sobota, 20 kwietnia, 2024

Niezwykli goście z Ukrainy

0
Niezwykli goście z Ukrainy
Udostępnij:

Kudłaty, biało-czerwony aniołek stał się bodźcem do zorganizowania wakacyjnego wyjazdu dla dzieci polskiego pochodzenia mieszkających w Ukrainie. Ojczyznę swoich rodziców, dziadków odwiedziło 40 dzieci.

Tę niezwykłą wizytę zorganizowali członkowie Domu Polonijnego w Charkowie, I.P.A. Międzynarodowego Stowarzyszenia Policji – Region Jasło oraz Konfraterni Galicyjskiej Królewskiego Orderu św. Stanisława Biskupa i Męczennika na czele z przeor Małgorzatą Hałkowską.

Zaczęło się niewinnie

Wszystko zaczęło się blisko półtora roku temu. Wówczas Małgorzata Hałkowska poznała Aleksandra Giedroycia, przeora Orderu na wschodnią Ukrainę w Charkowie, który tworzy tam Domy Polonii i organizuje polskie życie kulturalne. – To są trzy rejony najbardziej na wschód położone, bezpośrednio sąsiadujące z Republiką Ługańską, gdzie na co dzień się strzela, gdzie codziennie któryś z mężczyzn nie wraca z pracy do domu, bo przychodzi komisja poborowa i zabiera go prosto do wojska, a potem na front. To miejsce bardzo bolesne, które w naturalny sposób mówi „pomóżcie nam!”. Poprzez osobę Aleksandra i Domy Polonii czekają na bardzo różne formy pomocy z naszej strony. My, jako order, a zwłaszcza konfraternia, leżąca na bezpośrednim styku z Ukrainą, czujemy się odpowiedzialni za to, żeby tę pomoc dla nich organizować – opowiada M. Hałkowska. Zaczęło się niewinnie, od biało-czerwonego „czupiradełka”, które przeor galicyjskiej konfraterni wręczył Aleksander Giedroyć. – Wręczając mi go powiedział, że to zrobiły dzieci polskiego pochodzenia w Domu Polonii w Charkowie. I tyle… Tego małego łobuza postawiłam u siebie na półce, taki rozczapierzony kawałek włóczki. Potem zaczęłam się zastanawiać, jakie dzieci, dlaczego polskie, dlaczego ten aniołek jest biało-czerwony, czego one ode mnie oczekują? Właściwie nie było się nad czym zastanawiać. Czego oczekują dzieci? – idą wakacje, ale nie wszystkim tato zapewni wyjazd, bo go nie ma, jest w wojsku, nie ma z nim kontaktu – wspomina.

Wiele osób pomogło

I tak w styczniu br., nie mając na początku nic, postanowiła zorganizować pobyt w Polsce dla kilkudziesięciu dzieci z Ukrainy. Tyle, że konfraternia jeszcze nie jest zarejestrowana jako stowarzyszenie, a żeby zrealizować ten pomysł potrzebne są dary i pieniądze, więc konieczne było wsparcie innej organizacji. O pomoc poprosiła Bogusława Łacha, szefa I.P.A. Międzynarodowego Stowarzyszenia Policji – Region Jasło. – Boguś nie zastanawiał się długo, usiedliśmy przy stole, popatrzyliśmy sobie w oczy i powiedzieliśmy „ty nie masz nic, ja nie mam nic, razem zbudujemy tę fabrykę”. I tak się stało – mówi.

Początkowo pomysł był taki, by zrobić wizytę dla dzieci tylko w Jaśle i okolicach, ale szybko rozszerzył się na inne regiony Polski, gdzie działają Kawalerowie Orderu św. Stanisława. W organizację wyjazdu włączyło się wiele osób począwszy od parlamentarzystów, samorządowców, przedsiębiorców, Damy i Kawalerowie Orderu z całej Polski i wiele innych osób. – W pewnym momencie z Bogusławem stwierdziliśmy, że dzieje się coś niesamowitego wokół tej akcji, że ludzie sami przychodzą i proponują: czy jeszcze wam w czymś pomóc, co jeszcze możemy zrobić dla tych dzieciaków? – przyznaje pani Małgorzata.

Trudny wybór

Dzieci, które przyjechały do Polski, pochodziły z regionów Ukrainy, objętych działaniami zbrojnymi. Wybrane zostały przez Dom Polonii na Wschodzie z siedzibą w Charkowie w porozumieniu z wieloma innymi organizacyjnymi polonijnymi na wschodzie Ukrainy i przy życzliwym wsparciu konsula Rzeczpospolitej Polskiej w Charkowie Janusza Jabońskiego. Warunkiem było to, by miały polskie korzenie oraz jakieś swoje osiągnięcia w Domach Polonii, czyli np. uczestnictwo w zespołach folklorystycznych, nauka języka polskiego. Zależało nam na tym, aby przyjechały dzieci, które rzeczywiście tej łączności z Polską potrzebują. A ponieważ konfraterni pomagała IPA, to wymogiem było, aby dzieci związane były ze służbami mundurowymi. – Problem był straszny, płacz i zgrzytanie zębami, bo zgłosiło się ponad 200 dzieci z kilkunastu miast wschodniej Ukrainy, które spełniały wszystkie kryteria – mówi przeor galicyjskiej konfraterni. Ostatecznie wybranych zostało 40 dzieci. – Grupa, którą nam przysłali była niezwykła. To były dzieciaki, z którymi związaliśmy się emocjonalnie. Jak odchodziły w deszczowe przedpołudnie na granicę, to nawet kierowca płakał. Bo to są już nasze dzieciaki i one już dziś piszą w mailach, przesyłają smsy, swoje zdjęcia. Ja myślę, że to nie jest jednorazowy kontakt. Na pewno musimy myśleć o tym, by ich nie rozczarować i żeby pracować dla nich dalej, bo te małe serduszka nam ufają. A to nie będzie łatwe, bo jest też duża grupa takich, których jeszcze nie znamy, a które też chciałyby poznać Polskę – zaznacza.

