W samorządzie przewagę ma ten, kto ma więcej mandatów. To zrozumiałe i nie ma co z tym dyskutować. O tym, jaki jest w danej chwili rozkład sił w radach zadecydowali wyborcy. Szanuję, akceptuję, nie dyskutuję. Nie mogę jednak pojąć jak można być tak zawziętym w negowaniu zdania innych, wprost nazywanych opozycją tylko dlatego, że nie poparli kandydatów zgłaszanych przez samorządową większość.
Opozycja, ma swoją ważną do spełnienia rolę. To za sprawą opozycji grupa trzymająca władzę powinna się bardziej pilnować, by nie popełniać błędów przy podejmowaniu decyzji, które zaważą o – nazwijmy to hasłowo – przyszłości regionu.
Od lat obserwuję pracę samorządów różnego szczebla, a miasta Jasła i powiatu jasielskiego szczególnie. Nie zawsze wygrywał rozsądek, zazwyczaj samorządowa większość siłowo przeprowadzała własne pomysły. Cóż , to prawo demokracji. Ale jeszcze nigdy nie spotkałam się z taką postawą i praktykami, jaką prezentują obecnie radni PiS w powiecie jasielskim (w mieście nie mogą pochwalić się podobnymi „sukcesami” bo zawalili już na starcie).
Żeby nie być gołosłowną przytoczę kilka przykładów. Radni opozycji, do której i ja się zaliczam, z pełną odpowiedzialnością i wolą współpracy z wszystkimi samorządowcami i samorządami od samego początku kadencji ostro wzięli się do pracy. Rzecz jasna na początek na tapetę wzięli budżet. Po wnikliwej analizie i burzy mózgów wypracowali 12 wniosków, których akceptacja znacznie poprawiłaby nie tylko założenia budżetowe, ale również i jego późniejszą realizację. Budżet to zadanie wszystkich radnych nic więc dziwnego, że nie tylko chcieliśmy mieć tutaj swój udział, ale to był nasz obowiązek. Efekt swojej wielogodzinnej pracy złożyliśmy do komisji finansowo – budżetowej licząc na konstruktywną dyskusję i wspólne wnioski. A jak się skończyło? Zostały odrzucone nawet bez próby dyskusji. Nikt nie miał czasu i odrobiny dobrej woli by je przeanalizować? Nie! Po co? Skoro to opozycji to od razu kosz. Po co się silić na jakieś analizy i udzielanie odpowiedzi nam odpowiedzi, której zwykła przyzwoitość wymagała. Prościej odrzucić jednym pociągnięciem.
Miesiąc później zgłosiliśmy je ponownie na sesji budżetowej (pominę całe perturbacje z terminami sesji i jej zwoływaniem, a przy okazji łamaniem prawa). Musiały zostać odczytane wraz z uzasadnieniem, bo taką procedurę narzuca prawo. I co się wydarzyło po tym? Tu Zarząd Powiatu musiał się choć marginalnie do nich ustosunkować, bo przecież relację z obrad sesji obserwuje opinia publiczna (przypomnę, że transmisje na żywo, jak i retransmisje można oglądać tutaj: Transmisje na żywo z sesji RPJ ). Trudno było nie przyznać racji naszym wnioskom, jak mówił starosta Adam Pawluś, warto się nad nimi pochylić, warto wrócić do nich w ciągu roku. Teraz jednak zostały wszystkie odrzucone. Radni PiS się nie wypowiadali, bo zasada „pan każe sługa musi” obowiązuje. O dziwo teraz przeciwni byli nawet ci radni PiS, którzy na komisji spraw społecznych ręka w rękę z nami poparli nasze wnioski.
Kolejna sesja i od razu zarząd wprowadza zmiany w nowym budżecie. Skoro tak, skoro znowu pracujemy nad budżetem, to konsekwentnie złożyliśmy część swoich wniosków realnie dostosowując się do wprowadzanych zmian i podjętych wcześniej rozstrzygnięć. Tym razem nawet nie dopuszczono do ich procedowania osobno, wszystkie zostały odrzucone jednym „przyciśnięciem”.
Budżet to tylko jeden z przykładów. Tak samo było przy uchwalaniu Statutu Powiatu, jakże ważnego dokumentu regulującego całą działalność naszego samorządu. Nie bo nie! Nie ważne, że ma to sens, ważne, żeby pokazać kto tu rządzi. Organu nadzoru już nie dało się przegłosować i całą procedurę zmiany statutu należało powtórzyć na kolejnej sesji ponieważ wojewoda stwierdził istotne naruszenie prawa w przyjętych zmianach (uchwale) przygotowanych przez zarząd. Ale na rozpatrzenie zgłoszonych przez nas wcześniej poprawek znów zabrakło woli i chęci.
Na koniec „perełka”. Sesje zwoływane są zazwyczaj w godzinach pracy radnych, dlatego ustawodawca zagwarantował im zwolnienie z pracy w tym dniu. Ale już o pracy komisji nie wspomniał. Praca w komisjach nie może kolidować z pracą zawodową i dlatego odbywa się zawsze popołudniami albo wieczorami. Po to radni dostają dietę by zrekompensować czas, jaki temu poświęcają kosztem życia osobistego. Okazuje się jednak, że można i tym ręcznie sterować. Komisja rewizyjna, która ma ustawowy obowiązek zaopiniować wniosek o odwołanie starosty Adama Pawlusia dotychczas w ogóle nie była zwoływana. Pominę kulisy faktu, że minęło już trzy miesiące od jej powołania, a ta nawet się nie ukonstytuowała i w porządku obrad pierwszego posiedzenia komisji o tej ważnej procedurze zapomniał zwołujący (!). „Dziwnym zrządzaniem losu” posiedzenia komisji stałych zwoływane są w godzinach pracy. Dla aktywnych zawodowo radnych to problem. Jak widać jednak nie dla wszystkich, bo tylko radni opozycji poprosili o zmianę godzin na popołudniową. I jaki był odzew? Wspomniana komisja rewizyjna zwołana została na … godzinę 8. rano! Co chciał zdziałać tym pan starosta? Bo śmiem przypuszczać, że to on ustalił godzinę, a nie przewodniczący komisji rewizyjnej Mateusz Lechwar. Co planowano to osiągnięto – obrady tylko w swoim gronie a co za tym idzie „jednomyślność” w negatywnej ocenie naszego wniosku…
Takimi rozgrywkami mają się zajmować radni, zamiast pracą dla dobra powiatu? To tak ma wyglądać samorząd? Tak?!
Ewa Wawro, radna Rady Powiatu w Jaśle