodowców gołębi należy unikać określenia gołębiarz, bo to – jak się okazuje – jest dla nich wielką obrazą. – Gołębiarze, to ludzie którzy gwiżdżą na swoje ptaki, a ich gołębie latają po okolicy. Hodowca to zupełnie inna ranga, to profesja. Żeby mieć dobre wyniki trzeba mieć niesamowitą wiedzę z dziedziny genetyki i biologii, trzeba mieć pewne cechy charakteru, które pozwalają na tę więź między hodowcą a gołębiem – podkreśla Dziuban.

Uważa się, że gołąb jest zwierzęciem łagodnym, symbolem pokoju. Pan Jan z zawodu jest prokuratorem, a to w powszechnym mniemaniu nie kojarzy się z tą wspomnianą łagodnością. Czy hobby wiąże się z naturą człowieka? Pan prokurator z natury jest bardzo spokojny i opanowany, a o gołębiach ma odmienne zdanie. Jak twierdzi przypisywane im cechy są tylko utartym stereotypem, odbiegającym daleko od prawdy.

– Gołąb w walce o miejsce potrafi zabić drugiego gołębia. Jeżeli czuje, że jest silniejszy od innych i trzymany jest w małym stadzie, to potrafi tak zdominować pozostałe, że nawet jeść im nie da. Siedzi, pilnuje karmy i bije pozostałe. Wielokrotnie zdarzyło mi się, że gołąb zabił gołębia albo dotkliwie okaleczył. Zdarza się, że gołąb pomyli się lecąc do swojego gniazda, potrafi wówczas zabić młode, wybić jaja, wyrzucić gołębia-gospodarza z gniazda. Tak naprawdę to gołąb wcale nie jest takim łagodnym symbol pokoju – podkreśla pan Jan.  

Hodowca dietetykiem

Hodowanie gołębi wymaga wielu wyrzeczeń i poświęcenia, stałej opieki i punktualności. Czasem trudno jest pogodzić prace zawodową z pasją hodowcy gołębi, ale prawdziwych pasjonatów to nie zraża.

Sezon lotów trawa od kwietna do końca września, w sumie 20 tygodni. W tym czasie, z dwutygodniową przerwą, hodowca nie może praktycznie wyjechać z domu. – Ja w sezonie lotów, od maja do końca lipca, już od szóstej rano jestem w gołębniku. Trzeba je nakarmić, posprzątać w gołębniku, dokonać tzw. oblotów, osobno samców, osobno samic – mówi Dziuban. – To z jednej strony pasja z drugiej przyzwyczajenie – dodaje.

Hodowca gołębi musi być dobrym dietetykiem dla swoich podopiecznych, od tego zależą wyniki lotów. Gołębie hodowlane codziennie dostają co innego do picia, co innego do jedzenia, ściśle wyliczone porcje.

Dawniej wystarczała pszenica, jęczmień, czasem kukurydza – mówi Dziuban. – Teraz są firmy specjalizujące się w produkcji paszy dla gołębi, w Polsce jest ich co najmniej kilkanaście. Są też potężne firmy sprowadzające karmę z całej Europy, osobno paszę, osobno odżywki i lekarstwa. Powstają specjalistyczne lecznice, które zajmują się tylko leczeniem gołębi. W Polsce jest takich co najmniej kilka. Jakby tak na zdrowy rozum pomyśleć, to czysta wariacja – mówi pan Jan.

Po zakończeniu okresu lotów gołębie muszą być dużo lepiej karmione. Od sierpnia do końca grudnia dostają dużo więcej jedzenia, a potem się je odchudza przygotowując do lotów. – To tak, jak z ludźmi. Gruby człowiek nie pobiegnie szybko, a gołąb nie poleci. W okresie jesiennym karmi się je więcej, ponieważ gołąb ma wtedy wymianę upierzenia, potrzebuje szczególnej troski. Przygotowanie gołębia do następnego sezonu jest bardzo ważne. Musi być zdrowy, musi wymienić upierzenie, musi mieć wartościowe, dobrze wyrośnięte lotki. To teraz wygrywa się przyszłoroczne loty – podkreśla Dziuban.

