piątek, 19 kwietnia, 2024

Dziki pustoszą uprawy

0
Dziki pustoszą uprawy
Udostępnij:

Dziki dają się we znaki mieszkańcom Sowiny. Zwierzęta nie mają litości dla rolniczych upraw. Niszczą ziemniaki, zboża i trawy. Rolnicy rozkładają ręce, bo straty są duże, a zyski żadne. – Jak tak dalej będzie, to nic nie będziemy sadzić, bo się nie opłaca – mówią.
Problem szkód wyrządzonych przez dziki nasila się od kilku lat. Zwierzęta upodobały sobie pola rolników z Sowiny i niszczą wszystko. Najgorzej jest na wiosnę.

Teraz populacja jest jeszcze większa jak była. Niszczą głównie ziemniaki, w tym roku już drugi raz sadziłem. Można zgłaszać się do kół łowieckich o odszkodowanie, ale to bez sensu, bo są tak marne. W ubiegłym roku miałem 70 proc. zniszczeń w uprawach, a dostałem 70 zł odszkodowania. Szkoda zachodu. Rolnicy mniej sadzą, mniej sieją, bo nie widzą sensu, a jeśli ktoś się jednak na to decyduje to musi grodzić pole – przyznaje Jan Kutyna z Sowiny.

Teresa Kowalska zrezygnowała z uprawy kukurydzy. Z roku na rok dziki niszczyły pole coraz bardziej, tak że w końcu nic nie zostało i przestała sadzić kukurydzę.

– Mam 5 ha pola, a na 60 arach sadzę zboże, warzywa. Wszystkie ziemniaki u mnie wyryły. Nie wiem czy będziemy jeszcze dosadzać, czy ma to sens. W poprzednich szkody były mniejsze i coś dla nas zostało. Żyjemy z tego, co ziemia da. Teraz nic nie będzie. Mam zrytą pszenicę, owies. A do zbiorów jeszcze daleko, także jak tak dalej będzie, to nic nie zostanie. Jeżeli nic z tym się nie zrobi, to nikt nie będzie chciał uprawiać. Niektórzy już się poddali i nie sadzą – mówi T. Kowalska.

Ludzie się boją

Dziki coraz częściej podchodzą pod domostwa, dlatego mieszkańcy Sowiny starają się nie wychodzić po zmroku. Dzieci odwożą samochodem do szkoły lub sami odprowadzają. – Dziki to spory problem. W domu jest 6 dzieci, które chodzą do szkoły i musimy je odwozić albo wychodzić po nich, bo się boją. Pięć metrów od domu jest las i podchodzą niedaleko, bo widziałam zrytą ziemię. To strach. Zryły ziemniaki, trawę, którą potem ciężko wykosić. Mąż mówi na jesień, że skultywatoruje pole i posieje owies, a ja go pytam komu dzikom? Strach iść na grzyby do lasu. Pszenica nie jest ani 5 metrów od domu, przyszły i zdemolowały. Jesteśmy gospodarzami dla siebie, z tego żyjemy – zaznacza Genowefa Kępa. Widząc, jakie szkody wyrządzają dziki, postanowili ogrodzić siatką część pola, żeby mieć świeże warzywa. To spory wydatek, ale nie mieli innego wyjścia.

Strach dzieci do szkoły wysłać! Boimy się, bo dziki można spotkać wałęsające się po drodze. W weekend nie jeżdżą autobusy, dlatego rano muszę do Bieździedzy iść pieszo, żeby dojechać do pracy. Raz spotkałyśmy z koleżanką pięć dorosłych dzików. Bałyśmy się, ale co mogłyśmy zrobić? Stanęłyśmy czekając aż przejdą. Do tego szkody robią niesamowite. W tamtym roku posadziliśmy ziemniaki i ani jednego nie było, a odszkodowania dostaliśmy tak marne, bo tylko 50 zł dostałam, że szkoda się starać. Z 60 arów ziemniaków ukopaliśmy małą skrzynkę. Hodujemy zwierzęta i musimy dokupywać dla nich paszę, bo z tego co zasadzimy zostaje niewiele – przyznaje Ludmiła Żygłowicz.

