
Funkcjonujący w Wolicy zakład przetwarzania odpadów jest zmorą mieszkańców wsi. Od 5 lat desperacko wręcz walczą o czyste środowisko, a co za tym idzie własne zdrowie. Jak dotąd nic jednak nie wskórali. Wygląda na to, że odpowiedzialni za to urzędnicy zamiatają problem pod dywan. Sprawa jest w sądzie.
O protestach mieszkańców wsi Wolica w powiecie jasielskim pisaliśmy już kilkakrotnie. Pierwsze pojawiły się jeszcze w 2009 r., kiedy właściciel firmy starał się o zgodę na rozbudowę zakładu. Mijają jednak miesiące i lata i nic w tej sprawie się nie zmieniło. Mieszkańcy protestują, papierkowa wojna trwa nadal.
– Wieczny smród, hałas, a do tego zatrute środowisko, tak się nie da żyć. Nie pozwolimy się dalej truć – mówią zgodnie mieszkańcy.
– To nie jest firma Ekomax tylko Ekosmród. My mamy zdychać, siedzieć w smrodzie, pić zatrutą wodę, bo ktoś chce zarabiać pieniądze? Niech zarabiają, ale nie kosztem naszego zdrowia – podkreśla Jacek Wiatr, jeden z protestujących. – Mieszkańcy zgłaszają służbom ochrony środowiska fakt, że śmierdzi nie do wytrzymania, a Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska odpisuje, że pisali w tej sprawie do pana Kotulaka, i pan Kotulak odpisał, że wszystko odbywa się zgodnie z procesem technologicznym. To śmieszne! – dopowiada Wiatr.
Przekonani o swoich racjach mieszkańcy zgromadzili już grubą teczkę dokumentów, które przedstawiają, jako dowody potwierdzające, że Ekomax od 2009 r. – jak twierdzą – działał niezgodnie z prawem. W czerwcu ub. roku mieszkający w okolicy zakładu ludzie zrobili badania wody w przydomowych studniach. Wyniki były przerażające, w kilku przypadkach badania wykazały nawet 100 krotne przekroczenie norm zanieczyszczeń bakteryjnych. Mieszkańcy nie zwlekając złożyli na policji doniesienia. Po kilku miesiącach „ciszy” w policyjnym śledztwie sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Jaśle. Jak powiedział nam wówczas Jan Dziuban, prokurator rejonowy, na tym etapie nie może jeszcze zająć stanowiska, sprawę należy zbadać. Trwało to kolejnych kilka miesięcy. Niedawno, ku zaskoczeniu mieszkańców, prokuratura umorzyła śledztwo, ze względu na brak danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa przez właściciela firmy Ekomax.
– To jakiś absurd! Prokurator oparł się na wyjaśnieniach pracowników WIOŚ i Sanepidu, tych samych osób, które wcześniej zaopiniowały inwestycję bez przeprowadzenia badań – podkreśla Wiatr. – To zrozumiałe, że bronili swoich wcześniejszych opinii. Dziwimy się, że po dostarczeniu przez nas tak mocnych dowodów, ta sprawa nie przybrała innego biegu. Dlatego złożyliśmy zażalenie na postanowienie prokuratury, sąd wysłuchał naszych uwag i postanowił kontynuować sprawę. Będzie żądał dodatkowych wyjaśnień.
Jakie to „twarde” dowody przedstawili mieszkańcy? – Błędne opracowanie przez biegłego raportu, który był podstawą do wydania przez starostwo decyzji o warunkach zabudowy, a później decyzji ostatecznej. Za jego wykonanie zapłacił właściciel Ekomax-u. Zawiera nieprawdziwe dane związane z odległościami między zakładem a okolicznymi domami – zaczyna wyliczankę pan Jacek. – Do tego zła lokalizacja, ponieważ tego typu działalność nie powinna być prowadzona na wzniesieniu, a w tym przypadku tak jest. Nieuwzględnienie sąsiadów, którzy mieszkają 3 metry za płotem, jako strony postępowania. Brak dojazdu – jest tylko wąska droga, którą jeżdżą i chodzą mieszkańcy, a od kilku lat także tiry przewożące śmieci. Prowadzenie działalności przez firmę niezgodnie z wydaną decyzją, czego koronnym przykładem jest nieodebranie linii technologicznej przez służby ochrony środowiska – nie ma tego w dokumentach w gminie. Przerabianie większej niż w zezwoleniu ilości śmieci, praca po godzinach powodująca hałas do późnych godzin wieczornych. Do tego zatruwanie wód gruntowych przez odcieki z odpadów komunalnych i przesączającą się przez nie wodę deszczową – wyrzuca z siebie jednym tchem.