Kilkadziesiąt tysięcy hodowców

Polski Związek Gołębi Pocztowych, do którego należy Dziuban, zrzesza ponad 32 tys. hodowców, każdy z nich ma przeciętnie około 100 gołębi. Na tym się jednak nie kończy, to tylko jeden z wielu działających w kraju związków zrzeszających hodowców gołębi. Szacuje się, że w Polsce jest co najmniej kilkadziesiąt tys. osób hodujących gołębie. Jest też wielu pasjonatów, którzy działają sami dla siebie, hodują gołębie bo lubią, tzw. gołębiarze. Co jest takiego w tej pasji, że miłośników gołębi jest aż tak wielu?

– Przede wszystkim wyścigi gołębi, sportowa rywalizacja, do której w tej dyscyplinie każdy jest zdolny – mówi Dziuban. – Dla hodowcy najważniejszym i najpiękniejszym momentem jest, oczekiwanie na powrót gołębia do domu i ta nieopisana radość, jak szybko wróci. Prawdziwy hodowca nie pozwoli na to, by przegapić moment jego powrotu. Kiedy byłem młodszy, to spać nie mogłem z wrażenia, jak dawałem gołębie na loty, dzisiaj podchodzę już do tego ze zdrowym rozsądkiem.

Czym się różnią gołębie hodowlane od tych, które spotykamy o wsiach, na miejskich placach i dachach? Praktycznie niczym, to też są gołębie pocztowe. – Być może pochodzą z zamkniętych hodowli, czasem dołączają do stada gołębie, które z lotów nie potrafią wrócić do swojego gołębnika – mówi Dziuban.

Kosztowne hobby

Wyjątkowe okazy gołębi kosztują tyle, co dobrej klasy samochód. Za średniej klasy gołębia trzeba dać od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Zakup powinien być zawsze dobrze przemyślany, najlepiej u tych hodowców, których gołębie dobrze lecą. – Czasem człowiek ma dużo większe zdolności, jako hodowca niż drugi, który ma dużo lepsze gołębie. Czasem dużo lepiej lata dobry hodowca słabszymi gołębiami, niż ten, który ma bardzo dobre gołębie i jest słabszym hodowcą – podkreśla Dziuban.

Zdarza się, że gołębie nie wracają z lotów, giną w szponach drapieżników, gubią drogę do domu albo zostaną złapane przez ludzi. To ryzyko, z którym każdy hodowca musi się liczyć.

Utrzymanie stada liczącego 100 sztuk to wydatek rzędu 4 tys. zł rocznie. Do tego dochodzą liczne obowiązki. Jeśli nie ma się nikogo zaufanego do pomocy, czasem trudno pogodzić życie zawodowe i rodzinne z pasją. W razie potrzeby panu Janowi pomaga teściowa albo kolega.

Pielęgnacja to nie tylko karmienie. – Są hodowcy którzy sprzątają dwa razy dziennie, ale ja do takich pracowitych nie należę – przyznaje Dziuban. – Musi się regularnie sprzątać, bo pojawiają się coraz to nowe choroby. Są wynikiem raz postępu technicznego, zanieczyszczenia środowiska, a dwa hodowaniem gołębi w tzw. pokrewieństwie. Żeby osiągnąć dobre cechy, hodowcy łączą ze sobą gołębie bardzo blisko spokrewnione. Łączy się ojca z córką, syna z matką, brata z siostrą…. Pozwala to na utrzymanie pożądanych cech gołębi, ale jest także przyczyną wielu chorób. Coś za coś. Gołąb niesie się parę razy do roku, wychowuje się młode a później je selekcjonuje. Te które uważa się za dobre zostawia się do dalszego chowu.

Ustawione „małżeństwa”

Przy doborze gołębi w pary hodowca nie pozostawia żadnej przypadkowości, wszystko jest z góry zaplanowane. Łączy się je nie tak, jak chcą gołębie, tylko jak chce hodowca. – Są różne rasy – pochodzące od nazwisk hodowców – i na wybraną linię się je prowadzi. Czasem celowo dodaje się obcego gołębia, po to by odświeżyć krew, ale później z powrotem wraca się na przyjętą wcześniej linię. Wszystko po to, by udoskonalić i zachować te cechy, które są pożądane. A najważniejszą cechą jest to, żeby gołąb szybko wracał i wygrywał loty – podkreśla Dziuban.