Nie opłaca się sadzić

Rolnicy zastanawiają się, czy w ogóle jest sens cokolwiek sadzić, bo odnoszą same straty. Choć mogą starać się do kół łowieckich o odszkodowania, nie chcą tego robić, bo rekompensaty są mizerne i nieadekwatne do ponoszonych przez nich kosztów. Walka z dzikami to jak walka z wiatrakami. – Chcemy, żeby zmniejszono populację dzików. 20 zł nam dadzą, na co to jest? Ile ropy zużyjemy, nawóz to koszt 500 zł. W tym roku wywiozłem 20 ton gnoju, metr nawozu. Koszty są ogromne a zyski żadne. Nic już nie będę robił. Napracowałem się cały dzień, posadziłem ziemniaki, a w nocy dziki już zdążyły mi je skopać. Gdzie to do jesieni? Nie opłaca się pracować. Nawet dla siebie nie będzie – mówi Jerzy Podgórski z Sowiny.

Jan Lejkowski na około 5 hektarach uprawia ziemniaki, owies, pszenicę, trawę. – Najgorzej trawy są bombardowane. Niszczą ziemniaki, a jak wejdą w pszenicę to nie ma ratunku. W tym roku posadziłem już ziemniaki dwa razy. Tam, gdzie wyryły, tam dosadzam. Co z tego, jak dziki niszczą wszystko, a na to nie ma ratunku. Grodzimy pola wstążkami, ale nawet to nie pomoże. Podchodzą coraz bliżej domów, ludzi. Jak się tragedia stanie, to dopiero będzie – przyznaje rolnik.

Zmniejszyć populację

Mieszkańcy Sowiny uważają, że jedynym rozwiązaniem, aby plaga dzików przestała pustoszyć ich pola, jest zmniejszenie populacji zwierząt. Koordynacją i zatwierdzeniem planów odstrzału dzików na terenie gminy Kołaczyce zajmuje się Nadleśnictwo Kołaczyce. – W naszym rejonie (teren nadleśnictwa) funkcjonuje 10 kół łowieckich i 13 obwodów łowieckich. Do 10 marca wspólnie z kołami dokonaliśmy inwentaryzacji zwierząt i na tej podstawie określamy plany odstrzału. Monitujemy wykonanie tych planów przez koła. Jeżeli wzrasta ilościowo populacja dzika, tym samym wzrasta ilość szkód wyrządzanych przez nie. Koło może wystąpić do nas o zwiększenie odstrzału. Nie zdarzyło się jeszcze, żebyśmy odmówili. W ubiegłym sezonie łowieckim koło „Jedność” w Kołaczycach przedłożyło taki wniosek, wyraziliśmy zgodę i zrealizowali plan odstrzału 140 dzików – mówi Ryszard Brocławik, zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Kołaczyce. – Obserwujemy w ostatnich latach zwiększenie populacji dzików. Spowodowane jest to zbyt lekkimi zimami, do tego w rozmnażaniu uczestniczą już młode dziki. Nie zagospodarowane ugory stwarzają dogodne warunki schronienia dla dzików, a bliskość uprawianych pól stanowi ich bazę żerową, przez co powstają szkody – dodaje Andrzej Kochmański, nadleśniczy Nadleśnictwa Kołaczyce.

Odstrzelili 139 dzików

Sowina leży na obszarze podlegającym pod koło łowieckie „Jedność” w Kołaczycach. To ono odpowiada za szacowanie szkód, wypłatę odszkodowań rolnikom.

W ostatnich latach populacja dzików wzrosła znacznie, dlatego szkody są duże. W ubiegłym roku odnotowaliśmy około 260 szkód – mówi Franciszek Bosak, przewodniczący Koła łowieckiego „Jedność” w Kołaczycach.

