czwartek, 10 października, 2024

Czarnobyl. Dziś kolejna rocznica

0
Czarnobyl. Dziś kolejna rocznica
Udostępnij:

Miejsce, które dla tysięcy osób było synonimem tragedii, dla mnie stało się marzeniem. Czarnobyl. Prypeć. Oni opuszczali te miasta pod przymusem, ja jechałem tam dobrowolnie.

Cała wyprawa planowana była przez kilka miesięcy. Pojechało 14 ludzi z całej Polski. Zbiórka na dworcu w Krakowie, przywitanie i zaczyna się dla wielu wyprawa życia. Cel – marzenie. Przystanek – Kijów. Drugi dzień pokazał nam stolicę Ukrainy i dał świadomość bliskości tego, co każdego z nas tutaj przywiodło.

Dzień trzeci. Najważniejszy. Dzień kontrastu. Rano Kijów, pełen ludzi, głośny klaksonami samochodów, kolorowy od reklam i neonów. Po południu Czarnobyl. Szary, milczący. Jakby czekał na tych wszystkich, którzy odeszli. Miejsce, gdzie człowiek zaczyna dostrzegać swoją małość i zagubienie. Zatopiony w ciszy, którą można porównać jedynie do krzyku, krzyku niemego, który swoim obrazem nie pozwala od siebie odwrócić wzroku.

Tego było wiele. Budynki mieszkalne, urzędy, szkoły, szpital, basen, kino, teatr, wesołe miasteczko, boisko. A wszędzie cisza. Nie było tutaj przed pamiętnym 26 kwietnia. Wtedy był tu gwar, ruch, często można było słyszeć wyjące syreny samochodów, które dziś stoją na cmentarzysku maszyn. Już nigdy nie ruszą. Nigdzie nie pojadą.

A przecież było to miasto jak każde. Poza jednym – okrutną matką – elektrownią. Ona pozwoliła im żyć i ona ich wysiedliła. Czy dzieci, które patrzyły na powstające wesołe miasteczko dopuszczały myśl, że nigdy z niego nie będą miały okazji skorzystać? A strażacy, którym powiedziano, że to tylko zwykły pożar? Nie mieli okazji wykazać się w następnej akcji.

Dziś to miasto pomników. Tych prawdziwych i tych metaforycznych, jak to krzesło zwrócone w stronę okna, w stronę światła, w stronę nadziei, czekające, aż ktoś na nim usiądzie.

Wyjąca syrena elektrowni, to dźwięk którego nigdy nie zapomnę. Jeden sygnał, który przerwał cisze miasta przez wielu zwanym miastem duchów. Kiedy stałem na dachu 14 piętrowego wieżowca, patrząc na wszystko z góry, on mnie sparaliżował. Nie wiedziałem co mam zrobić. Wiedziałem tylko to, że nie ucieknę. Jeden sygnał przeniósł mnie w dzień wybuchu. Panika? Strach? Nie. Świadomość bezsilności. Na szczęście, jak się później okazało, nic się nie stało. To tylko zmiana brygady pracującej nadal w bloku nr 4.

Kolejny dzień i ten sam krajobraz. Cisza spokój i… dwa wyjątki. Pierwszy to przez przypadek odkryty przez nas niewielki budynek, można by porównać do spotykanych na co dzień przyblokowych śmietników. Ślad życia. Działające wentylatory i pracujące silniki. Jeżeli przewertujemy liczne publikacje na temat strefy ewakuacyjnej doczytamy się, że coś się tam dzieje nadal. Nie wiemy co i prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy co zasilały, czy co chłodziły maszyny w tajemniczym budynku.

Podobnie jest z „Okiem Moskwy” – dwoma potężnymi radarami, które wyrastają z lasów, na prawo od elektrowni, patrząc z Prypeci. Na ich temat można również spotkać wiele informacji. Niestety każda opiera się na przypuszczeniach. Wielu twierdzi, że one funkcjonują nadal, inni, że przestały działać od czasu wybuchu w elektrowni. Nie mamy żadnych dowodów, jedynie przypuszczenia. Podjechanie w pobliże „Oka” jest zabronione. Kiedy stanieliśmy na drodze, żeby porobić kilka zdjęć, nie wiadomo skąd wyrósł wóz milicji. Kazali nam odjechać i nie pozwolili dalej robić zdjęć. Pozostaje pytanie czy gdyby radary nie działały, były by aż tak pilnowane?

Świat kryje wiele dziwnych miejsc. Niewątpliwie to jest jedno z nich. Pełne zagadek, nasycone dramatem ludzi, jednocześnie symbolem porażki człowieka ze jego ambicjami.

Ukraina, małe państwo w Europie Wschodniej, które za sprawą chwili zaistniało w świadomości świata już na wieki.

Jestem już w Polsce. Tu znowu gwar i klaksonów samochodów. Pełno ludzi, którzy zapomnieli o Czarnobylu, ludzi dla których cisza jest tylko ciszą.

Piotr Żurek

zdjęcia: Piotr Żurek

Więcej na http://piotrzurek.pl/miejsca/czarnobyl/