Żyją Polską

Dzieci były z sześciu ośrodków polonijnych, a tak naprawdę z różnych miejscowości. Było sporo sierot, półsierot, które straciły swoich bliskich w działaniach wojennych. To nie były dzieci z ubogich rodzin, którym brakuje na co dzień chleba czy jedzenia, które nie mogą na co dzień uczyć się w szkole. Były to jednak dzieci, które idąc do szkoły nie są pewne, czy w tej drodze nie trafią w celownik snajpera…. – Dopiero w trakcie wyjazdu, podczas indywidualnych rozmów okazało się, że np. Sonia zawsze ma smutne oczy dlatego, że niedawno straciła tatę na froncie. Ale ona nigdy o tym nie mówiła, dopiero w trakcie zupełnie luźnych rozmów z wychowawczyniami to wyszło. Że inna dziewczynka, Walentyna, jest wychowywana tylko przez tatę, bo mama zmarła w szpitalu, bo nie dostarczono leków na czas. I tato wychowuje ją i jej brata sam i też nie wiadomo czy któregoś dnia nie będzie tak, że nie wróci z pracy. Ale Walentyna chce jak najszybciej przyjechać do Polski na studia, jest niezwykle utalentowana, malując piaskiem po szybie nakręciła 15-minutowy animowany film o historii Polski. I sama do niego z robiła muzykę. Niezwykły talent, niezwykła dziewczynka… i takich osób tam było mnóstwo. To są dzieci, które naprawdę żyją Polską – opowiada M. Hałkowska.

Dzieci przebywały w Polsce dwa tygodnie od 3 do 13 lipca. W ciągu pierwszych trzech dni pobytu dostały potężną dawkę wrażeń zwiedzając Kraków i Warszawę, a potem Byczynę i Częstochowę. – W Krakowie zwiedziły Wawel i to zaraz pierwszego dnia było spotkanie z Polską przez duże P., a także wiele innych miejsc. W Warszawie finansowaniem naszego pobytu zajęli się parlamentarzyści, a składkę zorganizowała poseł Joanna Frydrych i senator Alicja Zając. Dzieci zwiedzały sejm w dniu, kiedy głosowano nad votum nieufności dla pana Macierewicza – opisuje.

Na dłużej przyjechały na Podkarpacie, gdzie zwiedzały piękne zakątki powiatu jasielskiego, Krosna, Rzeszowa, Sanoka, Bieszczadów. Poza zwiedzaniem dzieci miały też czas na aktywny odpoczynek m.in. na przejażdżki konne, zabawy sportowe na boisku, w parku linowym i wiele innych. – Miałam świadomość, że program wizyty jest napięty, ale one zostały przede wszystkim po to zaproszone przez nas, żeby doświadczyć Polski. A nie da się tego zrobić tylko biegając na basen. Dzięki temu wrócili do domu z pełnym obrazem tego, jak się w Polsce żyje. Począwszy od miejsca, gdzie się stanowi prawo, gdzie koncentruje się całe administrowanie krajem, aż po maleńką gminę Krempna – zaznacza. – Od pierwszego dnia wizyty dzieci bardzo chciały zobaczyć kościół, bo może 2 czy 3 było katolikami, kilkoro grekokatolików i prawosławnych. Zabrałam je na mszę do kościoła św. Stanisława w Jaśle. Poszło ponad pół grupy. Myślę, że były wzruszone i że to był ważny moment w ich życiu. Dla niektórych był to pierwszy udział we mszy świętej – dodaje.

Pozytywny odzew

Małgorzatę Hałkowską zaskoczył pozytywny odzew wielu osób, które wsparły i zaangażowały się w organizację wizyty ukraińskich dzieci w Polsce. – Dzięki temu znowu uwierzyłam w ludzi. Wydawało mi się, że Polacy są zamknięci, skoncentrowani na sobie, a tu okazuje się, że można nagle 40 dzieciakom zapewnić fantastyczne wakacje tylko wykonując telefony do znajomych, związanych czy to poprzez order bądź przez harcerstwo, w którym kiedyś działałam, czy Podkarpacki Klaster Turystyczny. Polska to kraj wspaniałych, dumnych i honorowych ludzi – kwituje.

Artykuł powiązanyWierni orderowi św. Stanisława

Marzena Miśkiewicz/Nowe Podkarpacie

Tekst w wersji papierowej ukazał się w dzisiejszym wydaniu Tygodnika Regionalnego Nowe Podkarpacie

Zapraszamy do obejrzenie obszernej  fotorelacji z tego wyjątkowego wydarzenia

{gallery}galerie/16_rok/dzieci_ukraina{/gallery}