Łączenie w pary przypada na koniec lutego – początek marca. Każda para musi mieć swoją klatkę, swój gołębiczek, tam sobie siedzi, tam wychowuje młode, tam samica czeka na samca wracającego z lotu. Wybierając metodę chowu należy dostosować ją do charakteru gołębi, ale do tego trzeba je dobrze znać.

Są gołębie, które dobrze lecą, jak siedzą na jajkach, są takie, które lepiej, jak mają młode pisklęta, są takie które dobrze lecą jak idą w pary, w trakcie zalotów. I trzeba umieć wykorzystać tę wiedzę – podkreśla pan Jan. – Tych dni, w których można wykorzystać ich cechy, nie jest wcale tak dużo w roku. Gołąb siedzi na jajkach od 16-18 dni, a jak samica ma znieść jajko, to jest zmęczona, ma gorączkę, to takiej się nie daje na loty, bo nawet jeśli wróci to wróci późno, a to nie jest celem hodowcy. Celem jest żeby dać zdrowego gołębia na lot, który osiągnie jak najlepszy wynik – dodaje.

Stosując tzw. metodę gniazdową, pozwala się gołębiom przebywać ze sobą przez cały czas. Coraz popularniejszą metodą, którą stosuje pan Jan, jest tzw. wdowieństwo, gdzie rozdziela się samca od samicy. Osobno rano oblatuje się samce. Latają wokół domu od 30-40 minut, po czym wracają do swoich klatek, a potem już cały dzień siedzą odizolowane w swoim gołębniku. Dopiero po ich powrocie do gniazd oblatuje się samice, które siedzą w zupełnie innym gołębniku. Praktycznie się nie widzą przez cały tydzień. Dopiero przed lotem, kiedy są bardzo za sobą stęsknione pozwala się im na krótki kontakt, po czym wyłapuje i wysyła na lot. Przy metodzie totalnego wdowieństwa gołębie widzą się ze sobą dopiero po powrocie z lotu. To nagroda dla gołębi za to, że szybko wróciły do domu. Siedzą ze sobą od kilkudziesięciu minut do kilku godzin, po czym znów się je rozdziela. Przy tej metodzie lata się jednocześnie z samicami i samczykami.

Tu często pojawia się problem, dotyczący szczególnie samców – mówi Dziuban. – Jeśli zbyt często zdarza się, że samiec przyleci do domu i nie zastanie swojej samicy, to się załamuje i leci dużo słabiej. To bardzo ważne jest, zwłaszcza dla samca, by samica czekała na jego powrót w gołębniku, dlatego hodowca decyduje się często na nie wystawianie do lotów samic. – Jak samiec przylatuje, a samica siedzi w klatce, to on jest zadowolony. Dostaje jeść, ona go kokietuje, on ją, siedzą ze sobą trochę zanim znów się je rozdzieli. I tak to trwa przez 14 tygodni lotów – wyjaśnia Dziuban.

Jak wspomniał hodowca niektóre gołębie się załamują, wysiadają psychicznie, wtedy trzeba stosować różne zabiegi mobilizujące je do szybkiego latania. Jakie, tego już nam nie zdradził. – To już są triki każdego hodowcy, każdy ma swoje. Sztuką jest obserwowanie gołębi, bo po tym widać, czy są w formie czy nie – podkreśla.

Czy gołębie są wierne? – Czasem samiec szuka przygód, a partnerka raczej siedzi grzecznie, jeśli ma partnera, to nie spotkałem jeszcze by poszła na bok. Jeżeli teraz trzyma się gołębie osobno, to nie spotykam się z tym by samce się ze sobą łączyły. Raz tylko takie coś mi się zdarzyło, a u samic za to bardzo często. Łączą się same ze sobą w pary, wówczas nie nadają się do lotów, ponieważ samiec ich już nie interesuje. Niosą oczywiście jajka, ale niezapłodnione. Nie spełniają już także swojej roli wabika zachęcającego samca do szybszych lotów. Żeby dobrze leciał to musi mieć samicę kokietkę, taką by do niego chętnie szła, pieściła po głowie dziubkiem, pobudzała go jako samca. A jeśli ona ma już swoją inną partnerkę, to nim się kompletnie nie interesuje i taki samiec już do niej nie przyleci. Rozdzielnie zakochanych samic nic nie da, nawet jeśli trzyma się je całkowicie odosobnione, to one i tak się słyszą i czują nawzajem. Takie samice się eliminuje – wyjaśnia Dziuban.

