wtorek, 15 października, 2024

Tańczyli dla papieża

0
Tańczyli dla papieża
Udostępnij:

Światowe Dni Młodzieży w Krakowie na zawsze pozostaną w pamięci siostry Kariny i młodzieży. Po pierwsze ze względu na niesamowitą atmosferę, przeżycia, a po drugie, że mogli tańczyć na ołtarzu tak blisko papieża Franciszka.

Na Światowe Dni Młodzieży wyjechała 18-osobowa grupa młodzieży z Jasła i okolic, na czele której stała siostra Karina Pawłowska ze Zgromadzenia Sióstr św. Michała Archanioła. Mieli tańczyć i to dla papieża Franciszka.

O tym, że tak zostali wyróżnieni zadecydował przypadek. Siostra Karina wyjechała na warsztaty wodzirejskiego do Zakopanego, by zdobyć większe doświadczenie i nowe pomysły na prowadzenie pikników. Prowadzili je wodzireje ledniccy. – Chyba wpadałam im w oko, a nazwali mnie Petardą – mówi z uśmiechem. Przydomek jak najbardziej pasujący do pełnej energii, radości, uśmiechu siostry Kariny. – Powiedzieli „Petarda musisz przyjechać na Lednicę”. W lutym zapytali czy mam zorganizowaną ekipę do tańca. Trochę mnie to zdziwiło. Miałam tylko jeden dzień znalezienie młodzieży chętnej do tańca. Udało się zebrać, razem ze mną, 18 osób. Nie miałam problemu, bo mam tak otwartą młodzież w „ekonomiku”, skąd zgłosiło się 11 osób. Ponadto z II LO w Jaśle, Gimnazjum nr 4 w Jaśle, z Cieklina i Nowego Żmigrodu.

Na marcowych warsztatach zostali wyszkoleni przez instruktorów. W Jaśle zorganizowali fishmob, podczas którego zaprezentowali tańce, a potem wyjazd na Ogólnopolskie Spotkania Młodych Lednica. – Okazało się, że nasz fishmob był największy w Polsce. Zrobimy kolejny za rok w maju, do tego bal wszystkich świętych. Już zapraszam wszystkich – zachęca s. Karina.

 

Wyróżnienie

 

Największym wydarzeniem były przygotowania i wyjazd na ŚDM do Krakowa, żeby zatańczyć dla papieża. W białych strojach przepasanych czerwono-żółtą szarfą, mających odniesienie do kolorów flagi Jasła i kapeluszach z logo miasta prezentowali się wspaniale. Tańczyli kilka razy, podczas różnych nabożeństw. Jednak dla nich najważniejszy był ten niedzielny, na ołtarzu przed Franciszkiem.

Czuliśmy się wyróżnieni, bo byliśmy na środku, w centralnej części ołtarza. Tak naprawdę nie było ważne, gdzie stoimy czy na dole, czy na górze, najważniejsze, że tańczyliśmy na chwałę Pana. To było wydarzenie pięknie przygotowane, wbrew temu co się mówiło o lęku przed zamachami. Mieliśmy szczęście, byliśmy blisko, widzieliśmy wszystko, mogliśmy poświęcić swój czas, cząstkę – dodaje s. Karina.

 

Młodzież wspomina

 

ŚDM na zawsze pozostaną też w pamięci młodzieży, która pojechała z siostrą Kariną. Nie wyobrażali sobie, że miałoby ich tam nie być.

O swoich wrażeniach opowiadają uczniowie z Zespołu Szkół nr 4 w Jaśle, popularnie nazywanego „ekonomikiem”:

Dominika Piątkiewicz: – Gdy okazało się, że jest okazja pojechać jako tancerz lednicki ucieszyłam się, że tańcem będziemy bardziej przekazywali tę wiarę, możemy dotrzeć do młodzieży. Urzekły mnie tłumy ludzi, wszyscy serdeczni, otwarci, choć mówiliśmy w innych językach, to potrafiliśmy się jakoś porozumieć. Razem śpiewaliśmy, wymienialiśmy się gadżetami. Choć wielu moich znajomych zrezygnowało z wyjazdu z obawy przed zamachami, ani przez chwilę nie czułam strachu. Każdy dzień był inny, niesamowity, ale ostatni, kiedy była msza, zdałam sprawę, że to będzie ostatni taniec, to czułam największe wzruszenie. Wszyscy biskupi, którzy stali na ołtarzu tak cieszyli się, byli szczęśliwi, choć nie znali kroków, to powtarzali za nami.

Gabriela Mroczka: – Tego nie da się opisać słowami. Tam trzeba było być i tego wszystkiego doświadczyć. Tańczyliśmy i byliśmy bardzo blisko papieża. Niektórzy nie mieli takiej możliwości. Najbardziej w pamięci zostanie mi niedziela, kiedy mogliśmy wyjść na ołtarz i zatańczyć przed papieżem. To było szczęście i wyróżnienie.

