piątek, 29 marca, 2024

Chichot historii

0
Chichot historii
Udostępnij:

Sprawa oświadczenia lustracyjnego radnego Dziedzica jest tematem mediów lokalnych od dłuższego czasu. Z jednej strony, z punktu widzenia prawa sprawa jest oczywista. Sąd orzekł, prawomocnym wyrokiem, że radny Dziedzic złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Powinien więc przeprosić wyborców i musi wycofać się z życia publicznego. Wyrok sądu należy po prostu uszanować i tyle.

Z drugiej strony on sam twierdzi, że jest niewinny i będzie bronił swojego dobrego imienia w drodze kasacji wyroku. Swoje racje oraz swoją wersję wydarzeń przedstawia pan Dziedzic w wywiadzie udzielonym Redakcji Portalu.    

Więcej:    Inkwizycja po polsku?

Trochę dziwna jest dla mnie konstrukcja obrony i powoływanie świadka, który ma poświadczać brak współpracy, czyli niewinność Tajnego Współpracownika. TW z założenia działał w sposób niejawny, a o jego współpracy wiedział tylko on oraz oficer prowadzący. Wszak cały sens pracy tajnego współpracownika służb polega na tym, że powinna to być osoba o tak dobrej opinii, że nikomu nie powinno przyjść do głowy, że ten konkretnie człowiek może być TW. Tylko przed takim, budzącym w swoim środowisku zaufanie człowiekiem ludzie ujawniają swoje sekrety. Przecież nikt nie zaufa człowiekowi, który wręcz na czole ma wypisane „szpicel”.

Takie oto trudne dylematy musieli rozstrzygać sędziowie. Na szczęście nie mnie rozstrzygać w kwestiach winny czy niewinny.

Trudno jednak nie pokusić się o refleksję natury ogólnej. Żył sobie oto pan Zdzisław Dziedzic w spokoju ducha i najprawdopodobniej popierał, tak jak większość społeczeństwa, ustawę lustracyjną w obecnym jej kształcie. Jednakże do czasu. Do czasu, gdy dostał się w jej tryby. Podejrzewam, że dzisiaj trochę inaczej ocenia jej działanie.

Moim subiektywnym zdaniem chichot historii polega na tym, że zgodnie z intencją twórców ustawy to zeznania „esbeka”, a więc człowieka według nich godnego pogardy i potępienia, przy braku, jak twierdzi pan Dziedzic, podpisanej deklaracji współpracy, stanowią swoiste „świadectwo moralności”.

Janusz Rak