Nowa Wolica ma pomóc
Miesiąc temu zdesperowani mieszkańcy założyli Stowarzyszenie Nowa Wolica, które ma służyć rozwojowi wsi, dbać o Wolicę czystą zdrową i bogatą. – Jest szansa na pozyskanie pieniędzy unijnych na różne inwestycje, aby wieś unowocześnić, zrobić np. darmowy internet, jakieś szkolenia w tym zakresie. Wieś ma ładne położenie, w pobliżu lasu, można zrobić ścieżki rowerowe i spacerowe. Nie chcemy stracić tej szansy, bo za kilka lat może się nie powtórzyć – podkreśla Wiatr, prezes Stowarzyszenia.
Mieszkańcy liczą na to, że pomoże im to także w walce o czyste środowisko. Do tej pory ludzie najczęściej sami pisali pisma i sami kierowali skargi na uciążliwość Ekomaxu. Robili dużo, ale chaotycznie, bez konkretnego planu. Jak widać takie działania nie zdały egzaminu. – Teraz chcemy to robić jednotorowo, pod okiem prawnika. Stowarzyszanie będzie miało większą siłę przebicia – wyjaśnia Wiatr.
Do Nowej Wolicy przystąpiło już ok. 30 osób. Dwa tygodnie temu zorganizowali spotkanie robocze, o którym poinformowali zainteresowanych. Byli przekonani, że przyjdzie kilkanaście osób, a przyszła prawie cała wieś. Był też właściciel Ekomax-u z grupką swoich pracowników, którzy podkreślali, że im zależy na pracy. – A nam zależy na naszym zdrowiu, życiu i środowisku, a to ważniejsze – odpowiedzieliśmy im na stawiane nam zarzuty, że chcemy zniszczyć firmę – podkreśla prezes stowarzyszenia.
Chcą ukarania winnych
Walczący z Ekomax-em mieszkańcy przyznają, że w ostatnich miesiącach uciążliwości wynikające z sąsiedztwa firmy zmniejszyły się, ale ich to wcale nie uspokaja.
– Chcemy rozliczyć firmę Ekomax za to, co robiła od 2009 r. a nie za to, co teraz robi. Na jakiś czas jest firma wyciszona, widać, że bardziej się kontrolują, starają się także o jakieś filtry, które i tak nie spełnią swojej roli. A jak sprawa przycichnie, filtry będą już zamontowane, to będzie pretekst by ruszyć z jeszcze większą mocą przerobową – mówi prezes Nowej Wolicy. – Przestępcę każe się za to, co zrobił, a nie za to, że dzisiaj już jest w porządku. Jak ktoś złamał prawo, to powinien być z tego rozliczony.
Mają dość papierkowych przepychanek. – Te wszystkie pisma, które otrzymaliśmy, udowadniają tylko, że odpowiedzialne za rozwiązanie problemu urzędy nie panują nad tą firmą – podkreśla z rozgoryczeniem Wiatr. – Dla przykładu, starostwo, w ostatnim piśmie informuje nas, że była zrobiona kontrola oraz badania i że wszystko jest w porządku. Ale nikt nam nie podał wyników tych badań, nie udzielił jakiś szczegółowych wyjaśnień. Tym pismem chcieli się nas tylko pozbyć. Uznaliśmy, że nie ma sensu dalej pisać, tylko po to by otrzymywać takie śmieszne wyjaśnienia. Będziemy dochodzić swoich praw w sądzie.
Chcą się dogadać
– Złożony przeze mnie raport oddziaływania na środowisko nie zawiera błędów – twierdzi Jerzy Kotulak, właściciel Ekomax-u. – Został opracowany przez specjalistyczną firmę zgodnie z obowiązującymi przepisami. Zawiera on m.in. kilka kopii map ze skalami i wskazanymi odległościami do najbliższych budynków, pokazujących ukształtowanie terenu i drogi dojazdowe.
Odpowiadając na zarzuty mieszkańców, że Ekomax od 2009 r. prowadzi działalności z naruszeniem prawa i wymogów wydanej decyzji stanowczo zaprzecza.