Dominik Piątkiewicz: – Najbardziej urzekła mnie wspólnota ludzi. Trzy miliony osób spotkało się tylko po to, żeby się pomodlić, w imię Boże. Nie na jakimś koncercie, żeby się bawić. Gdy na drodze krzyżowej byliśmy w ostatnim sektorze i wydawałoby się, że skoro ołtarz jest tak daleko, to słabiej słychać, jest luźniejsza atmosfera. Absolutnie. Wszyscy klęczeli, przeżywali, nie było rozmów. Każdy było otwarty, każdy z każdym przybijał piątkę, wymieniał się różnymi gadżetami. Mam ich dosyć sporo (śmiech). Drewniany różaniec dostałem od młodzieży z Filipin, z którą wracaliśmy z Wieliczki. Nawzajem śpiewaliśmy – my ich uczyliśmy, a oni nas. Każdy z każdym nawiązywał kontakt, robiliśmy zdjęcia, żeby to wspomnienie nie zgasło. W jednym miejscu młodzież z Gabonu tańczyła przy dźwiękach bębnów i śpiewali swoje piosenki. Kawałek dalej już był taniec belgijski. Na każdym rogu można było zobaczyć coś innego, nauczyć się czegoś z każdego krańca świata. Sam papież zrobił na mnie również niesamowite wrażenie. Mimo wieku, w którym jest, umie trafić słowami do młodzieży, do każdego uśmiechnąć się, powiedzieć słowa, które można sobie wziąć do serca.

Angelika Żychowska: – Poznałam tam wielu wspaniałych ludzi innych narodowości, dzięki którym zobaczyłam, że słaba znajomość języków obcych, wcale nie ogranicza nas w nawiązaniu nowych znajomości. Bardzo ważnym dla mnie momentem było pierwsze spotkanie z papieżem Franciszkiem. To nie jest to samo, gdy zobaczymy go w niedzielę w telewizyjnej Jedynce. Gdy zobaczyłam go, stojącego kilka metrów dalej, spostrzegłam zwykłego, prostego człowieka, o ogromnej pokorze i wielkim sercu, który po ludzku rozumie problemy innych, gdy trzeba przytuli, gdy potrzeba zwróci uwagę lub milczy, który jest tak wielkim odzwierciedleniem św. Jana Pawła II. Szczególnym wydarzeniem dla mnie był moment, kiedy wykonaliśmy przed papieżem hymn „Błogosławieni Miłosierni”. Podczas warsztatów w marcu, właśnie ten układ taneczny strasznie mi się nie podobał, bo uważałam że był zwyczajnie nudny. Jednak szybko doświadczyłam, co tak naprawdę znaczy modlitwa przez taniec. Bardzo zależało mi, żeby właśnie ten taniec wykonać w Krakowie. To było spełnienie marzeń!

 

Mega wydarzenie

 

W pamięci wszystkich tancerzy pozostanie też przypadkowe spotkanie z prezydentem Polski Andrzejem Dudą i wspólne zdjęcie. – Zatrzymali nas borowcy i mówią, że nie możemy przejść do ołtarza. Czułam, że będzie jechał prezydent. Wysiada z samochodu, zaczęliśmy krzyczeć. Przyszedł do nas, przywitał się z każdym, pytał co robimy. Zrobiliśmy sobie zdjęcie. Przeżycie wielkie – wspomina siostra Karina. Dodaje, że ŚDM były również bardzo dobrze przygotowane pod względem bezpieczeństwa. Służby mundurowe zdały egzamin, bo wszystkich dokładnie kontrolowali.

A jakie wrażenie zrobił na siostrze Karinie papież? – Najbardziej w pamięć zapadły mi słowa papieża, że Bóg zawsze ma wyciągniętą rękę do grzesznika, że zna mnie po imieniu. Spodobało mi się stwierdzenie o kanapowej, emerytowanej młodzieży. Każdy młody człowiek ma w sobie powera, tylko pytanie co z tym zrobi? Mogę być tym kanapowym i zmarnować tę energię. Mam swój pesel i wiem o tym, że powinnam już sobie dać spokój, ale kiedy pracuję z młodzieżą, to czuję się jakbym miała 18 lat. Oni też o tym wiedzą, bo tańczę z nimi jakbym była ich koleżanką, ale pozwoliłam sobie współpracować z tą energią, którą dał Pan Bóg – przyznaje z uśmiechem. – Nie ukrywam jednak, że brakowało mi Jana Pawła II. Gdy byliśmy na zapleczu ołtarza tańczyliśmy dla Franciszka „Tak, tak Panie”, jestem pewna, że gdyby był Jan Paweł II podjechałby do nas. Papież pobłogosławił nam, ucieszył się. Może to wynika z tego, że emocjonalnie jestem bardziej związana z Janem Pawłem II. Dla mnie on nie umarł, jest w moim sercu – mówi.

Każdy dzień ŚDM niósł ze sobą wiele emocji, przeżyć duchowych. Z tekstów w modlitewnikach siostra Karina będzie korzystać podczas różnych spotkań, nabożeństw. Ujęła ją również otwartość, radość i szczęście ludzi, których spotykała na każdym kroku. Na ulicach, tramwaju czy pociągu słychać było radosne śpiewanie religijnych pieśni w różnych językach. – To było mega wydarzenie, które szybko się nie powtórzy. Oni już nie będą tańczyć, tylko zostaną piękne wspomnienia. Miło, że nasz wysiłek docenili włodarze Jasła, dziękują za reprezentowanie miasta. Są też otwarci na wszelkie inicjatywy. Dziękuję Bogu, że wróciłam tutaj, mam chyba jakąś misję do spełnienia. Jak powiedziałam, że mogę nie wrócić, to jeden z księży na to – Karina ty nie wyglądasz na męczennicę. Zabieraj się do życia i dopiero będzie się działo – stwierdza.

Dla młodzieży i siostry Kariny Światowe Dni Młodzieży były wielkim przeżyciem i wydarzeniem

 

Marzena Miśkiewicz/Nowe Podkarpacie

 

Tekst ukazał się w numerze 32 z dnia 10 sierpnia br. Tygodnika regionalnego Nowe Podkarpacie