Oszukać się nie da

Termin lotów gołębi rocznych i starszych ustala zarząd danego Oddziału Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych. W okręgu, do którego należy pan Jan oraz w całym kraju są to weekendy, od maja do końca lipca. Loty gołębi młodych odbywają się w miesiącach sierpniu i wrześniu. W zależności od długości trasy loty przeprowadza się w soboty albo niedziele. Najkrótsze są z odległości 150 km, najdłuższe 750 km, a czasem nawet z 1000 km. Przy normalnej, bezwietrznej pogodzie gołąb leci 60-70 km na godz. Przy sprzyjającym wietrze osiąga nawet 100 km na godzinę. Bywa i tak, że w przewidywanej na powrót porze gołąb nie wraca do domu.

Najczęściej spowodowane jest to zakłóceniami pola magnetycznego, wówczas ptaki nie mogą złapać kierunku, często zakłócenia występują przy zmiennych frontach niżowych i wyżowych. Gołębie głupieją, przylatują kilka godzin później niż powinny – wyjaśnia Dziuban.

Przed każdym lotem komisja odbiera gołębie, sprawdza, czy wszystko się zgadza, czy są to te zgłoszone przez hodowcę, czy mają właściwą obrączkę, która pozwala na pomiar prędkości lotu i rejestrowanie przylotu. Wypuszcza się je wszystkie razem. Każdy hodowca ma pomiar satelitarny miejsca położenia gołębnika, a to oznacza, że przy znanych parametrach miejsca ich wypuszczenia, dystans, jaki pokonał gołąb wylicza się co do metra.

Teraz jest fajnie, idę sobie na balkon i obserwuję jak wracają i same się rejestrują. Jedna, wielka przyjemność. Dawnej trzeba było iść do gołębnika, trzeba było zdjąć gołębiowi obrączkę gumową i włożyć ją do zegara rejestrującego godzinę przylotu. Przez to człowiek często nie widział tego najpiękniejszego momentu powrotu gołębi. Teraz mam zegar na balkonie, jak gołąb przyleci, to system rejestruje jego numer i podaje czas z dokładnością do sekundy. Mogę nawet iść do domu, zjeść spokojnie obiad, bo jak przyleci, to system sam go zarejestruje. A dawniej to siedziałam cały czas przy gołębniku, by nie przegapić chwili kiedy trzeba „odbić” gołębia – podkreśla Dziuban.

Do lotów zgłasza się 50 gołębi, najlepiej dwu,-trzy, -czteroletnie. Pan Jan ma liczne sukcesy na swoim koncie, ale nie chce o nich mówić. – Zgodziłem się na wywiad po to, by przybliżyć tę ciekawą pasję, a nie po to by się przechwalać – podkreśla.

Wystawy, konkursy, olimpiady

Ważnym elementem gołębiarskiej pasji są odbywające się cyklicznie wystawy. Każdy z okręgów PZHGP organizuje co roku swoje imprezy, ale największym świętem dla polskich hodowców jest styczniowa wystawa w Chorzowie. Organizowane są także światowe olimpiady najszybszych i najpiękniejszych gołębi, podczas których polskie zdecydowanie dominują, zwłaszcza w kategorii sportowej. – Co do drugiej kategorii, to dla mnie nie jest to do końca obiektywne, bo to tak jak z wyborem mis świata, jednemu podoba się ta, drugiemu inna, a jury wybiera jeszcze inną – przyznaje pan Jan.

Dziuban ma sto gołębi i każdego odróżnia już w locie. Jak każdy hodowca ma też swoich ulubieńców, przeważnie te gołębie, które szybko wracają. – Mam gołębia, który ma już 15 lat, wyśmienity gołąb, niesamowicie szybko wracał. Osiemnaście razy wygrywał lot. Od siedmiu-ośmiu lat nie daję już go na loty, ale chowam po nim młode. Niestety, jak dotąd, nie udało mi się jeszcze wyhodować takiego jak on.

W wersji papierowej tekst dostępny będzie już w środę, w najnowszym wydaniu tygodnika Nowe Podkarpacie.

Ewa Wawro

{gallery}galerie/gołębie_dziuban{/gallery}