– Liczne kontrole przeprowadzane w firmie nie potwierdzają tej tezy. Zakład działa legalnie, jest kontrolowany przez różne służby kilka razy w roku i nie byłoby możliwości prowadzenia zakładu, gdyby działał on nielegalnie – podkreśla Kotulak. – Linia technologiczna została już odebrana przez WIOŚ. Nigdy nie przyjęliśmy do zakładu większej ilości śmieci niż to był określone w pozwoleniu. Natomiast inną sprawą jest to, że udało nam się wysegregować większe ilości surowców wtórnych niż przewidywała decyzja np. ponad 600 ton szkła, gdy decyzja zakładała 500 ton, ale moim zdaniem jest to tylko z pożytkiem dla środowiska, a nie ze szkodą – odpiera zarzuty mieszkańców.
Rozbudowa zakładu, którą realizuje teraz Ekomax jest już na ukończeniu. Dofinansowana została z UE w wys. 3 mln 122 tys. zł. – Planujemy dalsze inwestycje mające na celu zmniejszenie i tak niewielkiej uciążliwości naszego zakładu – mówi Kotulak.
Na zebraniu mieszkańców zadeklarował pomoc w budowie głównej linii wodociągu. Przyznaje, że woda z przydomowych studni w Wolicy często nie nadaje się do spożycia, ale twierdzi, że nie jest to wynikiem działalności Ekomax-u. – Wiercone studnie głębinowe w całej miejscowości, również oddalone ponad kilometr i usytuowane o wiele powyżej naszego zakładu często dają małą ilość wody i dodatkowo o nieprzyjemnym zapachu, wynika to ze specyfiki geologicznej terenu. Dlatego zgłosiliśmy chęć pomocy mieszkańcom. Możemy także zadeklarować środki na budowę gminnej drogi obok naszego zakładu zlokalizowanej na działce należącej do gminy – mówi Kotulak.
– Nie chcemy jego pomocy – odpowiada prezes Nowej Wolicy. – Ekomax i tak musi zrobić ujęcie wody dla zakładu, bo tego wymagają warunki socjalne. A my już podjęliśmy starania o budowę wodociągu, gmina nam w tym pomoże i zrobimy go sobie sami. Nie chcemy mieszać w to pana Kotulaka, po to by nam potem nie wypominał, że zafundował wodociąg.
Jak widać mieszkańcy nie mają zamiaru odpuścić, chcą by firma przeniosła swoją działalność w inne miejsce. Właściciel Ekomax-u też stoi twardo przy swoim.
– Jesteśmy zakładem, który dba o środowisko. Sortujemy i przetwarzamy odpady komunalne. Dajemy cenne miejsca pracy, tak potrzebne w dzisiejszych czasach – mówi Kotulak. – Stale protestujących mieszkańców jest jedynie grupka. Ja mam wrażenie, że tu nie chodzi o czyste środowisko. Raczej mamy do czynienia z tzw. „polskim piekiełkiem”. Niektórych mieszkańców denerwuje fakt, że obok ich domów pracuje prywatne przedsiębiorstwo, gdy tymczasem im wiedzie się średnio. Mieszkańcy ci pod hasłem czystego środowiska chcą uzyskać różne korzyści. Jedni mogą planować start w wyborach, więc chcą zdobyć wyborców, inni liczą na odszkodowanie za to, że pozwolą nam spokojnie pracować. Pozostali idą za nimi, bo jak sąsiad prosi „to co mi to szkodzi, że się do protestu przyłącze, dokuczę prywaciarzowi, a może i coś na tym zyskam” – twierdzi właściciel Ekomax-u. – Mimo wszystko mamy nadzieję na nawiązanie porozumienia i współdziałanie ze wszystkimi mieszkańcami Wolicy.
Jak już pisaliśmy, sprawą zatrucia środowiska i podejrzenia o popełnienie przestępstwa zajmuje się Sąd Rejonowy w Jaśle. Czy znajdą się wreszcie pieniądze na zrobienie badań, które ostatecznie wyjaśnią problem? Jak na razie nikt nie chce ich zlecić i sfinansować. Ani odpowiedzialne za rozwiązanie problemu urzędy, ani prokuratura, ani też właściciel firmy. Czy nie mamy tutaj przykładu z klasycznym grzechem zaniechana lub bezczynnością odpowiedzialnych służb państwowych i samorządowych za przestrzeganie prawa, w tym wydawanie decyzji, ich nadzór i kontrolę?
W wersji papierowej artykuł dostępny będzie w najbliższym wydaniu tygodnika Nowe Podkarpacie.
Ewa Wawro
Artykuły powiązane:
Mieszkańcy Wolicy znów protestują?
Śmierdzi? Na szczęście nie u nas!