Od kwietnia 2015 r. do marca 2016 r. myśliwi z koła „Jedność” odstrzelili 139 dzików, a codziennie w terenie jest około 20 myśliwych. Dlatego też zdaniem szefa koła szkody powinny być mniejsze niż w ubiegłym roku. – Nasze koło, któremu dowodzę ponad 30 lat pozyskało najwięcej dzików w okręgu krośnieńskim w ub. r. Od kwietnia odstrzeliliśmy już 15 sztuk – mówi F. Bosak. – Robimy co możemy, żeby zmniejszyć populację dzika i wypłacamy odszkodowania takie, jak możemy. Nie wolno nam strzelać bliżej jak 100 metrów od domów. Szkody na terenach wydzielonych, gdzie nie mamy prawa polowania pokrywa urząd marszałkowski, natomiast na pozostałych koła łowieckie. Domy w Sowinie są między małymi laskami, dlatego dziki podchodzą do zabudowań. A dlaczego jest ich tak dużo? Są różne opinie. Dziki zostały wypchane z terenów Bieszczad w wyniku rozwoju populacji wilka. Przeszły w tereny niższe gdzie nie ma wilków. Drugą przyczyną że są łagodne zimy. Jeżeli zima jest ciężka i długa, to słabe osobniki padają, bo one nie potrafią się wyżywić. Poza tym w wyniku ostrych i długich zim lochy wydawały tylko jeden pomiot. Były wtedy niedożywione więc tych prosiąt było mało. Teraz lochy wydają przynajmniej dwa mioty, a podobno mogą wydać nawet trzy w ciągu roku. A jedna locha może urodzić 20 prosiąt. Trzecią przyczyną jest porzucanie pól i ich zakrzaczenie. Są to świetne ostoje dla zwierzyny dzikiej – mówi Franciszek Bosak.

Mieszkańcy Sowiny wielokrotnie interweniowali w tej sprawie Urzędzie Miasta i Gminy Kołaczyce. Dlatego też burmistrz Małgorzata Salacha zebrała wnioski, które skierowała do wojewody podkarpackiego z prośbą o reakcję na trudną sytuację rolników. – Wojewoda zwołała naradę, w której uczestniczyły koła łowieckie, przedstawiciele Polskiego Związku Łowieckiego okręgu krośnieńskiego oraz sołtysi. Koło łowieckie „Jedność” w Kołaczycach deklarowało, że zwiększy liczbę odstrzału dzików. Natomiast my jako samorząd niestety nie mamy żadnych kompetencji, aby rozwiązać ten problem – mówi M. Salacha.

Zbierają podpisy

Obecnie trwa ogólnopolska akcja pn. „Skończyć z plagą dzików” organizowana przez „top agrar Polska”. Do niej włączyła się również Podkarpacka Izba Rolnicza. – Zbieram podpisy pod petycją, która zostanie wysłana do pani premier oraz ministrów rolnictwa i środowiska. Zależy nam na radykalnym zmniejszeniu populacji dzika – mówi Jan Kutyna z Sowiny.

Dobra wiadomość dla rolników jest taka, że 20 maja br. Sejm uchwalił zmiany w Prawie łowieckim. To oznacza, że m.in. zmieni się sposób szacowania strat oraz wypłaty odszkodowań za szkody łowieckie. Szacowaniem szkód zajmie się komisja przy wojewodzie, a wypłaty odszkodowań będą również pokrywane z budżetu państwa. Nowe przepisy mają być korzystniejsze dla rolników, którzy skarżyli się na niewielkie pieniądze z tytułu poniesionych szkód.

Marzena Miśkiewicz/Nowe Podkarpacie

Tekst ukazał się w numerze 22 z dnia 1 czerwca br. Tygodnika Regionalnego Nowe Podkarpacie.