
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o pomyśle wybudowania w Jaśle pomnika wzorowanego na słynnym monumencie z Rio de Janeiro pomyślałam, że to żart. Pomyślałam: Świebodzin był na tyle wyśmiany i krytykowany, że chyba nasze władze nie będą chciały ściągać pomysłu i narażać miasta na kpiny. Nie mówiąc już o kasie, którą można lepiej spożytkować, niezależnie czy są to pieniądze z podatków czy dobrowolna zrzutka mieszkańców. A tu masz babo placek! Nasi kochani radni wyrazili zgodę na jego budowę. Masz babo placek, bo to na radnych winę zwalają władze miasta. Masz babo placek, bo widać ktoś „mocny” za tym stoi.
Szok! Nie dlatego, że radni się zgodzili, ale że zgodzili się nie wiedząc jak ma wyglądać, ile będzie kosztować budowa takiego pomnika i kto za to wszystko zapłaci. Tej wiedzy nikt z obecnych na sesji radnych i urzędników nie miał, ale (i tu szok!) nikomu to nie przeszkadzało! Zaledwie 3 radnych na 18 obecnych zabrało głos w tej sprawie. A w ostatecznym głosowaniu tylko jeden z nich był przeciw, pozostali dwaj schowali się za „zasłonę dymną” i nie wzięli udziału w głosowaniu. Podobnie zrobiło jeszcze 4 innych, 1 radna wstrzymała się od głosu. 10 było za, ale dlaczego nie wyjawili, ani jednym słowem nie skomentowali pomysłu i kontrowersji, które wzbudził. Milczeli jak zaklęci. Wystarczyło, że do przegłosowania „placka” mieli wymaganą większość?
Szok! Władze miasta przygotowują i zgłaszają pod obrady Rady Miejskiej Jasła projekt uchwały wyrażającej zgodę na budowę pomnika, o którym wiadomo tylko tyle, że będzie imitacją monumentu w Rio, mając do wglądu wyłącznie odręczny szkic planowanego pomnika i jakąś niejasną, rzuconą gdzieś tam deklarację, że budowę sfinansuje parafia. A gdzie przepraszam dokument mówiący o tym, że tak faktycznie będzie? A gdzie informacja o planach zagospodarowania własności miasta? Ale to nie koniec. Radni lekką ręką podejmują uchwałę o użyczeniu 8-arowej działki pod budowę czegoś, o czym jak twierdzą, niewiele wiedzą. Bo jakiś tam komitet wystąpił o zgodę na budowę pomnika i to już wystarczy? Z góry wiadomo było, że radni PiS przegłosują temat i co wtedy? Proste, w wypowiedziach do mediów będzie można zgrabnie zwalić winę na radnych. Bo radni, bo komitet budowy pomnika chowający się za plecami proboszcza parafii, która nota bene od kilkunastu lat buduje kościół i trudno uwierzyć by dała kasę na pomnik.
I kolejny szok! W zwyczaju, dobrym tonie i wręcz obowiązku wnioskodawców jest obecność na sesji, podczas której rajcy miejscy podejmą decyzję „za” lub „przeciw” inwestycji, o realizację której się zwracają. W zwyczaju, bo nie pamiętam by kiedykolwiek w podobnej sytuacji wnioskodawcy nie grzali krzeseł w sali obrad oczekując na możliwość zaprezentowania swojego pomysłu. W dobrym tonie, bo skoro oczekuje się od radnych wsparcia to wypada przyjść, przedstawić się, pokazać z jak najlepszej strony. W obowiązku, bo skoro ktoś sięga po miejską własność, a do tego liczy nie tylko na prawną zgodę, ale również na przynajmniej częściowe finansowanie, to obecność na takiej sesji jest jego „psim obowiązkiem”, bo jak inaczej lub kto ma udzielać odpowiedzi na pytania czy wyjaśniać wątpliwości radnych?
I jeszcze jeden szok! Dziwnym zbiegiem okoliczności teren, który niedawno został wypromowany, i to nie tylko w kraju, ale i poza granicami, dzięki posadzeniu pierwszej w Polsce miejskiej winnicy, nagle idealnie przypasował pomysłodawcom stawiania górującego nad okolicą pomnika. Jeszcze pół roku temu, kiedy były to tylko zaniedbane tereny zielone, bez specjalnej wizji i planów na zagospodarowanie, nie sygnalizowali nawet, że mają jakiś inny, alternatywny pomysł. Miejska winnica wprawdzie dopiero rośnie, ale już została nieźle wypromowana. Docelowo ma to być miejsce przeznaczone na tereny zielone i rekreacyjne miasta. Zadaszona altana grillowa, która stanąć ma (bo mam nadzieję, że nasi włodarze jeszcze nie przekreślili sprawy) powyżej równiutkich rzędów winorośli, służyć będzie do organizowania spotkań i degustacji nie tylko miejskiego ale także pochodzącego z innych podjasielskich winnic szlachetnego trunku. To pomysł, który idealne wpisuje się w przyjętą i starannie realizowaną strategię wizerunkową miasta Jasła. Do tego ma (miałby?!) stanąć taras widokowy, pozwalający na spojrzenie z góry na piękną panoramę Jasła. Cud miód, jak to się mawia. Obecność pomnika, który w zamyśle jego twórców stanie się miejscem religijnego kultu nie koliduje absolutnie z sąsiedztwem winnicy i wyprodukowanym z jej plonów winem, biblijnym trunkiem. Od zarania chrześcijaństwa w Polsce to właśnie przy kościołach i klasztorach rosły rozległe winnice, ich uprawą zajmowali się zakonnicy, a liturgia chrześcijańska jest przecież nierozłącznie związana z winem. Zgoda, ale to chyba zrozumiałe, że sąsiedztwo takiego pomnika w sposób naturalny narzuci atmosferę powagi, religijnego skupienia i modlitwy. A do takiego obrazu odgłosy biesiady przy winie jakoś nie pasują.
No i masz babo placek! Mam jeszcze cichą nadzieje, że na plecach radnych albo za ich plecami, zakalca nasi włodarze nam nie upieką.
Ewa Wawro
Artykuł powiązany:
Jasło będzie „podrabiać” Rio i Świebodzin?